Pewnie każdy zauważył że pewne "nałogi"są społecznie akceptowalne natomiast inne są mocno pietnowane.Przykładowo gdy usłyszymy że ktoś wypala kilka papierosów dziennie jesteśmy zaniepokojeni rozwijającym się nałogiem u tej osoby,podobnie gdy ktoś przyzna się do spożywania dziennie 1 piwa czy 50 ml wódki jednak gdy ktoś powie że codziennie musi zjeść jakiś słodycz czy wypić kawe to raczej traktujemy jako normalke i takie zwykle niewinne przyzwyczajenie,czy taka postawa jest konsekwentna? Przecież mówi się już wśród naukowców o uzależnieniu od cukru które odpowiada za plage otyłości w USA i ogólnie na całym świecie,kawa to przecież kofeina a więc jeśli ktoś po nią sięga codziennie to w sumie jest uzależniony nawet jeśli spożywa tylko 1 kawe to jednak powtarza to dzień w dzień podobnie jak człowiek spozywajacy 50 ml wódki(raczej niezbyt szkodzi sobie ale nałóg to chyba jest jeśli trwa ten stan rzeczy dłuższy czas)Jak to wygląda z perspektywy chrześcijaństwa które mówi o wolności i nie poddawaniu się pod jarzmo niewoli? Co obrać za wyznacznik? Jeśli spożywamy przykładowo dziennie ilość alkoholu/kofeiny/cukru które są wg naukowców uznane za bezpieczne dla zdrowia to wtedy jest okej a nałóg/grzech jeśli przekraczamy i narażamy się na konsekwencje zdrowotne? Przyznam że ciekawią mnie wasze opinie gdyż utarło się że nałóg i spowiedź z tego to jeśli ktoś pali papierochy regularnie czy codzienie wypija jakiś alkohol a co z innymi substancjami/produktami?

Jak zbyt dużo siedzę na katolik.pl, to się z tego spowiadam. Nawet treści potencjalnie pogłębiające wiarę mogą odciągać od Boga, gdy się je nierozsądnie dawkuje.

Mi też się zdarzało za długo przebywać w Internecie zaniedbujac pewne obowiązki i wtedy tez spowiedź z tego.Ostatnio tez mysle aby kawy codziennie nie pić aby się nie okazało że jestem nalogowiec dlatego rozważam ograniczyć na tyle zeby nie było uzalezniania ze ja codziennie musze przyjmować określoną dawke kofeiny..tylko czasami w gorszy dzień jak juz bede sie tak beznadziejnie czuł to sie wzmocnie w ten sposób(spadek ciśnienia połączony z mała ilością snu wtedy człowiek czuje sie jak zombie)

Skrupulanctwo się leczy.

Mycie się jest nałogiem. Jak się nie umyjesz - czujesz się niekomfortowo, jak się umyjesz - polepsza się nastrój.
Jedzenie i picie (wody) też jest nałogiem. Jak się nie je i nie pije człowiek się źle czuje i mus coś zjeść i wypić.
W niedzielę jak nie pójdę do kościoła to też jakoś się źle czuję. Czasem mam potrzebę w ciągu tygodnia. Niechybnie to nałóg.




To sarkazm

Kiedy zastanawiałam się nad szkodliwością picia kawy postanowiłam zrobić próby wątrobowe. Lekarz się uśmiechnął i powiedział, że zmieniły się poglądy naukowe dotyczące szkodliwości picia kawy. Nic mi nie wyszło, więc gdzie szukać szkodliwośco skoro ja mam ciśnienie normalne w dolnej granicy? Więcej, kolejny lekarz przytaskał mi ciśnieniowy ekpres do kawy z informacją, że to najlepsza kawa z punktu widzenia medycznego. Postanowienia o ograniczenia z punktu widzenia nałogu poszły w niebyt; więcej, mój organizm sam mnie informuje, że ma dość. Zapominam, że kawa stoi w kuchni lub jestem po niej bardzo zmęczona. Wtedy idę na krótki odwyk.
Pewien zakonnik powiedział mi, że on znalazł inne rozwiązanie: pije tyle samo filżanek, ale zmniejszył ich pojemność. Skorzystałam z jego rady.

Mycie rąk w nerwicy natręctw jest objawem tejże nerwicy. Tyle, że tego nie leczy się ograniczeniem mycia, ale szuka przyczyn poza sprawami higienicznymi.
To samo może więc wskazywać na różne przyczyny.

Jasne,mycie jedzenie czy picie wody to wszystko jest potrzebne i niezbędne ale pytanie czy potrzebne i niezbędne jest picie napoju typu kawa czy energetyk czy zjedzenie loda/ciastka?(mówię o sytuacji kiedy to powtarza się dzień w dzień,że codziennie musi być kawa lub ciastko/lód itp) Dla mnie jest to niezrozumiałe bo jak ktoś powie że codziennie pije mały kieliszek nalewki to już większość powie że alkoholik a przecież dla zdrowia taka ilość nie jest szkodliwa..Co zatem przyjąć za WYZNACZNIK? Mi się wydaje że dawka,można w necie odszukać że człowiek bezpiecznie dla zdrowia może przyjąć 400 mg kofeiny dziennie a więc nie należy przekraczać 3-4 kaw dziennie a jak ktoś zaczynał powiedzmy kiedyś od jednej a teraz pije 5-6 na dzień to jest to już jakiś nałóg i szkodzenie sobie na zdrowiu...tak samo jedzenie codziennie słodyczy w zbyt dużych ilościach czy cos innego.No bo chyba trzeba za wyznacznik przyjąć dawkę która nie szkodzi nam bo wtedy okazałoby się że wszystko niemal jest nałogiem.Podobnie z Internetem,ktoś wykona swoje obowiązki jest juz weekend więc siada na katoliku.pl czy inne forum i przegląda gdyż ma czas na relaks i nie mierzy że 50 minut jest w normie a ponad godzinę to juz grzech nadużywania Internetu...co innego gdy ktoś nie zrobi wokół siebie i cały dzień na kanapie i tylko Internet i nic poza tym nie widzi to juz chore..

Jeden wypije dwie filżanki kawy i odczuwa kołatanie serca/niepokój/pobudzenie, inny wypije kolejną (nawet nie liczy) kawę wieczorem i śpi jak niemowlę. Zawsze słuchamy swego organizmu i w tak drobnych sprawach kierujemy się rozeznaniem i zdrowym rozsądkiem. Kawa kawie nierówna. Różnią się nie tylko ceną, ale i jakością.
W sprawach nałogów decyduje przymus. Możesz zrezygnować natychmiast, czy nie? Tu się patrzy.

Cenie sobie o. Szustaka za to, że zastosował na sobie 'post Daniela'. Myślę, że to miało/ma dobry wpływ na jego zdrowie. Mimo tego, że post ma swoje zalecenia, o. Szustak łamał go przez picie kawy, co też zapowiedział, że będzie robił. Rozumiem, że kawa pobudza metabolizm, ale o. Szustak przyznał, że nie potrafi bez niej funkcjonować. Raczej nie patrzę na takie podejście jak na nałóg, bo nie wiem, jakie zło mogłoby się stać dzięki wypiciu jednej dawki kawy (rozwodnionej lub nie) przez zdrowego człowieka.

O. Szustak o regułach postu Daniela i piciu kawy:
https://www.youtube.com/watch?v=jkJg0_zTyeU&feature=youtu.be&t=346

Jak dla mnie, o. Szustak mógłby na całego zająć się promowaniem zdrowego sposobu odżywiania się. Fajnie to robi, ma dużo energii i pewnie ludzie słuchaliby go.

O. Szustak ma talent aktorski, więc wszystko co ugra to się dobrze sprzedaje. Jest osobowością medialną i celebrytą, oni jednak sa zwykle bardzo powierzchowni. Sam dzieli ludzi, ktorzy są za i przeciw w kluczu: tak myślę. Niektórzy jednak są za lub przeciw, bo mają więcej wiedzy. Dieta czy post mają tyle niewiadomych zdrowotnych, że niech lepiej nie sprzedaje tego w opakowaniu kto chce niech pości. Leczo Szustaka może służyć stu szustakom, ale kilku zaszkodzi.
W diecie opartej o białko pochodzenia zwierzęcego masz pewność, że wprowadzisz aminokwasy egzogenne, w roślinnej i to z wyłączniem strączkowych trzeba rzetelnej wiedzy. Beczka Liebiga się kłania; ona dotyczy zasad odżywiania wszystkich organizmów, poczawszy od roślinnych na człowieku skończywszy. Dzisiejsze rośliny to też nie te, które jadano w czasach starożytnych. To co służy Azjacie niekoniecznie Słowianinowi. Poszczenie więc też może być nałogiem. Coś się robi dla Pana Boga, tak naprawdę chce się schudnąć, ale wiedzy na temat tego jaką ma wartość to co się je, nie ma. Wiele chorób, w tym nowotworowe przebiega bezobjawowo prawie do stanu zaawansowania a post Daniela jest tu wykluczony. Znam osobę, która stan zmęczenia leczyła jakimiś chińskimi ziółkami, zmieniała też diety na modne w danym czasie; to zmęczenie było jednak objawem choroby nowotworowej a ziółka pomogły jej wcześniej umrzeć.

Kawa też pobudza dziewięć osób na dziesięć, jedna może wypić bezośrednio przed snem. Pije ją z przyzwyczajenia jako napój i do prawie stu lat. Inni pić nie mogą. Po jej odstawieniu i powrocie potrafi działać efektywniej, ale różnie z tym jest.

Kiedyś poscilem surowiej i potem jak chciałem zmienić zasady postu miałem skrupuły czy nie idę na łatwiznę i nie grzesze..jednak ważne jest aby nie porównywać się z innymi bo albo wyjdzie jacy to jesteśmy wspaniali albo w drugą stronę że inni to się umartwiaja a ja to niewiele..i faktycznie można się zdolowac

We Francji czy Wloszech picie kieliszka wina do posiłku jest norma i niky nikogo od alkoholików nie przezywa.czy to jest żle i grzeszne? NiE. To kwestia kultury. W Polsce pic sie nie bardzo umie, jak już pic to na umór.
W życiu nie chodzi też o to żeby wszystkiego odmawiac i trakyować zjedzenie ciastka czy lodów jako coś złego. Jak ktoś je za dużo to pozna tego skutko w posytaci utycia.
A istnieje coś takiego jak grzech naduzywania internetu? Jesli sie zaniedbuje przez to obowiazli to tak, ale rozgraniczanie ze 50 min ok a 1h już zle to absurd

A co jest złego w piciu wina? Nie rozumiem? Nie można się upijać, nie można się uzależnić ale wypicie lampki wina do obiadu czy kolacji jest jak najbardziej dobre.

A kto pisał że jest złe?

Widać coś źle przeczytałem na telefonie.