Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So kwi 27, 2024 11:41 am



Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 187 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 13  Następna strona
 NPR - List do św. Mikołaja 
Autor Wiadomość
Milczek
Milczek

Dołączył(a): Śr gru 04, 2013 8:18 pm
Posty: 10
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post NPR - List do św. Mikołaja
Drogi Święty Mikołaju,

Piszę do Ciebie ten list, chociaż mam już 40 lat. Piszę, gdyż wierzę głęboko, że jesteś katolickim świętym i przez Twoje wstawiennictwo mogę prosić Ciebie nie o fizyczne prezenty, ale o wsparcie w moim życiu. Chciałbym dostać w prezencie rozwiązanie mojej życiowej sytuacji, która jest w zasadzie nierozwiązywalna. Zatem ten list będzie nie prośbą, lecz modlitwą do Ciebie jako biskupa, orędownika wierzących.
Mimo, że pozornie niczego w życiu mi nie brakuje, na samym dnie mojego serca jest wielka pustka. Wielkie rozdarcie z powodu tego małego detalu. Mimo iż jestem człowiekiem wierzącym, nie jestem szczęśliwy. Moje nieszczęście wynika właśnie z tego, że stosuję się do wytycznych wiary, w której zostałem wychowany. Teoretycznie jest wszystko w porządku. Prowadzę bogate życie sakramentalne, w środowisku uchodzę za ideał moralności, przychodzą do mnie ludzie ze swoimi problemami. Tymczasem ja sam mam problem patowy. Nierozwiązywalny.
Kilkanaście lat temu ożeniłem się. Ożeniłem się ze wspaniałą kobietą, która jest wyrozumiałą i kochającą żoną oraz najwspanialszą matką trójki dzieci, które zesłał mi Bóg. Jesteśmy wzorcowym przykładem pary narzeczonych – czekaliśmy z seksem do ślubu. Moja żona jest moją pierwszą i jedyną partnerką seksualną, ja również jej pierwszym i jedynym.
Bezpośrednio po naszym ślubie nasze życie seksualne było udane i wspaniałe. Stawialiśmy nie na ilość, lecz na jakość. Pamiętam, że w sobotnie wieczory urządzaliśmy sobie długie i namiętne randki. Zaczynały się one od wczesnej kolacji, a kończyły po północy. Czas się zatrzymywał. Cieszyliśmy się sobą, było wspaniale i wesoło. Generalnie nasze współżycie miało miejsce najczęściej raz na kilka dni. Potem zwiększyliśmy częstotliwość, gdy żona nie mogła zajść w ciążę. Piszę o tym dlatego, aby podkreślić, że nigdy nie pragnąłem częstego seksu i nawet dłuższe przerwy (np. 2-3 miesiące w czasie ciąży) nie stanowiły dla mnie żadnego problemu.
Po 3 latach żona zaszła pierwszy raz w ciążę. Potem drugi i ciąża ta skończyła się wczesnym poronieniem. Trzeci i czwarty raz był skuteczny. Jedynym przykrym przeżyciem było to, że ciąże te były bardzo trudne w prowadzeniu i żona praktycznie cały czas leżała w szpitalu z nieustannym strachem dotyczącym potencjalnego poronienia.
Po urodzeniu trzeciego dziecka stwierdziliśmy, że na razie wystarczy. Ciąże były dla żony przeżyciem na tyle przygnębiającym, że chciała odpocząć, zajmując się trójką zdrowych dzieci. Wtedy zaczął się ten problem, który trwa od ponad 6 lat i nie skończy się chyba nigdy.
Moja żona miała zawsze bardzo rozregulowane cykle. Przed ślubem wspominała mi wielokrotnie o tym, że muszę być świadom tego, że może nigdy nie mieć dzieci. Leczyła to na różne sposoby, bezskutecznie (raz operacyjnie). Oczywiście okazało się, że cykle są płodne (bo udało się mieć dzieci), jednak bardzo nieregularne. Czasem okres trwa 21 dni, czasem 50 dni. Badanie jakichkolwiek objawów cyklu jest nieskuteczne – wykresy temperatury były zawsze ciągiem liczb zupełnie przypadkowych i bardzo podobnych.
Zdecydowaliśmy zatem o zaprzestaniu współżycia na jakiś czas. Mijały miesiące, a temat był tak samo drażliwy i gorący, jak zawsze. Moja żona nie chce już mieć więcej dzieci. Przyznam szczerze, że ja też nie chcę. Małżeństwo powinno wychowywać dzieci i nasze małżeństwo przyjęło trójkę dzieci z wielką radością. Kochamy je i jest cudownie. Natomiast w życiu człowiek realizuje również inne powołania. Obydwoje z żoną wykonujemy zawody związane z czynieniem dobra innym, zawody typowo „powołaniowe”, zawody zaufania publicznego. Traktujemy je jako ważne powołanie. Nie czujemy potrzeby posiadania więcej dzieci, inaczej jakaś inna sfera naszej osobowości byłaby zaniedbywana. Chcemy służyć godnie innym, nie narażając się na pracoholizm, czy brak odpoczynku prowadzący do problemów psychicznych.
Ten „jakiś czas” z poprzedniego akapitu trwa już siódmy rok. Tak – siedem lat abstynencji seksualnej w małżeństwie. Moja żona ma lęk przed kolejną ciążą rozwinięty do tego stopnia, że kiedyś, gdy przypadkowo wytarła się moim ręcznikiem po wyjściu spod prysznica, musiałem ją kilka dni uspokajać, że na pewno nie było tam moich plemników. Ja też mam lęk przed kolejną ciążą, gdyż przypomina mi ona te wszystkie ciężkie chwile ze szpitala (trzykrotna podróż karetką na sygnale), jak również poronienie, które było dla nas dość trudną sprawą.
Wielokrotnie konsultowałem naszą sytuację z osobami duchownymi. Oczywiście nie ma dla nas ratunku. Mamy być otwarci na życie, nie wolno nie być. Nie ma znaczenia skuteczność NPR w naszym przypadku. Skoro u nas NPR w zasadzie nie działa i szanse na poczęcie dziecka są takie same niezależnie od obserwacji (i dość duże), nie jesteśmy w stanie współżyć nawet kilka dni w ciągu cyklu (chociaż to by nam wystarczyło!!!). Żona nie odczuwa żadnych objawów owulacji ani nawet zbliżającej się miesiączki. Zatem 21 dzień cyklu to może być przeddzień miesiączki, a może być też kilka dni przed owulacją. Nie ma żadnych danych, z których to można wywnioskować. Śmieszne i wredne zarazem.
Jeden ze spowiedników powiedział mi, że jego zdaniem w tak skomplikowanym położeniu użycie prezerwatywy nie byłoby grzechem ciężkim. Tzn. być może byłoby, ale lekkim. Przeczytałem jednak dyskusje internetowe i widzę, że wyjątków nie ma. Nie potrafię tak, gdyż będzie to ciężki grzech ściągający na mnie i żonę zatracenie i potępienie. Grzech, który może stanie się nawykiem (spowiednik mówił o tymczasowości tego rozwiązania, ale pewnie tymczasowość trwałaby tak samo długo jak abstynencja). Żona mówiła mi nie raz, że mogę kupić prezerwatywy i nie widzi w tym problemu. Ja widzę. W ten sposób pokazałbym swojej żonie, że jestem grzesznym człowiekiem. Że nie panuję nad swoim popędem i muszę obrażać Boga w imię cielesnej rozkoszy.
Zdarza się nam czasem trochę popieścić. Przez pierwszy rok czy dwa nigdy nie inicjowałem jakiejkolwiek czułości „intymnej” poza aseksualnymi przytuleniami. Bo jest to onanizm małżeński, albo stosunek przerywany. Czyli ciężki i potępiający grzech. Potem stało się inaczej – zdarza nam się często pieścić i podniecać przy tym, jednak nigdy nie kończymy. Najprawdopodobniej grzeszymy ciężko i zawsze wyznaję to na spowiedzi, jednak inicjując takie pieszczoty mam na celu pielęgnację więzi (odsunęliśmy się od siebie seksualnie przez ten wcześniejszy okres) i zdaję sobie sprawę, że tędy jest droga do potencjalnej naprawy tej sytuacji.
Moja żona powiedziała mi, że nie miałaby wyrzutów sumienia, gdybyśmy po prostu uprawiali petting. Tak, miała na myśli taki wzajemny onanizm, który kończyłby się jej orgazmem, a potem moim finiszem gdzieś poza. Dla niej jest to jedna z wielu form możliwej małżeńskiej bliskości, cementującej naszą miłość.
Oczywiście z punktu widzenia doktryny katolickiej oddanie się takim czynom ściąga na nas potępienie. Nie potrafię tego zrobić, gdyż chcę zbawienia swojego i mojej żony. Oznaczałoby to ponadto coś w rodzaju obnażenia przed żoną swojej grzeszności, uwikłania jej w ten grzech.
Teoretycznie moglibyśmy sobie pozwolić na współżycie dosłownie przez kilka dni w cyklu. Jednak strach przed ciążą spowodowałby tak ogromną dozę lęku, że nie umiemy podjąć tego ryzyka od 7 lat.
Zatem nie ma dla nas ratunku. Musimy współżyć z niewiadomym prawdopodobieństwem zajścia w ciążę, albo dalej męczyć się w nerwicowej abstynencji.
Inny spowiednik powiedział, że jedyną szansą na powrót do normalności jest otwarcie się na życie. Być może to jest prawda, ale my nie jesteśmy otwarci na życie. Nie umiemy tego zmienić. Wychowujemy trójkę cudownych dzieci, chcianych i kochanych. Jesteśmy głęboko wierzącą rodziną. Najstarszy syn chciałby zostać zakonnikiem. Jednak nie jesteśmy w stanie zaakceptować „otwartości na życie” w naszej sytuacji, kiedy wszelkie próby stosowania NPR mają taką samą skuteczność, jak współżycie w przypadkowe dni. Nie wynika to z lenistwa. Żyjemy w ciągłym deficycie czasowym wynikającym z realizacji innych obowiązków będących de facto niesieniem dobra innym.
Wielokrotnie myślałem o tym, o co w tym wszystkim chodzi. Nie wiem. Zdaniem wszystkich obrońców życia stosowanie prezerwatywy ma prowadzić do uzależnienia od seksu i współżycia kilka razy dziennie w niekontrolowany sposób, oraz do uprzedmiotowienia kobiety. To samo z pettingiem – wedle etyki katolickiej to jeden krok od uzależnienia od orgazmu. Osobiście gdybym zdecydował się z żoną na prezerwatywę, używałbym jej raz na tydzień. Bo wrócilibyśmy do dawnej tradycji intymnych sobotnich wieczorów, podczas których cieszymy się sobą, dziękując Bogu za wszystko i za trójkę dzieci.
Ale to są rozważania o cioci z wąsami, która jest wujkiem. Humanae Vitae mówi wyraźnie i miażdżąco precyzyjnie – żaden akt małżeński nie może zostać ubezpłodniony. Żaden, nawet jeden. Inaczej jest to wielkie zło, z którego ma wynikać małe dobro. Jest to tak dobitnie napisane, że można się przestraszyć. Czyli podejmując jakąkolwiek czułość bez stosunku odrywamy się od Boga. Ściągamy na siebie wieczne potępienie, gdyż nie płodzimy dzieci.
Chwilami czuję się tak, jakby ktoś kiedyś mnie bardzo oszukał. Przez całe życie mówiono mi, że w małżeństwie można po urodzeniu założonej liczby dzieci bezproblemowo stosować NPR i cieszyć się seksualnym zjednoczeniem z małżonkiem. Dziś wiem po lekturze wielu pozycji, encyklik i dyskusji w internecie, że katolicka etyka seksualna jest zdecydowanie bardziej upokarzająca. W zasadzie, niezależnie od stosowanych metod sprowadza się ona do zasady „możesz sobie u Boga zakupić orgazm, jednak musisz koniecznie zapłacić za niego cenę sprowokowania istotnego statystycznie prawdopodobieństwa zapłodnienia żony. W przeciwnym razie ściągasz na siebie świadome i dobrowolne potępienie”.
Chwilami myślę, że gdybym o tym wiedział, nigdy nie zawarłbym związku małżeńskiego. Taka jest moja psychiczna konstrukcja. Chciałem wychować dzieci i są one dla mnie skarbem, ale nie chcę ich ciągle spładzać. I niezależnie od tego, jak zostałby wyprany mój mózg, w najgłębszym zakątku duszy czuję, że to jest już koniec mojego ojcowskiego powołania. Zatem muszę dalej trwać w abstynencji. Pożycie małżeńskie rodzi lęk i niesie za dużą szansę kolejnej ciąży.
Doszedłem zatem do sytuacji, kiedy mogę prowadzić życie sakramentalne (nie popełniam ciężkich grzechów, gdyż abstynencja antykoncepcyjna za obopólną zgodą małżonków jest dozwolona), jednak nie czuję się szczęśliwy jako człowiek. Czuję pustkę i gorycz, mam świadomość, że coś mi zabrano. Żyję w małżeństwie, kocham swoją rodzinę, nie mogąc się w pełni cieszyć z życia.
Być może ktoś by powiedział, że będąc samotnym też musiałbym żyć w czystości. Zgadzam się z tym. Ale wtedy przynajmniej jest jasna sytuacja. Nie śpisz w łóżku z kobietą, którą kochasz. Nie masz nadziei, że może kiedyś się naprawi. Nie czujesz potrzeby czułości. Ma być abstynencja i koniec. A kiedy nie wytrzymasz i pójdziesz na dziewczyny, tłumaczyć się z tego musisz tylko Bogu w konfesjonale, a nie całej skrzywdzonej rodzinie.
Ja na razie jakoś wytrzymuję. Miałem kilka okazji, aby zdradzić żonę z bardzo kuszącymi koleżankami. Moja pozycja zawodowa sprawia, że kobiety generalnie okazują mi zainteresowanie. Nigdy mi jednak nie przeszło to przez myśl. Masturbacja i pornografia nie są mi obce, jednak pojawiały się w moim życiu bardzo sporadycznie w najbardziej ciężkich chwilach. Jednorazowa masturbacja dawała mi na kilka tygodni złudną ulgę i lepsze spojrzenie na świat. Co z tego, gdy nie rozwiązywała problemu, a dodatkowo była śmiertelnym grzechem.
Nie jestem uzależnionym erotomanem, któremu wyłączono kanał porno i założono pas cnoty, a teraz wychodzi zespół odstawienia. Wszystko, czego pragnę, to pożycie małżeńskie, nastawione na jakość i czułość, a nie na „częste orgazmy”. Jednak nie wolno. Musiałbym zapłacić cenę za rozkosz. Podjęcie szansy zapłodnienia żony. Nie jesteśmy z żoną w stanie zapłacić takiej ceny.
Kiedy widzę na ulicy piękne kobiety, mam świadomość, że one najczęściej takich problemów nie mają. Statystyki mówią, że wszyscy łykają pigułki, zakładają gumki i kopulują aż się łóżko trzęsie. Widok pięknej kobiety nie napawa mnie pożądaniem ani pokusą. Daje mi kopniaka wielkiej goryczy świadomości, że ja jestem katolikiem, więc nie mogę cieszyć się seksem. Daje mi kopniaka zazdrości, że one mogą i umieją. Tak, wiem – bez nawrócenia pójdą do piekła.
Zatem heroiczny masochizm, jaki podejmuję, ma mi dać zbawienie wieczne. Nie rozumiem tego. Ale Nieomylny Urząd Magisterski Kościoła tak twierdzi, więc nie mnie zwykłemu człowieczkowi z tym dyskutować.
Czuję się opuszczony i oszukany. Gdyby od samego początku uczono mnie w kościele, że w małżeństwie są takie zgrzyty i w większości przypadków (a nie w pojedynczych ekstremach) prędzej czy później jedynym wyjściem zostaje abstynencja, zostałbym sam, realizując moje powołanie zawodowe. Teraz jest za późno. Jestem do końca życia „udupiony” w tym problemie. Czasu się nie cofnie, żona i dzieci nie znikną, a życie ma się tylko jedno.
Wielokrotnie zdarza mi się płakać w samotności. Błagam Boga, aby coś z tym zrobił. Krzyczę w swojej duszy. Nie robi nic. Pewnie czeka na płodzenie kolejnych dzieci, bo – w świetle ostatnich dyskusji o NPR – wszystkie inne sfery życia człowieka są nieistotne, a za niepłodzenie dzieci też można zostać potępionym. Bóg rozkazuje płodzić tyle, ile się uda.
Czasami w najtrudniejszych chwilach przychodzi mi do głowy myśl, że w sumie mógłbym już umrzeć na jakąś chorobę. Że moja rodzina dałaby sobie radę, a ja wreszcie mógłbym odpocząć od tej przeraźliwej nerwicowej pustki. I może po kilku tysiącach lat sprawiedliwego ognia czyśćcowego zobaczyłbym Boga. I w niebie nie byłoby na szczęście seksu. O taki prezent jednak nie śmiem Cię prosić Święty Mikołaju, gdyż to Bóg zadecyduje, czy męczyłem się wystarczająco długo.
Kiedyś śniło mi się, że moja żona umarła. Nie był to koszmar, a po przebudzeniu wręcz poczułem dyskomfort faktu, że to tylko sen. Moja nerwica zmieniła psychikę do tego stopnia, że śmierć mojej żony postrzegałbym nie tylko jako utratę najbliższej kochanej osoby, ale również jako ostateczne rozwiązanie mojego problemu. Wtedy przestałbym się łudzić, że mam szansę na czułość małżeńską. Albo znalazłbym sobie jakąś inną żonę o regularnym cyklu, mistrza NPR. Albo jakąś po wycięciu jajników, która jest niepłodna i czuje się z tym źle. Mógłbym cieszyć się wtedy pożyciem bez żadnych zahamowań i dałbym jej jeszcze sens życia. O to też nie mogę Ciebie jednak poprosić, Święty Mikołaju. Tak samo nie mogę prosić Cię o to, aby z jakichś tajemniczych medycznych powodów trzeba było mnie lub żonę ubezpłodnić.
Mógłbym też pójść do prostytutki, albo znaleźć sobie ekskluzywną kochankę. Ale za bardzo kocham swoją żonę i za bardzo zależy mi na zbawieniu mojej duszy. Najbardziej w takiej opcji pociągałoby mnie to, że w łóżku z prostytutką mógłbym się odblokować, bo wszystko byłoby z góry grzeszne i nie musiałbym analizować jakichś granic grzechu. Nie musiałbym się obnażać ze swej grzeszności, gdyż grzech założyłbym od początku. A petting z żoną jest grzechem i obnażaniem grzeszności przed najbliższą osobą. Jest komunikatem „chcę robić z tobą lubieżne czyny i wciągnąć Cię do swoich grzesznych wizji”. Czyli w realnym świecie o prostytutkę też Ciebie nie mogę prosić, Święty Mikołaju.
O co zatem proszę Ciebie Święty Mikołaju? O coś, co usunęłoby pustkę.
Czasami śni mi się sen, że dostaję nową tożsamość, nowe życie jak w grze komputerowej, jak świadek koronny. Jestem szczęśliwym i wolnym człowiekiem. Obudzenie się jest dla mnie zawsze kubłem zimnej wody. I o to proszę. Najchętniej chciałbym być znowu dzieckiem. Wypełniałbym wszystkie obowiązki dziecka najsumienniej, jak potrafię (tak, jak robiłem to w dzieciństwie). I byłbym szczęśliwy i rozumiałbym Boga tak, jak dziecko. Gdyż dla dziecka seks nie istnieje. I nie ma tej przeraźliwej konkluzji, że potrzebujesz czułości, a ceną za to ma być zapładnianie. I nie ma strachu przed potępieniem. Moją żonę mógłbyś uczynić też dzieckiem, na przykład moją siostrą. Wtedy cały dzień byśmy się bawili i bardzo dużo się do siebie uśmiechali. Bo teraz też często uśmiecham się do żony, a ona do mnie. Przez chwilę mam wrażenie szczęścia. Tylko potem idę do jakiegoś kąta i płaczę w samotności.
Chciałbym, aby w tym świecie dziecka, który bym otrzymał, nie istniał seks. A gdyby istniał, to nie taki, który by mi nakazywał płodzenie dzieci w bezwzględnym posłuszeństwie.


Marek


Śr gru 04, 2013 8:22 pm
Zobacz profil
Dyskutant
Dyskutant

Dołączył(a): Wt wrz 24, 2013 7:57 am
Posty: 251
Płeć: kobieta
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Re: NPR - List do św. Mikołaja
Uwazasz ze seks z prezerwatywa ześle cie na potepienie a mysli jakie masz nie ???

Jaka postawe wolał Bóg ? Faryzeuszy, ktorzy tak super wypełniali fizycznie wszystkie zadania "do upadłego" i brzydzili sie grzechem?
Czy grzesznika, celnika, ktory nie radził sobie z grzechem i wstydził sie swojego grzechu?

Dlaczego chrześcijanie zapominają, że Bog nas kocha? I nie jest zadnym dręczycielem.. podaje ręke kazdemu kto upada i nie daje rady?


Śr gru 04, 2013 10:16 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pt lut 06, 2009 11:03 pm
Posty: 1064
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: NPR - List do św. Mikołaja
Aleja napisał(a):
Uwazasz ze seks z prezerwatywa ześle cie na potepienie a mysli jakie masz nie ???

Jaka postawe wolał Bóg ? Faryzeuszy, ktorzy tak super wypełniali fizycznie wszystkie zadania "do upadłego" i brzydzili sie grzechem?
Czy grzesznika, celnika, ktory nie radził sobie z grzechem i wstydził sie swojego grzechu?

Dlaczego chrześcijanie zapominają, że Bog nas kocha? I nie jest zadnym dręczycielem.. podaje ręke kazdemu kto upada i nie daje rady?


Bóg mówi nie grzesz więcej. Bóg nie mówi grzeszcie sobie od woli, bo was kocham.


Śr gru 04, 2013 10:20 pm
Zobacz profil
Dyskutant
Dyskutant

Dołączył(a): Wt wrz 24, 2013 7:57 am
Posty: 251
Płeć: kobieta
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Re: NPR - List do św. Mikołaja
Piekło to jest cos co sami wybierami a Niebo mozemy tylko otrzymać.
Człowiek nie jest w stanie sam sie zbawić swoimi uczynkami.. a ty zdaje sie zaczales przyjmowac odwrotną postawe.


Śr gru 04, 2013 10:23 pm
Zobacz profil
Dyskutant
Dyskutant

Dołączył(a): Wt wrz 24, 2013 7:57 am
Posty: 251
Płeć: kobieta
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Re: NPR - List do św. Mikołaja
kacperek29 napisał(a):
Aleja napisał(a):
Uwazasz ze seks z prezerwatywa ześle cie na potepienie a mysli jakie masz nie ???

Jaka postawe wolał Bóg ? Faryzeuszy, ktorzy tak super wypełniali fizycznie wszystkie zadania "do upadłego" i brzydzili sie grzechem?
Czy grzesznika, celnika, ktory nie radził sobie z grzechem i wstydził sie swojego grzechu?

Dlaczego chrześcijanie zapominają, że Bog nas kocha? I nie jest zadnym dręczycielem.. podaje ręke kazdemu kto upada i nie daje rady?


Bóg mówi nie grzesz więcej. Bóg nie mówi grzeszcie sobie od woli, bo was kocham.


A czy ja napisałam grzeszcie do woli???
Przyjmowanie postawy i pojawiajace sie mysli, ze smierc żony to uwolnienie od problemu chyba cos powinno zasygnalizowac ???

Z drugiej strony promujący NPR i nauczyciele zarzekają sie, ze nie ma osob które nie mogą odczytać objawów płodności.... wiec nie wiem o co chodzi czy nauczyciele NPR mówia nie prawde? czy sa nieswiadomi tego ze mowia nieprawde?


Śr gru 04, 2013 10:26 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn maja 25, 2009 4:55 pm
Posty: 18250
Lokalizacja: Gdynia
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: NPR - List do św. Mikołaja
Cytuj:
Jaka postawe wolał Bóg ? Faryzeuszy, ktorzy tak super wypełniali fizycznie wszystkie zadania "do upadłego" i brzydzili sie grzechem?
Czy grzesznika, celnika, ktory nie radził sobie z grzechem i wstydził sie swojego grzechu?
Grzesznika - który ODWRÓCIŁ się od swego grzechu.
Tu nie ma "nie radzenia sobie z grzechem" tylko sprawa zdecydowania się na ten grzech.

Cytuj:
Dlaczego chrześcijanie zapominają, że Bog nas kocha? I nie jest zadnym dręczycielem.. podaje ręke kazdemu kto upada i nie daje rady?
Grzeszenie w nadziei na miłosierdzie boże jest grzechem przeciw Duchowi Świętemu (w ST określano to jako "kuszenie Boga"). Jest to wyjątkowo wielkie oszustwo szatana by Prawdę o Miłosierdziu Bożym zinterpretować na naszą szkodę - zachęcajac nas do grzechu.
Pisząc podobne słowa stawiasz się w roli pomocnika szatana, opamiętaj się człowieku.

Wracając do Autora wątku, jest tu parę motywów:
1. Motyw techniczny
Regularność cyklu nie ma nic do rzeczy w NPR "pełnej" (współżycie wyłącznie po owulacji)
Natomiast problem z brakiem objawów (np. temperaturowych) można rozwiązać przy użyciu nowoczesnej techniki (np. przy użyciu próbników badających bezpośrednio poziom hormonów)

2.Motyw etyczny
Miałem (częściowo mam) podobny problem. I co z tego?
Jak jest problem, to mam odrzucić zasady w kąt?
A gdyby (nie daj Boże) małżonka zachorowała tak, że w ogóle współżycie nie byłoby możliwe, to co? Mam może iść do "agencji towarzyskiej"?
Nie bracie. Zasady są ważne przede wszystkim wówczas, gdy ich stosowanie jest ciężkie.

3.Motyw żalu
Widzę w Twoim liście pewien żal - parafrazując: "ja żyłem jak Bóg chciał, nawet przed ślubem się wstrzymałem a tu, zamiast teraz korzystać do woli, Bóg do spółki z Kościołem zrobił mi taki paskudny kawał".
I ja... doskonale rozumiem ten żal.
Ale... spójrz na to inaczej.
Pomyśl, że właśnie takiego "supermena" (cudzysłów tylko częściowo usprawiedliwiony - wytrzymanie do ślubu to w dzisiejszych czasach jest coś!) Bóg dał Twojej żonie w Jej chorobie - dla Jej dobra. Całkiem zwyczajnie posłał Cię na trudniejszą służbę, bo kocha Twoją Żonę.

Powodzenia. Nie jesteś w łatwej sytuacji, ale takie już jest chrześcijaństwo - stawia przed nami duże wyzwania. Może pomoże Ci to co napisałem w "motywie technicznym"?

_________________
Obrazek
Więcej informacji tu http://www.analizy.biz/ksiazkiapologetyczne


Śr gru 04, 2013 10:43 pm
Zobacz profil WWW
Dyskutant
Dyskutant

Dołączył(a): Wt wrz 24, 2013 7:57 am
Posty: 251
Płeć: kobieta
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Re: NPR - List do św. Mikołaja
Barney czy człowiek, który odwrócił się od grzechu nigdy juz nie zgrzeszy ???

Acha no i ja nie mam na mysli grzeszenie do woli z nadzieja na milosierdzie Boze - zeby uzywac prezerwatywy i szaleć do woli. Tylko chcialam nakreslic ze ucieczka od jednego grzechu wprowadza go w drugi, w złą postawe.


Ostatnio edytowano Śr gru 04, 2013 11:01 pm przez Aleja, łącznie edytowano 1 raz



Śr gru 04, 2013 10:57 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn lut 04, 2013 6:06 pm
Posty: 1243
Płeć: kobieta
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Re: NPR - List do św. Mikołaja
grzech ciężki to grzech przeciwko Duchowi Swiętemu i złamanie 10 przykazań a nie użycie prezerwatywy.Teraz może macie oboje gorszy grzech bo grzech bojaźni, o nie dostanie sie do nieba,a to może się przerodzić w paranoje i źle się skończyć dla waszego zdrowia.


Śr gru 04, 2013 10:59 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pt lut 06, 2009 11:03 pm
Posty: 1064
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: NPR - List do św. Mikołaja
Aleja napisał(a):
Barney czy człowiek, który odwrócił się od grzechu nigdy juz nie zgrzeszy ???

Tu nie chodzi o brak grzechu, tu chodzi o brak akceptacji grzechu i nie grzeszenie z premedytacją.
Co innego zgrzeszyć i tego żałować, walczyć z grzechem, a co innego mówić Bóg mnie kocha, jest miłosierny, więc mogę sobie grzeszyć bo i tak mi wybaczy.


Śr gru 04, 2013 11:02 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn maja 25, 2009 4:55 pm
Posty: 18250
Lokalizacja: Gdynia
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: NPR - List do św. Mikołaja
Aleja napisał(a):
Barney czy człowiek, który odwrócił się od grzechu nigdy juz nie zgrzeszy ???
Może zgrzeszy, może nie.Nie o tym mowa.
Człowiek który zakłada - w sensie godzi się, zamierza popełnić grzech - nie odwrócił się od grzechu.
Kacperek świetnie to podsumował.
tesia napisał(a):
grzech ciężki to grzech przeciwko Duchowi Swiętemu i złamanie 10 przykazań a nie użycie prezerwatywy.
Owszem, użycie prezerwatywy także. Jest to cieżki grzech przeciw czystości i małżeństwu.
tesia napisał(a):
Teraz może macie oboje gorszy grzech bo grzech bojaźni, o nie dostanie sie do nieba,a to może się przerodzić w paranoje i źle się skończyć dla waszego zdrowia.
Bojaźń Boża to dar Ducha Świętego, a nie grzech. Oczywiście, jak każda rzecz dobra może się zdegenerować i przerodzić w coś złego - jednak nie grzeszyć ze względu na nadzieję Nieba to z pewnością nic złego.

_________________
Obrazek
Więcej informacji tu http://www.analizy.biz/ksiazkiapologetyczne


Śr gru 04, 2013 11:05 pm
Zobacz profil WWW
Dyskutant
Dyskutant

Dołączył(a): Wt wrz 24, 2013 7:57 am
Posty: 251
Płeć: kobieta
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Re: NPR - List do św. Mikołaja
A ja nie pisze o tym zeby ktos grzeszył z premedytacja i zaakceptował grzech !!!!! Myslisz ze gdyby uzyl prezerwatywy to bylby z tego dumny i to zaakceptował??
Ja naprzyklad wiem ze w wielu sytuacjach nie daje rady.. i wiem ze w pewnych potencjalnych sytuacjach ktore moga mnie spotkac tez bym nie dala rady.. ale nie jestem z tego dumna i wstydze sie tego przed Bogiem ale mowie mu otwarcie : nie umiem, nie potrafie a nie wyrywam sobie włosy i mysle ze śmierc mojego meza by mnie uwolniła... nie doprowadziłabym takiej sytuacji. A grzeszenie z premedytacja z liczeniem na milosierdzie Boze to bardzo powazna i skrajna postawa - i nie wiem dlaczego tak to zinterpretowałes..

"godzi się, zamierza popełnić grzech - nie odwrócił się od grzechu." - tu chyba powinienes napisać zamierza popełniac grzech caly czas bo jesli jednorazowo sie popelnia grzech - czyli świadome czynienie zła nie znaczy ze nie jest odwrocony od grzechu. Bo w tym znaczeniu co napisales to zaden czlowiek nie bylby odwrocony od grzechu.

Chodzi chyba o to zeby wiedziec co jest zle i dazyc do tego zeby tego nie bylo i tego unikac, prawda?


Śr gru 04, 2013 11:07 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Wt gru 18, 2012 3:33 pm
Posty: 1682
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: NPR - List do św. Mikołaja
Cześć kolego :)
dla Ciebie podłączam artykuł, może Ci się przyda, a może nie:
http://prasa.wiara.pl/doc/456162.Czy-Bo ... -o-heroizm

Może spróbujcie obserwację cyklu o ginekologa? Teraz wystarczy zbadać jeden hormon, żona umawia się na USG i ginekolog stwierdza, czy już jest owulacja, potrafi ocenić kiedy prawdopodobnie nastąpi albo czy już była.

Szczerze mówiąc żonie się nie dziwię, bo za zaszłam w drugą ciążę zaraz po miesiączce i w życiu bym się nie spodziewała.

_________________
Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra.


Śr gru 04, 2013 11:11 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn maja 25, 2009 4:55 pm
Posty: 18250
Lokalizacja: Gdynia
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: NPR - List do św. Mikołaja
Aleja napisał(a):
Piekło to jest cos co sami wybierami a Niebo mozemy tylko otrzymać.
Sąd polega właśnie na wyborze. To prawda że Niebo musimy otrzymać, ale ono już jest nam dane - a czy je wybierzemy zależy od nas.
Cytuj:
Człowiek nie jest w stanie sam sie zbawić swoimi uczynkami.
Słusznie. Nie sa one PRZYCZYNĄ zbawienia, a jedynie kryterium, na podstawie którego będziemy sądzeni.
I dlatego nie należy ich lekceważyć.

Aleja napisał(a):
A ja nie pisze o tym zeby ktos grzeszył z premedytacja i zaakceptował grzech !!!!! Myslisz ze gdyby uzyl prezerwatywy to bylby z tego dumny i to zaakceptował??
A jak interpretować pocieszanie człowieka który - jak na razie zwycięsko - walczy tym że Bóg jest miłosierny i jak sobie zgrzeszy to mu wybaczy?
Cytuj:
Szczerze mówiąc żonie się nie dziwię, bo za zaszłam w drugą ciążę zaraz po miesiączce i w życiu bym się nie spodziewała.
Dlaczego?
Zaraz po miesiączce to prawdopodobne przy krótkich cyklach - klasyka omawiana na kursach NPR.

_________________
Obrazek
Więcej informacji tu http://www.analizy.biz/ksiazkiapologetyczne


Śr gru 04, 2013 11:15 pm
Zobacz profil WWW
Dyskutant
Dyskutant

Dołączył(a): Wt wrz 24, 2013 7:57 am
Posty: 251
Płeć: kobieta
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Re: NPR - List do św. Mikołaja
Wiesz co moze żle to ujelam i brzmi to rzeczywiscie "zgrzesz, bedzie lepiej" ale nie to mialam na mysli tylko to ze mówi iz prezerwatywa ześle go na potepienie a tak naprawde postawa jaką zaczyna przyjmować chyba tez do tego prowadzi...

Nie wiem zreszta zatrudne to sa dla mnie tematy chyba... ja pewnie nie dalabym rady w takiej sytuacji wiec nawet nie wiem co poradzic....


Śr gru 04, 2013 11:18 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn maja 25, 2009 4:55 pm
Posty: 18250
Lokalizacja: Gdynia
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: NPR - List do św. Mikołaja
W takim razie przepraszam - na swoje usprawiedliwienie powiem że to nic osobistego a polemizować mogę tylko z tym co napisałaś, a nie z tym co zamierzałaś przekazać.
Wybacz proszę.

_________________
Obrazek
Więcej informacji tu http://www.analizy.biz/ksiazkiapologetyczne


Śr gru 04, 2013 11:25 pm
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 187 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 13  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 25 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL