Świętowanie rocznic, ważnych wydarzeń, to rzecz w społeczeństwie normalna. Zastanawiam się jednak czy świętowanie wszelakich zdarzeń ma nie tylko sens, ale czy jest społecznie dopuszczalne. Zauważyłem w mediach, że świętuje się m.in. rocznice powstania więzień będących z zasady instytucjami represji... mam mieszane uczucia z tym związane. Nie chcę przedstawiać swojego stanowiska, aby nie „zabarwiać” odpowiedzi. Chciałbym poprosić Forumowiczów o opinię, czy obchodzenie rocznic powstania więzień w Polsce jest zasadne? Wiąże się ono bowiem ze skomplikowaną sytuacją społeczno-polityczną powojennej historii państwa polskiego.
.
.
.

Świętowanie wszystkiego jak leci nie ma większego sensu. Chyba nikt nie wyobraża sobie "50-lecia szaletu miejskiego"
No, ale więzienie to instytucja. Jeśli jakiś urząd może mieć jakieś małe obchody swojej rocznicy, to więzienie też, ale raczej więźniów bym do tego nie mieszał bo takie "święto" raczej ich nie uszczęśliwi.
Ale jakieś przypomnienie w mediach to może być, gorzej jakby jakiś festyn zrobili.

A to że więzienia są to raczej dobrze. Gdyby ich nie było trzeba by powrócić do karania toporkiem i sznurkiem.

A dlaczego by nie?

Za mało toporków i sznurka. Zresztą co to za sznurek rodem z CHRL.
A i drzew szkoda Poza tym;kto by wieszał Katów już nie ma, nawet rzeźników jak na lekarstwo...

Wiezienie to tylko plot-ogrodzenie, bo nie zawsze wiadomo po ktorej stronie tak naprawde sa wiezniowie.

Choćby dlatego, że nie można wnieść o rewizję wyroku (wobec ujawnienia nowych faktów) po wykonaniu takiej kary. A pomyłki i tzw. "wrobienia" zdarzają się i niesłusznie skazani żyją nadzieją że kiedyś prawda ujrzy światło dzienne i wyjdą z wiezienia.

Są też sprawy nie budzące wątpliwości. Kara śmierci powinna być wykonywana jedynie w takich przypadkach.

Odciski palców, DNA, grupa krwi? Skorumpowane organy ścigania i wymiar sprawiedliwości na tym polu też sobie poradzą.

Trynkiewicz mówiący otwarcie, że gwałcił i zabijał a po wyjściu z więzienia zrobi to podobnie?

Nie, powinien pozostać w więzieniu do końca życia. Nawet w jego przypadku nie można wykluczyć, ze został zmuszony do przyznania się. Nie mam w jego przypadku takiej spiskowej teorii ale wykluczyć tego nie można.

A czy dałoby się go zmusić do przyznania się gdyby wiedział, że czeka go za to śmierć? Pewnie byłoby znacznie trudniej.
Zakładając jednak taką ewentualność, nie powinien zapadać żaden wyrok. Albo uznajemy, że ktoś jest winny i karzemy go z całą surowością, albo nie karzemy go wcale.
Poza tym lata spędzone w więzieniu również są czymś nieodwracalnym. Na wolność nie wyjdzie już ten sam człowiek. Więzienie nie zabije jego ciała, ale zabije duszę. Tak więc, Twój argument nie stosuje się tylko do kary śmierci, ale także do wieloletniego więzienia.

Żywego skazańca można wypuścić dokonawszy rewizji wyroku. Nie nam wyrokować, jak więzienie zmieni człowieka. A zabitego nie nie wskrzesimy.

a jeśli ktoś dostanie 25 lat i umrze w więzieniu po 10 latach? już nie ma możliwości rehabilitacji i wypuszczenia. W zasadzie dostał karę śmierci z 10cio letnim przetrzymywaniem...

No i co w związku z tym? Zabijać zamiast wsadzać do więzień?

Są sprawy, tak jak sprawa Trynkiewicza, w których praktycznie nie mamy żadnych wątpliwości co do winy. Tylko ich powinna dotyczyć kara śmierci.
Jakieś znikome wątpliwości można mieć zawsze. Na kamerze był brat bliźniak, w laboratorium wszyscy byli przekupieni, każdy świadek kłamie a sam oskarżony został zmuszony do przyznania się... Pewnie raz na kilkaset lat na całym świecie ktoś zostałby skazany niewinnie. Czy to powód żeby rezygnować ze sprawiedliwego i potrzebnego systemy? Powinniśmy w takim razie zrezygnować również z transportu samochodami, samolotami, statkami i koleją. Prawdopodobieństwo śmierci niewinnej osoby jest w ich przypadku o całe rzędy wielkości wyższe.