Czy katolik powinien obligatoryjnie korzystać z narzędzia bojkotu ekonomicznego i społecznego dla osób i instytucji wrogich katolicyzmowi?

Byłem niedawno w pewnym zakładzie usługowym, siedzę w małym biurze czekając na zakończenie usługi i obsługi, rozglądam się po ścianach a tam wlepka rozmiaru mniej więcej 10x15 cm z przekreślonym księdzem i napisem "Nie wpuszczam księdza po kolędzie" i logo antyklerykalnego czasopisma "Fakty I Mity".

Ja na pewno już nie skorzystam z tego zakładu.

A wy jak się zachowujecie wobec dowodów na antykatolicyzm usługodawców, producentów?

Takim bojkotem, to i Ty stracisz Wespecjan i ci usługodawcy, a zły się cieszy bo zyskał.

Czy nie lepiej spróbować porozmawiać dlaczego ulegli nagonce na księży (jeżeli ktoś tak ostentacyjnie jest cięty, to pewnie będzie do rozmowy chętny)?

Ale w jaki sposób ja stracę bojkotując jakiegoś usługodawcę, który jest antykatolicki? Dopóki jest konkurencja a więc i wybór, ja klient nic nie tracę.

Żeby to miało sens, powinieneś jeszcze zakomunikować owym gagatkom, dlaczego ich bojkotujesz.

Jeżeli udałeś się do nich bo świadczą dobrą usługę, to rezygnując tracisz dobrą usługę. Chyba że konkurent robi lepiej. Ale to wtedy raczej zysk rezygnując ze słabszych. Ale jeżeli rezygnujesz z dobrych umiejętności ze względu na głupotę tego który świadczy usługi, to czy nie jest to też Twoja strata?

Brawo,że nie skorzystasz, tylko powiedz właścicielowi dlaczego.

Myślę, że są 2 szkoły tzn aktywna można na wyjściu otwarcie powiedzieć do takiego: już nie skorzystam z Pana/Pani usług, bo widzę, że jest Pan antykatolicki i także będę odradzał swojej rodzinie i znajomym. Albo pasywnie, nic nie powiedzieć i nie korzystać. Ta pierwsza ma taką zaletę, że może się taki zastanowi, ale wada jest taka, może tylko bardziej ukryć oznaki swojej antykatolickości a "pod stołem" będzie robił nadal swoje i może jeszcze po złości bardziej intensywnie. Ta druga ma taką zaletę, że robimy swoje, ale bez zbędnych polemik i sporów, ale wada jest taka, że ten usługodawca pozostanie bez refleksji. Myślę że wybór ścieżki postępowania akatolika jeśli już zdobędzie się na bojkot - będzie zależeć od jego charakteru.

Jeśli antykatolicki usługodawca świadczy usługi niższej jakości lub porównywalne z konkurencją przy tej samej cenie, to rezygnując z niego oczywiście nic nie tracę materialnie (i tak najczęściej jest).

Jeśli jednak zdarzy się, że antykatolicki usługodawca świadczy lepsze usługi przy tej samej cenie, to nie korzystając z jego usług ja osobiście mogę stracić materialnie (wydać więcej u konkurencji w stosunku do jakości) ale poświęcając swoje dobro materialne, idę w kierunku dobra wyższego, które w tym wypadku jest nie futrowanie wrogów katolicyzmu, by mieli jak najmniejsze możliwości energomaterialne szkodzenia Kościołowi jeśli to robią poprzez propagandę i wspieranie materialne następnych wrogów katolicyzmu (np poprzez datki, ich czas i pracę na rzecz antykatolickich przedsięwzięć, organizacji czy partii politycznych). Ponadto bojkot od strony katolików może skłonić takiego usługodawcę czy producenta, przedsiębiorcę, jeśli nie podejmie nawrócenia, ale jest chytry - do zaprzestania czy zmniejszenia aktywności czy propagandy antykatolickiej.

Jest jeszcze jeden najcięższy przypadek: kiedy nie ma wyboru i jest tylko jeden usługodawca otwarcie antykatolicki. A więc wtedy stoimy przed wyborem czy w ogóle zrezygnować z usługi czy nie. Stracić dla Chrystusa, czy nie? "A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej".

Jeśli ten człowiek ma napis "Nie wpuszczam księdza po kolędzie," tzn., że pewnie kiedyś musiał przyjmować księdza po kolędzie. Jawi się pytanie, dlaczego teraz tego nie robi. Raczej byłoby bez sensu byłoby, gdyby ateista miał taki napis. Księża chodzą po kolędzie do swoich parafian i jeszcze trzeba wizytę umawiać, czy jakoś inaczej dać księdzu znać, że chce się go przyjąć.

To była gotowa naklejka z gazety "Fakty i Mity", sądzę więc raczej, że ta osoba była czytelnikiem tej gazety i ogólnie utożsamiała się z tamtejszymi antykatolickimi i antyklerykalnymi treściami i to była taka manifestacja tych poglądów. Oczywiście, że ten człowiek mógł mieć jakąś historię sporów z klerem, ale temat jest uogólniony: czy warto bojkotować antykatolickich usługodawców i producentów?

Chyba zapytałabym, czy oferta biznesowa tej osoby wyklucza katolików.

Mareta, słuchaj, jeżeli dobra usługa, to lepiej by nie rezygnował i wytłumaczył usługodawcy dlaczego mimo głupoty usługodawcy nie zrezygnuje z usług. I oczywiście napomnieć głupka by się ogarnął i zaczął się nawracać, bo obudzi się z ręką w nocniku!




Wespecjan, ale wlepka rozmiaru mniej więcej 10x15 cm z przekreślonym księdzem i napisem "Nie wpuszczam księdza po kolędzie" i logo antyklerykalnego czasopisma "Fakty I Mity" świadczy o tym że ten ktoś ma wypraną głowę antykościelną propagandą i potrzebuje ratunku. To jest po prostu rezultat oglądania telewizji, słuchania radia, czytania prasy głównego ścieku. Tego typu zachowań ze strony usługodawcy nawet nie można nazwać walką z Kościołem, a raczej odreagowywaniem na to czego się nasłuchał, naczytał w gównym nurcie. Co innego gdyby ten usługodawca wspierał np. przemysł aborcyjny, albo wykupywał katedry i przerabiał na burdele, to oczywistym jest by nie korzystać z jego usług choćby były najwyższej jakości.

No ale przecież nie o to chodzi, pieniądze zwykle takim nie śmierdzą. Pytanie jest czy katolikowi powinny cuchnąć ich antykatolickie przekonania, propaganda i aktywność, na tyle by nie korzystać z takich usługodawców, by ich nie futrować?

x. prof Chrostowski opowiadał kiedyś kiedy "dialogował z żydami", wyznawcami judaizmu, że musiał im kupić egzemplarze N.Testamentu do omawiania Ewangelii Św Mateusza, bo powiedzieli że za darmo to oni mogą wziąć ale nie kupią, bo "nie wolno im wspierać przedsięwzięć chrześcijańskich". W NY chyba jest "Diamond district", gdzie ortodoksyjni żydzi handlują biżuterią i dolary od gojów im nie śmierdzą.

Ale Pan chce sprowadzić temat do nalepki z gazety, a ja tylko dałem taki przykład, ale temat jest zupełnie ogólny: czy wspierać usługodawców otwartych antykatolików?

Może Pan mieć rację, że na jakiegoś płytkiego antyklerykała i antykatolika może podziałać rozmowa czyli impuls informacyjny, ale ja sądzą, że będzie to jeden na tysiąc. Bodźce informacyjne działają tylko na niektórych ludzi i to zwykle nie na tych z przeciwstawną opinią tylko na tych bez wyrobionej opinii. Ale za to bodźce energomaterialne działają na większość. Kiedyś kolega mi opowiadał jak to będąc nastolatkiem "dla zabawy" z kolegami rozbijali jakąś skrzynkę przy wiejskiej remizie OSP. Ktoś zadzwonił po policję i policja przyjechała i nie dała im żadnych upomnień, żadnych mandatów, nawet ich nie zapytała o imię i nazwisko, tylko każdy z nich od razu dostał kilka mocnych ciosów pałką policyjną i ich wypuścili. Kolega mi mówił, że tak bolało, że do dzisiaj pamięta i nigdy od tego czasu już "tak się nigdzie nie bawił".

Uderzanie po kieszeni, to jest bardzo silny bodziec energomaterialny.

W tym konkretnym przypadku, który przedstawiłeś, pytałabym, czy nie robi interesów z katolikami, czy chce ich do swojego biznesu zniechęcić. Raczej nie czułabym się w takim biznesie "Welcome," a po co mam się pchać tam, gdzie publicznie dają znać, że mnie nie chcą. Jest jakaś szansa, że ten człowiek miał personalny zatarg z księżmi ze swojej parafii.

Proszę Pana, tylko chciałem zaznaczyć, żeby nie traktować wszystkiego jako atak na Kościół, że nie każdy kto zamieszcza tego typu wlepkę jest tak naprawdę atakującym Kościół ( Kościołowi przy okazji się dostaje). A raczej ofiarą, która atakuje podsunięty przez wrogów Kościoła wypaczony obraz Kościoła. I gdy taki zmanipulowany człowiek zostanie uświadomiony w jakiej iluzji tkwi, to przeprosi Kościół, bo uświadomi sobie, że bez Kościoła nie ma życia.
Zgadzam się, że atakujących Kościół na pewno nie wspierać w jakikolwiek sposób, choćby nie wiem co.