Irbisol,
Cytuj:
Tylko że zwichnięta ręka przeszkadza w wypełnieniu misji. A strzał jak w kreskówce jest bardzo niecelny. No chyba że mieliśmy interwencję ...
Tak naprawdę trajektorie obiektów martwych w ramach tego wydarzenia, czy umiejętności ludzkie lub ich brak, moim zdaniem nie jest istotą tego problemu, więc przejdę dalej.
Cytuj:
Tak - mogło tak być. Ale jak to rozpoznasz?
Skąd wiesz, że to był faktycznie plan i interwencja, a nie że sprawy potoczyły się swoim biegiem bez ingerencji?
Właśnie to pytanie jest powodem powstania tego wątku.
Spróbuję to wyrazić bardziej jasno.
"Jakie to ma w ogóle znaczenie?"
Skoro możliwe, że wszystko jest "wiadome" i "ustalone" co do jednej klatki i atomu. Przynajmniej do czasu Nieba.
1 Koryntian 13
8 Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
Może jakąś odpowiedzią jest, że "wszystko jest cudem" (choćby, że to Wszystko się losowo nie rozpada w każdej "nanosekundzie"), tylko niektóre z nich są bardziej popularne (wręcz lekceważone), a inne mniej, niektórych niektórzy nigdy nie widzieli, niektórych prawie nikt nie widział nigdy.
Dlaczego akurat w tym przypadku powstało takie zainteresowanie czy to cud czy nie? Bo dotyczyło to Papieża na oczach tłumu? Czy policjanci lub wojskowi się doszukują cudów w tym, że trafili, albo nie zostali trafieni? Wydarzenia które mogły lub nie wynikać z NMDUC "nadzwyczaj możliwego do ujrzenia cudu".
A dlaczego Bóg miałby chcieć dawać takie cuda, które dawały by jasną odpowiedź? Jeżeli celem Boga jest, aby "nie widzieć, a uwierzyć", to jasne jest, że chce dawać takie, aby nie dało się udowodnić jednoznacznie ich cudowności lub nie.
I teraz powstaje podział społeczeństwa (tego co jest zainteresowane tematem) na:
a) tych co uważają, że to NMDUC
b) tych co uważają, że to nie jest NMDUC
c) tych co nie wiedzą czy to jest NMDUC (akt pokory):
c1) tych co JEST to dla nich istotne na tyle by spędzać na tym czas aby się dowiedzieć, czy to jest NMDUC czy nie (o ile to nie daremne)
c2) tych co NIE JEST to dla nich istotne na tyle by spędzać na tym czas aby się dowiedzieć, czy to jest NMDUC czy nie
Ja należę do c2.
c2-beta - nawet mi się nie chce otwierać akt sprawy
Zastosowania strategiczne tej sytuacji są przykładowe:
Ludzie rozmawiają ze sobą o Katolicyzmie. Hurra! Cel osiągnięty.
"Zasada celebrycka":
"Mówię o Tobie dobrze, czy źle, ale rozmawiają, coś może z tego wyniknąć.", takNMDUCe kłócą się z nieNMDUCami, takNMDUCe mogą nabrać pokory, że realnie nie mają 100% pewności, nieNMDUCe też mogą nabrać pokory i dowiedzieć się więcej o Boskiej Wszechmocy, takie tam.
Za to nieWiemAleChcęWiedzieć, może się dowiedzieć, że to chyba nie powinno być filarem wiary czy Papieżowi kula skręciła czy nie.
Gdy spotykają się ludzie o przeciwnych poglądach, a są one uskrajnione do postaci "pewności", to ktoś tu może nabrać pokory. (prawdy)
Bóg lubi pokorę. (prawdę)
Dodatkowo Papież Jan Paweł II i tak już jest męczennikiem na oczach kamer, zaświadczył swoim życiem.
Więc cele różne osiągnięte, bez konieczności ujawniania się.
To dopiero agent tajny. Przychodzi, robi swoje, wychodzi, a mówią że nie istnieje i się samo stało. Kto tak umie? Wszechmogący."Cud to jest słowo subiektywne". Dla Anioła raczej "nie jest cudem", że np. może latać (czy gołębia), albo że nie musi jeść. Jeżeli tak było zawsze, to jest to "normalne". Tak jak podejrzewam, że dla większości ludzi z dawnych czasów, samolot na niebie czy drony czy loty w kosmos to było coś niepojętego, dla nas "samolot leci, poleciał, o czym to mówiłem? dzisiaj znowu startuje jakaś rakieta w kosmos, co za nuda".
Gdy zrozumiesz "cuda", stają się "normalnością".
Bo może "cuda" są "normalnością niezrozumianą".
Jeżeli tak miało być, że na tym etapie pewne cuda stały się normą, a pewne stały się rzadkie dla ludzi, po to aby symbolizowały wydarzenia szczególne z Historii Zbawienia, to może być to potrzebne.
To co się nie wyróżnia, to jest często przegapiane.
Więc aby coś nie było przegapione, musi się wyróżniać.
Wydaje mi się, że takie "cudaBądźNieCuda" mogą być szczególnie ważne dla ludzi "małej wiary". Aby dać zapłon wierze, albo dołożyć ognia, który może przygasa.
Istotne jest, że metoda jest skuteczna, jak działa, to jest drugorzędne.
To, że nie da się jej przypisać Bogu może być zaletą a nie wadą dla planu.
Mateusz 10
34 Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.35 Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową;
36 i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy.
37 Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.
I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.
38 Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien.
39 Kto chce znaleźć swe życie, straci je. a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.
Niektóre wydarzenia wywołują dyskusje, które są ukryte/martwe.
Wtedy ludzie o przeciwnych poglądach mogą się poróżnić, aż (dla uproszczenia) dojdą do porozumienia.
Wielu ludzi lubi lecieć w głupa, udawać greka, pojawia się "coraz większa tolerancja do coraz większej ilości złych rzeczy" (kult wszechtolerancji, tylko bez tolerancji do nietolerancji zła), itd.
Nawet niejasne "cudaBądźNieCuda" mogą wzniecić gorącą dyskusję, która może promieniować i się rozwijać we wszystkich kierunkach religijnych, tam gdzie pojawiła się stagnacja między ludźmi, szczególnie na polu religijnym. Można by tak to analizować, ale sedno jest takie, że "cuda nie zawsze są po to aby dany ateista uwierzył".
Nawet to, że agnostyk wejdzie na forum katolickie i będzie się np. nabijał z Katolików, świadczy o tym, że ta "śmieszność" Go zaprowadziła do rozmów apologetycznych. A przy okazji Ci co nie chcą z tego bądź innego powodu sami uczestniczyć w rozmowie, mogą poczytać odpowiedzi na swoje niezadane pytania. Cel osiągnięty.
itd.
"Animacja rozmów religijnych."?
Więc przejdę dalej.
Cytuj:
Cytuj:
Nie musi.
Rachunek prawdopodobieństwa jest działem matematyki (która jest cała abstrakcyjna).
Jeżeli próbujesz wykorzystać go do tworzenia modeli mających na celu opisywanie rzeczywistości, to nadal musisz wykorzystać do tego tą abstrakcyjną matematykę.
Nie ma rachunku prawdopodobieństwa, który nie jest abstrakcyjny.
Właśnie o tym piszę. A ty abstrakcję narzucasz rzeczywistości.
Całe myślenie ludzkie może być abstrakcją.
abstrahować
1. od problemu
książk.
rozpatrując jakieś zagadnienie,
pomijać coś, co się uważa za mniej ważne
2. teorię
książk.
wyodrębniać
istotne cechy czegoś, tworząc
pojęcie ogólneAby pominąć abstrahowanie musiałbyś rozumiem posiadać całą możliwą "wiedzę" i umieć jednocześnie "unieść w pamięci krótkotrwałej" całą wiedzę o wszystkim jednocześnie w każdej chwili. To mi się kojarzy z Wszechwiedzą.
Nawet jak mówisz: "Chciałbym zjeść jabłko." to abstrahujesz od konkretnych egzemplarzy jabłka. "Nie jest istotne", czy jabłko jest trochę bardziej sferyczne, czy trochę bardziej elipsoidalne. Pół-zielone, czy ćwierć-zielone. "Jabłko to jabłko, możesz je zjeść.".
Abstrahujesz np. cechę o nazwie "jadalne" i co do ogólności tyle wystarczy. Nie badasz lokalizacji wszystkich atomów każdego jabłka, które zjadasz.
itd. Więc pomijając detale struktury atomowej każdego obiektu, o którym myślisz, abstrahujesz od tej struktury (która jest "częścią tego jabłka"), a pozostawiasz sprawę rozpoznaniu wzrokowemu ogólnemu, przybliżonemu ("przybliżenie abstrahuje od precyzji"), które nie daje "rzeczywistego pełnego obrazu jabłka".
Abstrahujesz od konkretnych sposobów jedzenia. Możesz jeść lewymi zębami, prawymi, na zmianę, itd. Abstrahujesz od tego, bo "jest to nieistotne dla wyrażenia tego co ważne".
Tak samo jest z używaniem rachunku prawdopodobieństwa do czegokolwiek. Jeżeli nie badasz konceptów teoretycznych (abstrakcyjnych modeli, naśladujących część cech obiektów z "rzeczywistości"), tylko próbujesz rachunek prawdopodobieństwa użyć jakkolwiek do "rzeczywistości" to używasz jakiegoś abstrakcyjnego modelu. Używając matematyki w jakimkolwiek temacie, abstrahujesz od detali. "4 jabłka" to jest abstrakcja. Bo abstrahujesz od detali każdego jabłka, które są inne. itd.
Jeżeli rozpatrujesz sobie model jabłka w głowie, to on nie musi pasować do rzeczywistości. Jeżeli tak się dzieje, że pasuje, to nie dlatego, że tak musi być, że obraz mentalny jabłka jest "sprzężony nierozłącznie" z "rzeczywistym jabłkiem". Każdy model może opisywać jabłko w kontekście niekompletnym. Atomy, kwarki, itd. itd. Dopóki nie masz "całej wiedzy" to abstrahujesz od czegoś. Abstrahujesz choćby od tego czego nie wiesz. (nie masz wyboru, ale jest to nadal "abstrakcja wymuszona niewiedzą")
"Rzeczywistość jest zawsze oddzielna od myślenia. Myślenie jest zawsze abstrakcyjne.". Chyba, że masz Wszechwiedzę.
Możesz mieć jak w komputerze:
Wejście danych (bodźce zewnętrzne) --> Przetwarzanie (rozumienie + "wiedza" dotychczas uzyskana = synteza) --> Wyjście danych (działanie w "rzeczywistości")
To co nazywasz "rzeczywistością" to rozumiem jest to "Wejście danych" (które może być np. Matrixowe, o czym już było). Więc to co nazywasz "rzeczywistością" (subiektywną) może wcale nie być "rzeczywistością obiektywną".
Nawet bez Matrixa, Twoje rozumienie danych wejściowych też może być wadliwe.
Ale dostajesz dane "podane do środka", i tam się coś z Nimi dzieje, ale "całe myślenie odbywa się niejako w oderwaniu od rzeczywistości, a potem porównywane z Nią". Jeżeli "daje to dobre efekty" to uznaje się model za przydatny. Co nie znaczy, że jest bezbłędny.
Musisz wierzyć, że dane wejściowe nie są Matrixowe i że mechanizm zarządzający "rozumieniem" nie jest "wadliwy".
To, że myślenie (abstrakcja) pomaga w zrozumieniu "rzeczywistości" (danych wejściowych z receptorów), nie jest oczywiste. Są ludzie, którzy mają defekty jawne w rozumieniu rzeczywistości. Mogą być "defekty niejawne" o których teoretycznie "nikt nie zdaje sobie sprawy" i wszyscy wpadają w ten sam błąd. A nawet teoretycznie wszyscy mogą być uwięzieni w błędzie po wieczność, bo sama istota ludzka "w esencji" może mieć defekt, który sprawi, że ludzie nigdy nie poznają prawidłowej interpretacji "rzeczywistości". I zawsze będą w błędzie.
Możliwe, że Twoimi argumentem, możesz "wylać z kąpielą myślenie".
Cytuj:
Dalej jest dyskusja o czym innym (fizyka, matematyka), jakkolwiek ciekawa. Jeżeli chcesz, załóż osobny temat.
Przeskoczyłem do kwestii bardziej w temacie, chociaż też nie do końca
Potraktowałem ten podtemat jako kontrargument.
Skupiam się na usuwaniu argumentów przeciw Bogu.
Jak dobrze pójdzie, w Niebie można sobie rozumiem gadać w nieskończoność o różnych rzeczach.
Cytuj:
Ale tu mowa jest właśnie o twojej ocenie.
Nie bardzo wiem jakie ma znaczenie moja prywatna ocena.
Moja ocena jest taka, że szkoda mi czasu dochodzić czy to był NMDUC czy nie. Tak samo ze Słońcami wirującymi, opłatkami z fragmentami ciała i krwi, całunami Turyńskimi, itd.
Na razie stoję na pozycji, że "wszystko jest cudem, tylko niektóre niektórych bardziej dziwią".
Cytuj:
Wg mnie też niektóre wydarzenia są niesamowite w sensie mało prawdopodobne - ale gdy się policzy, jak "często" występują, to nic niezwykłego w ich występowaniu nie ma. Dziwne by było, gdyby nie występowały.
Powtarzam ponownie, to są Twoje subiektywne opinie, bazujące na "arbitralnych założeniach" (wierze).
Aby ten wątek mógł wykroczyć poza "prywatne opinie" i służyć przekonaniu kogokolwiek do czegokolwiek, to trzeba ustalić wspólne ścisłe kryteria tego co oznaczają takie słowa jak:
niesamowite
mało prawdopodobne
"często"
zwykłe/niezwykłe
dziwne = nie rozumiem
W przeciwnym przypadku to jest rozmowa o prywatnych odczuciach.
Nie wiem czy warto, żeby brnąć do samego końca tej prawdopodobnie ślepej uliczki argumentacyjnej.
Cytuj:
Właśnie. Lepiej by było, gdyby się nie ujawniał i obserwował, jak ludzie się zachowują bez obietnicy nagrody i groźby kary.
To już wydaje się było wypróbowane.
Skończyło się Potopem.
Rodzaju 6
5 Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe,
6 żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się.
7 Wreszcie Pan rzekł: «Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni ziemi: ludzi, bydło, zwierzęta pełzające i ptaki powietrzne, bo żal mi, że ich stworzyłem».
8 [Tylko] Noego Pan darzył życzliwością.
Według hipotezy ateistycznej, to Boga nie ma i co najmniej od 6000 lat ludzie nadal są Źli. Dopiero co niedawno był Hitler, Stalin, itd.
Teraz też się różne rzeczy dzieją.
Miałby Bóg biernie patrzeć jak ludzie się torturują bez żadnych granic?
Bóg jest Miłością, w efekcie będzie się starał minimalizować cierpienia ludzkie potrzebne do uświęcenia. Jeżeli historia "bez ingerencji" spełnia to zadanie gorzej niż historia z ingerencją, to tak będzie. Co więcej historia "bez ingerencji" może nigdy się nie kończyć uświęceniem. (Jezus Chrystus zbawia, a nie człowiek sam siebie.)
Cytuj:
Wiara i wiedza to różne "stwory".
Już Ci witoldm odpowiedział.
Bez "wiary" nie ma "wiedzy".
O czym już dużo rozmawialiśmy.
W aksjomaty trzeba wierzyć.
A jak ustalisz, że (abstrakcyjna) zasada indukcji "działa"? (że możesz ją odnieść do "rzeczywistości")
Może użyjesz indukcji aby udowodnić indukcję?
"Stwierdzisz, że do tej pory działała (Czarne Łabędzie?), więc już będzie działać."
Czyli "PONIEWAŻ, jeżeli coś do tej pory działało, to będzie działać (zwane indukcją) ORAZ indukcja do tej pory działała, TO jeżeli coś do tej pory działało to będzie działać (zwane indukcją)"
Udowadniasz indukcję... przez indukcję.
Cykliczne myślenie.
Musisz wierzyć w działanie indukcji aby móc ją stosować wierząc, że to nie jest błąd. Aby móc udowodnić dowolną metodę rozumowania (wszystkie abstrakcyjne: dedukcja, indukcja, abdukcja) musisz wierzyć, że ona działa. I nie możesz jej udowodnić, żadną inną metodą, bo w tą metodę, którą udowadniasz inną metodę, też musisz wierzyć, że działa.
Na poziomie hipotezy ateistycznej "Bez "wiary", nie ma "wiedzy" ". (wiedza może być nadprzyrodzonym darem od Boga)
Podążając drogą "usunięcia "wiary" " rozbrajasz siebie samego ze wszelkich argumentacji, tracisz podstawy dowodzenia. Tym samym "nie masz podstaw twierdzić cokolwiek", w tym że "domyślny jest brak wiary".
Nie udowodnisz niczego na pewno, wobec czego musisz się odwołać do "wiary".
Wszystko co uważasz, że "wiesz" w realności jest "wiarą" albo pochodną "wiary", czyli też "wiarą". (poza "coś istnieje"?)
Cytuj:
Zresztą teraz mamy tysiące religii - wszystkie są prawdziwe i wszyscy ich wyznawcy znają prawdę?
Nie. Prawda jest jedna.
Więc ma rację jedna religia, albo żadna.
("ateizm" ["ateizmów" może być tyle co ludzi, ateizm_1, ateizm_8_miliardów] można też podłożyć pod "rozszerzoną religię" gdzie jest jakaś aksjomatyka [zbiór wierzeń/wyznanie wiary] ).
"Każdy ma swoje prywatne Wyznanie Wiary." (choć może być tego nieświadomy i może być ono zmienne z czasem)
" Kto "nie posiada zbioru wierzeń", ten nie możesz myśleć. "
Już rozmawialiśmy na temat "instyktu wiary".
Do tego, jeżeli różni ludzie mają różne elementy układanki, to możesz potencjalnie zdobyć "prawdziwą wiarę" m.in. przez konfrontację z innymi ludźmi i ich wierzeniami.
Więc hipotetycznie, gdybyś rozmawiał ze wszystkimi ludźmi Świata, którzy kiedykolwiek żyli i wszystkich "uczciwie" przekonał do Twojego wyznania wiary, to jest myślę argument wspierający, że to wyznanie wiary jest prawdziwe.
Jak ludzi boli by zaakceptować, że mogą w czymś nie mieć racji, a ktoś inny może mieć, to ten proces będzie trwał dłużej (np. tysiące lat).
Stąd może m.in. być nacisk na tępienie "pychy". Bo jak ktoś uważa, że "wie na pewno" coś czego "nie wie na pewno", to ciężko się rozmawia. Do tego jest to kłamstwo.
Cytuj:
Cytuj:
Może Twoja odpowiedź brzmi.
"Bez wiary nie może być Nieba."
Bóg jest Miłością, chce przebywać wspólnie z ludźmi w Niebie (a Niebo aby być Niebem musi spełniać pewne warunki). Aby to było możliwe, ludzie muszą do tego "dojrzeć" (uświęcić się).
Ale dlaczego po śmierci jest na to za późno?
Może w pewnym sensie nie jest. Zależy jak o tym myśleć.
Może można postrzegać to tak, że Czyściec jest tym miejscem, w którym "dojrzewa" ten, który nie dojrzał przed "Śmiercią", kto może w skończonym czasie "dojrzeć". Jeżeli są tacy ludzie, którzy są "nieskończenie uparci" by nie "dojrzeć" to może się to skończyć "nieskończonym Piekłem".
Można zacząć to od początku.
Czyli po co w ogóle "Niebo" i "Piekło" zamiast "wiecznej Ziemi".
Ziemia jest gorsza od Nieba.
Bóg jest Miłością, chce dla Nas to co najlepsze, a nie tylko "może być/ujdzie" (cyklicznie: miło, niemiło, miło, niemiło, miło, niemiło... ), a tym bardziej nie "czasem jest koszmarnie". (niektórzy popełniają samobójstwa)
Na Ziemi jest np. strach o przyszłość, w Niebie nie.
Strach jest "niefajny".
Z czego jest strach o przyszłość?
Z tego, że nie wiesz czy wydarzy się coś Złego czy nie.
Jeżeli nie wiesz co się wydarzy, ale wiesz, że samo Dobro, to tak naprawdę nie ma lęku. "Wszystkie niespodzianki są miłe."
"Spodzianki też są miłe."
Łukasz 11
9 I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam.
10 Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą.
11 Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża?
12 Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona?
13 Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą».
A dalej mamy:
1 Księga Królewska 18
20 Achab rozesłał polecenie wszystkim Izraelitom i zgromadził proroków na górze Karmel.
21 Wówczas Eliasz zbliżył się do całego ludu i rzekł:
«Dopókiż będziecie chwiać się na obie strony? Jeżeli Jahwe jest [prawdziwym] Bogiem, to Jemu służcie, a jeżeli Baal, to służcie jemu!» Na to nie odpowiedzieli mu ani słowa.
Może chodzi o to, że jeżeli ludzie się nieustannie wahają czy chcą odrzucić Zło NA ZAWSZE czy nie, to strach pozostaje, bo skoro nie zostało coś Złego odrzucone "permanentnie" to może wrócić. Jest strach.
Bóg chce dać "tyle Wolnej Woli ile jest to możliwe, bez robienia tego kosztem innej ważniejszej wartości", więc może nie chce usunąć z tego Świata niczego na zawsze "bez zgody wszystkich". (szacunek Boga do ludzi jako "element Miłości")
Hipotetyczna rozmowa:
Człowiek: "Jak mogłeś wyrzucić to zjawisko z Istnienia bez mojego pozwolenia? Tam mogło być coś Dobrego w tym worku na Śmieci.".
Bóg "Nie było tam nic Dobrego. Same Zło."
Człowiek: "Nie wierzę Ci, chcę to sprawdzić." ( <<<--- wiara )
Może dopóki cała cywilizacja ludzka jednogłośnie, W JEDNOŚCI, w "globalnym konsensusie" nie powie "nie chcemy już więcej NIGDY Zła, prosimy Cię usuń je Boże na zawsze", to Bóg nie wymusi tego na całym Świecie.
Takie wydarzenie, jeżeli do Niego dojdzie, "permanentne wyparcie się Zła przez wszystkie duchy", można umiejscowić rozumiem w czasie. I to wydarzenie historyczne, ten czas może się np. nazywać "Sąd Ostateczny".
"Sąd nad Złem czy zostanie skazane na NieByt?"
Potem będzie już tylko TAK albo NIE. Czas na wahanie się skończył, czas na ostateczną deklarację. "W lewo albo w prawo". "Na górę lub na dół."
Odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych:
(...)
A zatem pytam każdego z Was.
Czy wyrzekasz się grzechu, aby żyć w wolności dzieci Bożych?
W: Wyrzekam się.
K: Czy wyrzekasz się wszystkiego, co prowadzi do zła, aby cię grzech nie opanował?
W: Wyrzekam się.
K: Czy wyrzekasz się szatana, który jest głównym sprawcą grzechu?
W: Wyrzekam się.
(...)
Zło jest źródłem strachu. Jeżeli chcesz żyć (m.in.) bez strachu NA ZAWSZE, musisz usunąć Zło NA ZAWSZE.
Jeżeli dany człowiek za życia się o tym nie przekonał, że tak chce, Czyściec "może mu w tym pomóc".
Jednak Bóg wie w każdej chwili życia człowieka, co się by z Nim wydarzyło gdyby teraz umarł. Gdzie trafi ostatecznie. I może optymalizować kiedy jest dobre dla tej osoby i jednocześnie dla innych, by odeszła z tego Świata.
Hebrajczyków 11
5 Przez wiarę Henoch
został przeniesiony, aby nie oglądał śmierci. I nie znaleziono go, ponieważ Bóg go zabrał. Przed zabraniem bowiem otrzymał świadectwo, iż podobał się Bogu.
Co mówi Apostoł:
Filipian 1
21 Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk.
22 Jeśli bowiem żyć w ciele - to dla mnie owocna praca. Co mam wybrać? Nie umiem powiedzieć.
23 Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze,
24 pozostawać zaś w ciele - to bardziej dla was konieczne.
25 A ufny w to, wiem, że pozostanę, i to pozostanę nadal dla was wszystkich, dla waszego postępu i radości w wierze,
26 aby rosła wasza duma w Chrystusie przez mnie, przez moją ponowną obecność u was.
Jednak w momencie śmierci "dla Boga Wszechwiedzącego jest jasne czy skończony Czyściec pomoże czy nie". Może jeżeli masz w momencie Śmierci "usposobienie skłonne by w końcu się zmienić", to trafisz do Czyśćca, a potem do Nieba.
Ale warto pamiętać:
Litania do Ducha Świętego
(...)
Od
zuchwałej ufności w miłosierdzie Boże, wybaw nas, Duchu Święty, Boże.
(...)
Warunki mogą być bardziej w "staraniach" zgodnie z "możliwościami" niż w "efektach".
"Duchowa paraOlimpiada"?
Mateusz 23
4 Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą.
Mateusz 25
14 Podobnie też [jest] jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek.
15 Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz
16 ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć.
17 Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa.
18 Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana.
19 Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi.
20 Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: "Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem".
21 Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!"
22 Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: "Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem".
23 Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!"
24 Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: "Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał.
25 Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!"
26 Odrzekł mu pan jego: "Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał.
27 Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność.
28 Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów.
29 Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma.
30 A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz - w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów".Cytuj:
Nadal nie widzę tu potrzeby wiary.
Zaufanie jest jak "wiara w osobę".
Możesz wierzyć w konkretne zdanie, ale nie masz ku temu "podstaw ostatecznych". (przyjęte na wiarę)
Jedyną podstawą do "wiary ostatecznej" w cokolwiek jest Bóg.
Jeżeli nie wierzysz Bogu, to nie ma co wierzyć komukolwiek.
Jeżeli nie wierzysz, że "Zła nie ma i nigdy już nie będzie" (po rozpoczęciu Nieba), to się boisz, że spotka Cię w przyszłości Zło.
A komu można bardziej zaufać, że tak właśnie jest niż Bogu Wszechmogącemu, Wszechwiedzącemu, który jest Miłością i nigdy nie kłamie? Jeżeli Bogu nie uwierzysz, to nie uwierzysz tym bardziej człowiekowi. "Słowa każdego człowieka są mniej wiarygodne niż Słowa Boga." I będziesz się bał dalej.
Bez zaufania Bogu (wiary), nie pozbędziesz się strachu.
"Niebo ze strachem to słabe Niebo."
Cytuj:
Niestety, nic w tym celu nie robi.
To zdanie jest skonstruowane w formie "pewności", której mieć nie możesz, więc jest kłamstwem.
Możesz nie rozumieć tego co Bóg robi w Twoim życiu póki co, a z czasem możesz zrozumieć, że jednak robi.
Bo po co tu przyszedłeś pierwotnie na to forum i dlaczego tu trwasz?
Jakikolwiek nie byłby powód, powód ukryty może być taki, że zostałeś tu przysłany pod wymówką np. "udowadniania Katolikom, że są idiotami" czy jakimkolwiek innym. W rzeczywistości są to "sidła", Bóg Cię tak nasterował, byś tu przyszedł, by uzyskać odpowiednią ilość informacji, aby zbliżać się do Boga. Podobnie może być z innymi sytuacjami, że podrzucane są "niby losowe wydarzenia", które potem się ułożą w całe puzzle.
"Nawet nie będziesz wiedział kiedy i jak, a coś zaskoczy".
Mogę dać Ci też analogię do agenta wywiadu.
Mówią Ci "mamy agenta gdzieś tam".
A Ty mówisz "nie wierzę Ci udowodnij mi".
"Nie mogę bo ujawnię jego tożsamość i wtedy się plan zawali."
"Jak się nie ujawni to nie uwierzę."
"Nie zepsujemy planu, żeby było Ci łatwiej."
I tak to może być.
Mógł nie przyjść jeszcze czas na Ciebie, by otrzymać wiarę, która jest łaską. Jakbyś przeczytał Biblię, to mogłoby to być łatwiejsze.
Czytałeś w końcu tego Janka?