Dobra pamięć to podstawa. Diagnostyka natomiast wymaga operowania tą pamięcią i twórczych rozwiązań. To nie nauka gamy i pasaży, ale wirtuozeria. To różnicowanie i czasem drobiazg wychwycony spostrzegawczością, właściwym kojarzeniem faktów ratuje człowiekowi życie. Znów wypowiadasz się o czymś o czym nie masz pojęcia. Dobra pamięć jest przydatna miłośnkom krzyżówek i analitykom zajmującym się filozofowaniem zamiast sprawami życia.

Są takie zawody, które wymagają ustawicznej nauki. Do takich zawodów należą zawody medyczne. Książki z 5. letnim stażem mogą być przestarzałe. Literatura medyczna to czasopisma w j. angielskim i przede wszystkim drogie szkolenia, przede wszystkim zagraniczne. Tam zapoznaje się lekarz z osiągnięciami nauki. Inaczej jest wyrobnikiem.
Nie lekceważ ludzi, którzy cię przerastają, by siebie tym dowartościować. Skupisz się bowiem na tych najsłabszych, by siebie podciągnąć w rankingu dobrego samopoczucia. Porównasz się z konowałami a nie artystami.

A doktoryzowanie się wymaga prowadzenia badań. Metodologia jest przypisana medycynie i specjalizacji a nie biologii. Przegląd literatury obejmuje wykaz prowadzonych badań o podobnym charakterze przez innych badaczy i to ujmuje się w rozprawie doktorskiej. Ma taki sam charakter jak rozprawa weterynarza, zootechnika czy biologa ogólnego. Ten sam schemat.

Chyba za dużo seriali medycznych się naogladlas merrs. Lekarze leczą procedurami i głównie tym. Dodatkowo kompletnie nie słuchają pacj note i czasem im szkodzą.

Merss niesamowicie dużo projektuje i zwykle myli się kompletnie w ocenie tutejszych dyskutantów.

W Polsce lekarz ma aurę półboga, całkowicie niesłusznie. Marzy mi się by lekarz w Polsce miał taki status jak w Chinach.

Byłem jakiś czas temu u lekarza. Zdiagnozował mi dwie poważne choroby, których jak się później okazało nie mam. Przy okazji chciał mnie uszczęśliwić lekami.
Tak więc są lekarze i lekarze. Warto zweryfikować diagnozę u innego specjalisty.

Diagnostyka jest przed leczeniem. Czytaj co napisałam. A diagnostyka to wiedza twórcza. Na podstawie rozpoznania, interakcji z innymi czynnikami medycznymi (np współistniejące choroby) przechodzi się do wyboru metody leczenia. Czasem jest kilka i tu proszony jest pacjent, by dokonał wyboru lub lekarz wybiera najlepszą dla danego pacjenta, znów twórczy wybór. Nie płacą mu za dzielenie się wiedzą, więc nic nie wiesz, nie znasz jego procesów myślowych, ale piszesz slogany jak wyżej. Za dużo zarabiają, to boli...homo sovieticus w pełnej krasie. Nawet w konstytucji nie masz zapisu, że leczenie za darmochę.
Są pacjenci, którzy wiedzą lepiej i wracają po konsultacji z drem google w stanie, który jest terminalnym. Tak kończy się czasem lekceważenie lekarzy przez domorosłych myślicieli. Raka potrafią leczyć sobie chińskimi ziółkami czy witaminami. A covid to tylko przeziębienie czy grypa...Tylko po covidzie leci taki pacjent do doktorka, bo chce skierowanie do sanatorium dla covidowców, na rehabilitację...znów na koszt państwa. A zachorował po koronaparty i bał się szczepień. Na sanatorium się załapał.

Koziels
Bo tak się postępuje. Tyle, że znalazłeś tego drugiego lekarza. Należy wybierać lekarza po rozpoznaniu, a nie z przypadku. Masz wybór i rozum.

merss
Kiedy słyszę, albo czytam, takie pitolenie jak twoje darmowej opiece zdrowotnej albo leczeniu na koszt państwa to zawsze mam wrażenie że to jakiś/jakaś umysłowo ułomna ameba która nigdy nie słyszała o podatkach.
A składka zdrowotna to kuźwa na co idzie?

Poczytaj sobie: zacznij od Konstytucji i zapisu o prawie do dostępu a nie darmowej opiece. Składki to nie darmocha (za darmo w Konstytucji masz, ale ukraińskiej i tam nawet nakłady państwa na służbę zdrowia są 2x wyższe niż w Polsce). Na Ukrainie masz za darmo (teoretycznie oczywiście), w Polsce są składki i dodatkowe ubezpieczenia. W przypadku pandemii dochodzi jednak do spraw wydolności tej służby. Zabranie anastezjologów z oddziałów szpitalnych do leczenia covidowców powoduje, że sale operacyjne czekają puste. Lekarze zabiegowi nie operują. Nudzą się lub pracują gdzie indziej.
Ta sprawa się powtarza. Nie ma systemu medycznego leczącego ludzką głupotę, więc potrzeba przymusu. Kiedyś mnie uczono, że kiedy podasz obowiązek pacjentowi to należy przyjąć, że będzie dobrze, gdy zastosowanie będzie w granicach 40-50% (statystycznie). Pewnie dlatego wszystkie obostrzenia przyjmowałam ze stoickim spokojem. Osobiście potrzebuję jedynie tylko wiedzy o biologii wirusa...tu spotkałam się z chaosem, więc pozostają mi ogólne środki ostrożności. Koronaparty jednak odpada. To coś innego niż obowiązek pracy i związane z tym ryzyko infekcji. Pomoże tylko dbałość o układ odpornościowy i dobre samopoczucie.

Takie rzeczy to tylko w serialach merrs, gdzie wszystko jest super lekarze wszystko uwzględniają i wpadają na genialna diagnozę pod koniec odcinka.
Apropp tej świetnie diagnostyki uwzględniającej choroby współistniejące i tym wspaniałym procesie o której piszesz, ostnio moja koleżanka chora na toczeń od 10 lat była w szpitalu. Lekarze oczywiście na wywiadzie zebrali i formacje o jej zdrowiu ale przez to że ani jej nie słuchali ani widać nie czytali dokumentacji miała wyrzut stanu zapalnego.
Zglaszala że ma problemy z tarczyca ale nikt nie uwzględnił tego i przy robieniu jej tomografu użyli kontrastu z jodem. Powinni zrobić zdjęcia bez kontrqstu. Lub poprostu zrobić rezonans który nie ma jodu w kontrqscie.
A kolejny przypadek miała też w innym szpitalu który świadczy o tym że lekarze w większości nie widzą nic poza procedurami, otóż wszystkim pacjenta na oddziale robili test na glukozę, a koleżanka ma insulinoodpornosc, rozmawiała z 3 lekarzami czy nie można przełożyć testu bo będzie się po nim źle czula, nie mogla przed nim pić wody przez 8h a i przed pobierali 3 razy krew do testu. A była na dużej dawce sterydów, przez co nie mogla wytrzymać 2-3 h bez picia wody, dodatkowo pękły jej żyły.
Efekt był taki, że po siodmym wkłuciu, gdzie nie udało się założyć welfromu i sie bardzo denerwowala , poszła do pokoju lekarskiego i powiedziała że nie zgadza się na ten test.Dwie godziny później przyszła inną doktor prowadząca i powiedziała żeby się nie martwiła, bo sterydy podwyższają poziom glukozy i ten test nie byłby bardzo wiarygodny, lepiej zrobić go z jakiś czas gdy dawka sterydów będzie niższa. Tak że procedury rządzą światem i życiem.
Takze polecam zejść na ziemie.

Są ludzie: emocjonalne wampiry. Widzą świat w czarnych barwach i chcą swym czarnowidztwem zarazić innych, wmawiają im, ze to jedyne okulary. To diagnoza tego co czytam: jedna pani, druga pani i pani Goździkowa też umarła. Nie znoszą, by inni byli dobrzy i jeszcze do tego mieli więcej pieniędzy niż im partia daje. Leczenie tej przypadłości to też procedura: unikać takich ludzi, robić swoje i pomagać innym, wierzyć w kwalifikacje lekarzy, gdy są nam polecani. Są ludzie dobrzy i emocjonalne wampiry...trzeba tym pierwszym podciąć skrzydła, ośmieszyć, bo tak wampir emocjonalny ładuje swe emocje.
Kowid odsłania te postawy: za dużo lekarze zarabiają i są konowałami...

https://wydarzenia.interia.pl/raporty/r ... Id,5690347
Robi się ciekawie

Marek Sobolewski publikuje kolejne zestawienie liczby testów pozytywnych na 100k, do procentu "wyszczepienia" województw.





oraz dla Europy:




Coraz bardziej hipoteza że "szczepionki" powodują jakąś formę AIDS (nabyty syndrom nieodporności) wydaje się prawdopodobna.

W każdym razie, jak Pan Marek stwierdza, obostrzenia tylko dla osób niezaszczepionych są w świetle tych niezaprzeczalnych faktów całkowicie nieracjonalne.

Są też ludzi slepi na fakty a poziom wypowiedzi wskazuje że swą wiedzę opierają na serialach bo prawdziwego polskiego szpitala na oczy nie widzieli.

A czy jak ja dostanę zakrzepu po obowiązowej szczepionce i umrę, a chciałam żyć, to co na to jego sumienie?

Moja śmierć będzie dla niego tylko rzadkim NOPem, ceną jaką warto zapłacić za to, żeby on czuł się bezpieczny, co gorsza - niezależnie od tego, czy to jego poczucie bezpieczeństwa ma jakiekolwiek racjonalne uzasadnienie.

Przecież po to sie zaszczepił, żeby nie bał się takich pelikanów. A jakoś dziwnie się składa, że to pelikany, które wg mędrców telewizyjnych masowo konają pod respiratorami, czują się bezpieczniej przy zaszczepionych niż zaszczepieni przy pelikanach...

Słaba jest Wasza wiara w skuteczność tej szczepionki. Słabsza niż moja wiara w moją własną naturalną odporność.

Płaskoziemcy też przedstawiają setki wykresów, rysunków i schematów; tyle, że mimo tego w płaską Ziemię mało kto wierzy, bo akurat wiedza geograficzna jest już dziś powszechna. Medyczna i statystyczna - niestety nie.

Poza tym dochodzi zjawisko bardzo dobrze widoczne na tym forum (niestety, nie tylko na tym) - ludzie mający trochę rozeznania i trwający przy rozsądku po prostu w pewnym momencie mają dość "dyskusji" z absolutnymi bzdurami, które "udowadniają" antyszczepionkowcy, woląc udzielać się w dyskusjach mających trochę więcej sensu.
W przeciwieństwie do nich "antyszczepionkowcy" w poczuciu misji i z ogniem w oczach, poświęcają na te androny sporo czasu - kopiując i przepisując od swoich internetowych guru. Po prostu nie szkoda im czasu na bzdury.

Stąd dominacja antyszczepionkowców i innych foliarzy w Internecie, choć w rzeczywistym świecie nauki stanowią niewiele znaczący margines.

Może u ciebie to wiara i to by wiele tłumaczyło. Ja się opieram na wiedzy i dlatego jestem zwolennikiem zabezpieczania się w postaci szczepień.
Barney ale ile razy można odpowiadać na bzdury wypisywane przez foliarzy?