witoldm napisał(a):
Tylko jest ale, jakim kosztem się to odbywa, oraz czy są one niezbędnymi osiągnięciami. Kogo więc na często ekstrawaganckie wynalki stać?
Trudno to ocenić. Wiele osób żyjąc w "świecie minimum" mogło by być nieszczęśliwymi i to nieszczęście może utrudniać ewangelizację.
A mi się wydaje, że nie jest intencją Boga, żeby życie człowieka (przynajmniej nie każdego) było "jedną wielką drogą krzyżową", złożoną z samych cierpień i poświęceń, bez prawa do wypoczynku, rozrywki, itd.
To też zależy od usposobienia osoby.
Jedna osoba patrzy jak drugi się cieszy bo ma i choć sam nie ma to dostaje "namiastkę" tego czego być może w tym życiu nie zazna. Jeden się "złości, zazdrości". Drugi się cieszy, bo jakby nikt tego nie miał, to nie mógłby tego nawet zobaczyć.
Kwestia czy ktoś woli "zobaczyć a nie mieć", czy "nie zobaczyć"?
Poza tym nie wiadomo jak to stanieje z czasem.
witoldm napisał(a):
Jak Musk- od tesli, rzuca samochodem w przestrzeń kosmiczną. Niewiadomo czemu, raczej dla sensacyjnego wrażenia i reklamy.
Ludzie lubią sensacyjne wrażenia.
Ludzie w biznesie rozrywki zarabiają obecnie bardzo duże pieniądze, a nawet są zaliczani do "elit" co może sugerować, że ludzie potrzebują w życiu rozrywki i są skłonni wydawać na nią bardzo dużo pieniędzy. Choćby, żeby umilić sobie życie pomiędzy cierpieniami tego życia, coby potem "z większą radością" przystępować do czynności niekoniecznie miłych.
Albo żeby znaleźć sobie jakieś zajęcie wypełniające czas, dające radość.
Na Świecie istnieją też tacy ludzie, którzy się nudzą.
witoldm napisał(a):
Albo też i to, jak długo będzie można przeznaczać zasoby, na eksperymentowanie.
Tak długo jak chce się mieć rozwój techniki.
Chyba, że ktoś wymodli wiedzę.
Ale niektórzy nie wierzą, że to jest możliwe, więc zostają im eksperymenty.
witoldm napisał(a):
Bez zrównoważenia rozwoju, do tego dojdzie, wcześniej czy później.
To już brzmi jak proroctwo.
Różnie być może.
"Czarne łabędzie".
Jak uda im się np. "okiełznać" energię fuzyjną, czy inne rzeczy, to wiele problemów może się "sama rozwiązać".

witoldm napisał(a):
Znam nawet ze swych doświadczeń, że mnóstwo usprawnień, zmian, czy nowatorskich rozwiązań. Kończy się na jednostkowym ich uzyskaniem i pożytkiem. Dalszego ciągu one nie mają, czasem dużo później widzę że ktoś inny, to realizuje i staje się to często nagłaśniane jako rewelacja.
Mam więc pytanie, ile cennych działań ludzkich się marnuje na świecie?
Niektórzy taki model przedstawiają "cyklu życia produktu":

Czas jest zmarnowany gdy nie przynosi efektów. Dowiedzenie się co nie działa może być potrzebnym krokiem na drodze do wynalazku. Czy warto było ponieść koszta, różne mogą być odpowiedzi.
Rzekomo to powiedział Edison:

witoldm napisał(a):
Wziąźć sprawy w ręce zarządzających, oby świadomych tego zagadnienia.
Tu jest ukryte założenie, że tacy istnieją.
Jak nie to jest problem, bo trzeba dać kogoś kto "najmniej się nie zna".
I dalej to widać różne skutki.
Do tego nie zawsze ten co "najmniej się nie zna" jest zatrudniany.
witoldm napisał(a):
To tak by sam temat, nie stał się tylko jeszcze jedną reklamą, lecz by zgłębiać w nim całość spraw z nim związanych.
reklama
działania, których celem jest zachęcenie do kupienia towaru lub usługi
Nie miałem takiego celu w tym temacie by reklamować.
PeterW napisał(a):
Bez tego nadal żylibyśmy w lepiankach lub ziemiankach (chociaż nie wiem - bo to są wynalazki), zajmowali się zbieractwem (bo że roślinki daje się celowo rozmnażać, uzyskując uprawy - to też wynalazek), polowanie (a co dopiero hodowla - patrz poprzedni nawias) to może jedynie przy pomocy kamieni- kiepsko - jedynie padlina (dobrze żeby była świeża) jako źródło mięsa i to surowego, chyba że upieczone w ognisku powstałym naturalnie (od pioruna).
Tak.
Trzeba by ustalić definicję "wynalazku".
witoldm napisał(a):
Bo co z tego jeśli trudzi się jedna grupa ludzi, a druga niczego urzytecznego w zaprezentowanym wynalazku nie widzi.
Niektórzy piszą, że dobry marketing nie polega na tym, że robisz produkt a potem szukasz nabywców.
Tylko szukasz czego chcą ludzie, a potem to robisz.
Jedno podejście, robisz co Ci się podoba i ponosisz konsekwencje.
Drugie podejście, dowiadujesz się czego ludzie potrzebują i tym się zajmujesz.
Po to też są całe grupy ludzie. Bo jeden umie wynajdować, drugi projektować, trzeci produkować, czwarty marketingować, piąty dystrybuować, szósty zarządzać, itd.
witoldm napisał(a):
Czyli chodzi o różną pod twórczość podpadającą działalność typu wymyślnych zdobniczych elementów, czy rysunków. Tu jakoś nie zobowiązujące zainteresowanie jest.
Ludzie mają wolną wolę.
Nie mają chcieć tego co chcesz im dać.
Chcą to co chcą, a Ty możesz im to dać, albo nie.
witoldm napisał(a):
Jak wynalazł, to ma wiedzieć co i do czego to jest użyteczne. Oraz wiedzieć cały ciąg zastosowań. Swe dzieło doprowadzić do doskonałości. Inaczej opracować go do wszystkich możliwych zastosowań.
Nie wiem ile pośród inwestorów jest takich ludzi co tak uważają.
Rzeczywistość może zweryfikować złe podejście.
Rynek jest dynamiczny jak i ludzie, "którzy go tworzą".
A gdyby tak było, to by znaczyć mogło, że ten wynalazek ma mało zastosowań, skoro "jednemu zespołowi" udało się znaleźć "wszystkie zastosowania".
witoldm napisał(a):
Niestety to tylko laik takie myślenie posiada. Wynalazczość to ogromny poświęcony czas, trzena to uszanować.
Nic nie trzeba. Mamy wolną wolę.
A jak sam mówisz, że część z tego czasu i wysiłku może być poświęcone na darmo, bo np. "Chciałem sobie takie coś wynaleźć, bo wydawało mi się fajne... a teraz ludzie, dlaczego nie chcecie tego kupić? Przecież jak ja uważam, że to jest potrzebne, to każdy inny też powinien."
Są też ludzie co wynajdują np. urządzenia tortur czy "wynalazki mordujące". Nie wiem czy należy szanować ich wynalazczość.
witoldm napisał(a):
uważając że rozumieją że dla wynalazczości trzeba być mądrym.
Powiedzenie komuś, że "coś trzeba" wiele razy nie kończy się żadnym efektem.
Trudno też zdefiniować jasno, co to jest "mądrość". Różne są opinie w tym temacie.
witoldm napisał(a):
Miałem nadzieję że Kościół który uważałem za zbiór ludzi mądrych. W razie czego który to będzie oparciem w takich sytuacjach. No niestety to tylko moje nieznanie możliwości Kościoła.
Kościół jako taki rozumiem służy do zajmowania się wiarą, a nie nauką.
Nauką bardziej by odpierać zarzuty "rzekomo naukowe".
W jaki sposób Kościół (rozumiany jako wierni czy duchowni?) miałby się zajmować nauką i techniką?
Założyć "Politechnikę im. Jezusa Chrystusa"?
I jak byś promował katolicyzm poprzez wynalazczość?
witoldm napisał(a):
Tak więc nie widzę tu wsparcia, porównując do tego, jak jest wspierany sport, czy wszelka twórczość. To ja tu nie widzę zbliżonego wsparcia.
Kościół zajmuje się rozumiem u podstaw tworzeniem "relacji międzyosobowych".
Nauka często jest przebywaniem z przedmiotami, nieraz w samotności albo w niewielkich grupach, w zamkniętych pokojach.
Sport, sztuka, rozrywka, gromadzi ludzi w większe skupiska i jest bardziej skupiona, na tworzeniu relacji między ludźmi, niż między ludźmi a przedmiotami (mogę uznać, że np. planeta Ziemia, też jest "przedmiotem") czy zasadami fizyki.
Do tego nauka, technika często jest uciążliwym procesem. Wspólne denerwowanie się niepowodzeniami może jest jakimś motywem tworzenia relacji międzludzkich.
Ale często ludzie preferują tworzyć relacje międzyludzkie w miłej atmosferze, z rozrywką, jedzeniem, piciem, muzyką, brakiem obowiązków, terminów, powiązania z zarobkiem, itd.
To wszystko uproszczone.
witoldm napisał(a):
Ileż to polskich naukowców i zwykłych inżynierów musiało o ile mogło szukać swego za granicą naszego kraju.
Nie wiele poradzisz na to, że Polski na coś może nie stać.
Np. na program lotów kosmicznych.
Można by dyskutować na temat tego w jaki sposób dany kraj się dorobił historycznie, aby teraz stać go było na rozwój nauki. Podpowiedź: Czasem morderstwa, kradzieże, niewolnictwo, itd.
witoldm napisał(a):
A tym co się trudzą bardziej wynalazczością, bo takie mają predyspozycje. To kłody pod nogi, albo zwykła znieczulica.
Nie wydaje mi się, aby tacy ludzie byli najbardziej poszkodowani z ludzi na świecie.
Każdy człowiek ma swój krzyż, jeden nie ma co jeść, a drugi jest biedny bo nie chcą kupić jego wynalazku.
Wielu "wynalazców" może się też wynosić ponad "zwykłych ludzi" i może to jak są traktowani niektórzy nie jest niezasłużone?
witoldm napisał(a):
O takie problemy mi chodziło. Że innowacyjność nie jest dobrze wykorzystywana. A z niej można zwłaszcza na przyszłość uzyskać wiele. Tego nie widać, jeśli się nad takimi sprawami ktoś nie pochyli. Nie wiem czy tylko mnie te sprawy obchodzą. N ale ktoś musi o tym też myśleć i pisać. By z kolei inni to podchwycili i za tym poszli.
Niestety łatwiej jest mówić, że coś jest źle, niż wymyślić jak zrobić coś lepiej w konkretach.
Zarządzanie rozwojem naukowym i technicznym Świata czy nawet jednego państwa, czy nawet jednej uczelni, nie wydaje mi się łatwym zajęciem.
Tymbardziej, że podstawą nauki jest to, że tworzymy coś, czego nie było... czyli tak jakby "tworzymy coś, co nie wiemy czym będzie", więc trudno też przewidzieć jakie problemy powstaną i czy to w ogóle jest możliwe na tym poziomie technicznym jaki mamy obecnie.
Ile już utopiono pieniędzy np. w elektrownie Fuzyjne?
Może po prostu albo się robi trochę "na ślepo" albo się modlisz o inspirację od Boga.