Ciekawe w ilu polskich parafiach po mszy parafianie zostają na "herbatę i ciastko" jak w zachodnich.

Może trzeba wyjść z taką inicjatywą, zamiast tylko mieć pretensje? Herbata i ciastko spadną niczym manna z nieba? Nie trzeba ich najpierw kupić, zrobić?
Ktoś musi to zorganizować.. I nie, niekoniecznie ksiądz to ma organizować - on może ogłosić z ambony że jest taki "event", a resztą zajmują się.. tadam! Parafianie.

Herbata i ciasto?! Czasem mam wrażenie, że w KK w dzisiejszych czasach nie robi się miejsca dla mężczyzn.

To żadna rozrywka siedzieć jak baby i plotkować przy herbatce w ciepełku. Dawniej apostołowie i naśladowcy mieli przygody, niebezpieczeństwa, nawet zwykłe spotkanie chrześcijańskie na modlitwe było ryzykowne, bo prześladowali. Działali, jeździli, robili jakieś cuda, walczyli, uciekali, burwersowali przemowami, poznawali pogan, nawracali.
A dzisiaj? Kocyk, kołderka, herbatka i ciasto.

ŚJ mają przygody, bo chodzą nawracać, mają wspólne zajęcia, misje. Ludzie ich opluwają a oni walczą jak żołnierze.

Skoro tak tęsknisz za akcją to może pojedziesz na misje?

czekam tylko na słowo papieża "do broni, odbić Ziemię Świętą". Albo "palić czarownice", "niszczyć budynki organizacji gender".

Przecież teraz KK jest silniejszy niż 2000 lat temu. Moglibyśmy zmasakrować wszystkich innowierstwo na terenie Polski i wyplewić pogaństwo.

Oj Ludzik, Ludzik. Nie sztuka walczyć, jak się ma uzbrojone po zęby zaplecze..
Chcesz adrenalinki? To może tak np. Syria? I nie, nie z karabinem w ręce. Z wyprawą humanitarną. Jakiś czas temu był tu u nas człowiek bardzo przerażony i zszokowany tym co się tam dzieje, wrócił z misji humanitarnej i nie wiedział, czy podjąć się powrotu tam. I nie był to strach o swoje życie. Znajdź sobie wątek, poczytaj.
Takie raźne hasełka jak wyżej to najlepiej wygłaszać przy pomocy klawiatury komputerowej - to nic nie kosztuje.

ŚJ jakoś mają misje i są żołnierzami.

Jeśli się nie mylę, ŚJ nie mogą być żołnierzami.

Są "żołnierzaim" swojego ugrupowania.

Jak się do tej Syrii dostać i co miałbym tam robić?

Musiałby się zgłosić do jakiejś organizacji pomocowej (Ochojska, Caritas?) która tam działa i być przeszkolonym np. w ratownictwie medycznym, w logistyce czy co tam potrzebują, do tego języki (perfect) i końskie zdrowie.. Nie przewiozą Cię tam jako turystę, musisz być tam do czegoś przydatnym.

tego nie wiesz. Wyidealizowany obraz świadków jest fałszywy. To normalni ludzie, mają swoje sympatie i antypatie, wojenki sąsiedzkie itd. Więc jeśli interesuje Cię 'sztuczna' obecność kogoś obok - to dowolna sekta to załatwi - bo oni tak działają, że udają przyjacielskość, żeby zwabić kolejną ofiarę. Ale chyba nie o to Ci chodzi...

O tym swoim przyjacielstwie wśród ŚJ napisałem w oparciu o:

https://www.youtube.com/watch?v=1hUg3w1IZM0

oraz o opowieści mojego znajomego ŚJ z pracy, który łazi z kumplami na basen i w różne fajne miejsca, a od ŚJ się odgradza chociażby nie jeżdżąc na imprezy integracyjne (nawet wyjscie na piwo po robocie).


Z tymi wolontariatami w Syrii czy coś to jak nie jesteś jakimś medykiem, pielęgniarką czy żołnierzem to pewnie jest tak, że trzeba bylić z własnej kieszeni. Nie dość, że nie zarabiasz to jeszcze musisz builić. Kiedyś się interesowałem wyjazdem do RPA czy Kenii by uczyć murzynów np. informatyki. Chciałem jechać nie po to by pomóc tylko dla przygody i nauczenia się lepiej angielskiego. Ale okazało się, że za wszystko musisz bulić samemu. Pół roku stracone.

od nie ŚJ* oczywiście się odgradza

Chciałbyś przeżyć przygodę i jeszcze żeby ktoś za to zapłacił? ot cwaniaczek...
Akurat parę dni temu rozmawiałem z dwiema dziewczynami które były na misjach - jedna 2 miesiące (wakacje) w Kazachstanie, druga 14 miesięcy w Afryce gdzieś. Nie wiem na jakich warunkach tam były, wiem tylko że przez Stowarzyszenie Misji Afrykańskich (http://www.sma.pl) oraz Wolontariat Misyjny Salvator (http://wms.sds.pl/) i akurat w tym drugim jest tak: