Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz mar 28, 2024 2:22 pm



Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 131 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 5, 6, 7, 8, 9
 4 Przykazanie Boże. CZCIJ OJCA SWEGO I MATKĘ SWOJĄ 
Autor Wiadomość
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Pn lut 02, 2015 7:51 pm
Posty: 600
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: 4 Przykazanie Boże. CZCIJ OJCA SWEGO I MATKĘ SWOJĄ
Przeczytałam Wasze wszystkie odpowiedź i wniosek jaki z nich wyniosłam jest tylko jeden -urwać kontakty z rodziną i nie dawać żadnych pieniędzy matce. Przyjęłam to do wiadomość. Innego rozwiązania nie ma.


Pn paź 12, 2020 9:46 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm
Posty: 16877
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: 4 Przykazanie Boże. CZCIJ OJCA SWEGO I MATKĘ SWOJĄ
Jest jeszcze jedno. Zacząć naprawę siebie. Jeśli to zostawisz tak jak planujesz to na bank codziennie będziesz myśleć o nich. A może jednak powinnam? A może nie mają co jeść? I będziesz jeszcze więcej w ich w domu nie będąc w nim fizycznie.
Przegadaj sprawę z Bogiem: panie Boże ja jestem rozbita i nie wiem gdzie jestem. Pomóż mi to wszystko sobie poukladać tak, bym nie musiała żyć nie swoim życiem. Pomóż mi poskładać i pokochać siebie.
Nie graj w żadne podchody, żadne gierki. Najlepeiej napisz do mamy. By nie przeszkodziła ci w tym co chcesz jej zakomunikować. I napisz o sobie, o tym że nie masz siły być jej opiekunką i matką. Musisz poskładać siebie, bo inaczej nigdy nie wyjdziesz na prostą. I potrzebujesz na to trochę spokoju. O nic jej nie oskarżaj. Możesz wspomnnieć, że wszystko co jej wczesniej powiedziałaś jest aktualne i liczysz, że poradzą sobie do czasu, gdy ty siebie pocerujesz. Będą obecni w twoich modlitwach.
Zrobiłaś dużo, jesteś samodzielna finansowo. Teraz czas na samodzielność w innej dziedzinie.

Jeśli chcesz to doprowadzić do końca to powinnaś się spodziewać, że ona nie pozwoli ci podjąć tej decyzji. Żeby nie zrywać kontaktów definitywnie, po prostu powinnaś to przeczekać nie wchodząc w jakiekolwiek rozmowy. Przegrasz, jeśli to zrobisz..Jesteś na razie za słaba, by oprzeć się jej manipulacjom. To najgorszy scenariusz, bo być może zareaguje wspanialomyslnie.


Pn paź 12, 2020 10:01 pm
Zobacz profil
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Pn lut 02, 2015 7:51 pm
Posty: 600
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: 4 Przykazanie Boże. CZCIJ OJCA SWEGO I MATKĘ SWOJĄ
merss napisał(a):
Jest jeszcze jedno. Zacząć naprawę siebie. Jeśli to zostawisz tak jak planujesz to na bank codziennie będziesz myśleć o nich. A może jednak powinnam? A może nie mają co jeść? I będziesz jeszcze więcej w ich w domu nie będąc w nim fizycznie.
Przegadaj sprawę z Bogiem: panie Boże ja jestem rozbita i nie wiem gdzie jestem. Pomóż mi to wszystko sobie poukladać tak, bym nie musiała żyć nie swoim życiem. Pomóż mi poskładać i pokochać siebie.
Nie graj w żadne podchody, żadne gierki. Najlepeiej napisz do mamy. By nie przeszkodziła ci w tym co chcesz jej zakomunikować. I napisz o sobie, o tym że nie masz siły być jej opiekunką i matką. Musisz poskładać siebie, bo inaczej nigdy nie wyjdziesz na prostą. I potrzebujesz na to trochę spokoju. O nic jej nie oskarżaj. Możesz wspomnnieć, że wszystko co jej wczesniej powiedziałaś jest aktualne i liczysz, że poradzą sobie do czasu, gdy ty siebie pocerujesz. Będą obecni w twoich modlitwach.
Zrobiłaś dużo, jesteś samodzielna finansowo. Teraz czas na samodzielność w innej dziedzinie.

Jeśli chcesz to doprowadzić do końca to powinnaś się spodziewać, że ona nie pozwoli ci podjąć tej decyzji. Żeby nie zrywać kontaktów definitywnie, po prostu powinnaś to przeczekać nie wchodząc w jakiekolwiek rozmowy. Przegrasz, jeśli to zrobisz..Jesteś na razie za słaba, by oprzeć się jej manipulacjom. To najgorszy scenariusz, bo być może zareaguje wspanialomyslnie.


Szczerze ? Ja nic nie będę do niej pisać .Do niej nic nie dotrze ,może mnie zwyzywa na pożegnanie jedynie. . Podczas sprawy rozwodowej gdy siedziałam w ławce na sali ona zarzekała się ze przed Sądem że broniła mnie przed agresją ojca ,ze stawała w mojej obronie, a moja babcia to potwierdziła w zeznaniach.. powiedziała też że sama nigdy nie podniosła na mnie ręki... że gdy ojciec mnie molestował to również stawała w mojej obronie.. a to wszystko brednie które opowiadała ze względu na to że chce wyciągnąć od ojca alimenty.

Gdy po rozprawie się jej spytałam czemu tak perfidnie kłamie to myślałam ze mnie pobije z wściekłość. A ja mam się jej z z czegoś jeszcze tłumaczyć ?


Pn paź 12, 2020 10:29 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm
Posty: 16877
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: 4 Przykazanie Boże. CZCIJ OJCA SWEGO I MATKĘ SWOJĄ
Mimo tego ogromnego żalu i cierpienia odejdź nie zrywając za sobą mostów. Dla siebie samej, by nie chodziły za tobą wyrzuty sumienia. One cię sprowadza szybko do domu. Poczujesz chwilową uilgę, ale nie ruszysz się ze sobą ani kroku. Dlatego wspomniałam o liście i takim napisaniu, że musisz się oddalić 'na pustynię'. Wszystko co miałaś jej do powiedzenia, zostalo powiedziane. Nie zrywając mostów ustaw sama granice. Na razie musisz mieć spokój. Spróbuj poszukać dobrego terapeuty, który ułatwi ci przepracowanie tego co przeżyłaś.


Pn paź 12, 2020 11:33 pm
Zobacz profil
Dyskutant
Dyskutant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N paź 18, 2020 7:22 pm
Posty: 167
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: 4 Przykazanie Boże. CZCIJ OJCA SWEGO I MATKĘ SWOJĄ
Szacunek dla rodziców, hmm.
A co jeśli jesteś rodzicem? Jak wzbudzić szacunek swoich dzieci? Czy możesz kogokolwiek zmusić, żeby cię kochał? Nie. Żeby cię szanował? Nie. Co więcej, czym bardziej zmuszasz - tym bardziej wzbudzasz niechęć. Możesz wymusić, co najwyżej, respekt, lęk, wreszcie nawet nienawiść - a taki efekt nie ma nic wspólnego z szacunkiem czy czcią. Tak jak łono matki jest pełne czci - za troskę jaką obdarowało, tak samo jej dłonie, jej serce. Chcesz być szanowany - szanuj małe serduszko. Chcesz być kochany - kochaj małe serduszko swojego dziecka. Okazuj to! Wsłuchaj się w ten mały cud, w jego emocjonalne potrzeby. Kto będzie wierny w małym ten będzie wierny w dużym - bo wielkie rzeczy zawsze składają się z małych lub wyrastają z małych. Dlatego, kto troszczy się o małe rzeczy - już troszczy się o te wielkie. Jak niewielu z nas dostało taką prawdziwą troskę od rodziców.

Kto nie posiał - ten nie będzie zbierać - naturalna konsekwencja i pretensje można mieć tylko do siebie a nie do dzieci - że nie szanują (a mają za co?).

__________________________________________________________ _
https://www.dyskusje.katolik.pl/viewtopic.php?p=1181470#p1181470

_________________
A Jezusa pytałeś?


Pn lis 02, 2020 8:52 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm
Posty: 16877
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: 4 Przykazanie Boże. CZCIJ OJCA SWEGO I MATKĘ SWOJĄ
Nie o rodziców chodzi. Siebie zniszczysz nie przebaczając. Tyle, że należy mieć pomysł na swe życie i zająć się nim na własną rękę. Inaczej nastąpi wzajemne wyniszczenie, bo konflikty wejdą w spiralę błędnego koła. Człowiek nie potrafi oderwać się od własnego poczucia krzywdy i żuje stare problemy. Tu jest mowa o zdrowej sytuacji, gdzie dziecko żyje na własny rachunek ekonomiczny, pozostały jednie kwestie uwolnienia się psychicznego. To przecina przebaczenie, czyli przekazuje się sprawę wymierzenia sprawiedliwości Najwyższej Instancji a samemu żyje swoim życiem. Jeśli komuś oddajemy sprawę do załatwienia to już nie nasza sprawa, nie będziemy chyba Bogu dyktowali jak ma się tym zająć?
Ty wszystko odwracasz. Innym niczego nie możesz nakazać, możesz wytoczyć granice swojego życia pod warunkiem swojej samodzielności. Ty przebaczasz krzywdzicielowi a nie oczekujesz wzajemności. To utopia, bo nie masz wpływu na myślenie drugiego człowieka. Myślał koślawo to i dziś tak pewnie myśli. Człowiek musi się usprawiedliwić, by normalnie żyć. Winę dawno przekierował na krzywdzonego przez siebie...zasłużył sobie. Krzywdzony żuje i przekierowuje winę na krzywdziciela i tak sobie żyją w piekle.


Pn lis 02, 2020 9:28 pm
Zobacz profil
Dyskutant
Dyskutant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N paź 18, 2020 7:22 pm
Posty: 167
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: 4 Przykazanie Boże. CZCIJ OJCA SWEGO I MATKĘ SWOJĄ
Niczego nie odwracam, Merss. Odpowiadam na temat wątku. Te Przykazania ("Słowa" - z j. hebrajskiego) zawierają wielkie mądrości, jeśli przestaje się je traktować jako nakazy i zakazy, a mądrości dobrego Ojca skierowane do dzieci wchodzących w życie.

Z tego bierze się wiele problemów naszego świata - że ludzie nie potrafią spojrzeć na siebie obiektywnie.

My widzimy tylko dobrych lub złych ludzi (również w sobie). Bóg widzi więcej i głębiej bo on przenika serca. Jezus serce nazywał skarbnicą dobra lub zła. Mówił, że dobry człowiek wydobywa z niej skarb, którym jest dobro, a zły - skarb, którym jest zło. Serce, jak każda skarbnica, na początku jest pusta. Żeby coś z niej wyjąć, najpierw trzeba coś w nią złożyć. To co składali tam najpierw rodzice, opiekunowie a potem rówieśnicy i inni ludzie - będzie stamtąd wyciągane przez resztę życia (bo tak kształtuje sie umysł-mózg - to fakt). Dlatego św.Paweł pisał: "Jeżeli miłości bym nie miał nic bym nie zyskał". Żeby mieć miłość - trzeba ją dostawać. Nie wytrzepiesz jej sobie z rękawa na zawołanie. Zmuszanie się do "miłości" bliźniego jest chrześcijańskim mitem. Każdy kto wyszedł na prawdziwą pustynię duchową, wie o tym. Pustynia ma człowieka ogołocić z pozorów, pozbawić płaszcza i szaty, każe mu iść dalej niż 1000 kroków, niż 2000, dalej niż odważyłby się czy nawet chciałby, aż wszystkie jego "kości" zostaną porachowane, aż zostanie zdegradowany przez strażników murów nie do przekroczenia; aż wszystkie wyobrażenia opadną jak liście - a dusza stanie przed Bogiem naga jak drzewo zimą. Nie należy się bać - w oczach Boga zawsze jest nadzieja - ciepła zapowiedź wiosny. U każdego to dokonuje się jego własnym tępem i rytmem, znanym tylko sercu i Bogu samemu. To jest prawdziwa droga krzyżowa.

To się nie dokonuje jedynie na poziomie intelektu ani ogarnąć się intelektem nie daje, Merss. Trzeba "puścić kierownicę" i zawierzyć Bogu. Weź Hioba i jego kłótnię z Bogiem jako przykład, tam zaprowadziła go jego pustynia. Bóg przyjmuje emocje Hioba z cierpliwością a nawet jest dumny z jego prawdomówności. Bóg pragnie prawdy, nie pustych gestów, klęczek i pobożnych życzeń. Tylko na prawdzie o przeszłości i teraźniejszości można budować prawdziwie szczęśliwą przyszłość. Uczucia są po coś, jeżeli coś czuję - to znaczy, że mam powód - z Jezusem za rękę trzeba dociec dlaczego czuję to co czuję - ale tam, na dnie. Na samym dnie pustyni.

_________________
A Jezusa pytałeś?


Pn lis 02, 2020 10:48 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm
Posty: 16877
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: 4 Przykazanie Boże. CZCIJ OJCA SWEGO I MATKĘ SWOJĄ
Najpierw należy scalić siebie na poziomie rozumowym, potem poczekać aż dogonią rozum emocje. Nigdy nie rozdzielałam tych spraw. Sprawdzianem czy scalenie nastapiło jest neutralność uczuciowa. Żadne skojarzeniem z bólem nie wywoła wspomnień związnych z burzą emocjonalną i żuciem dawnych traum. Pozostają jak stare fotografie: historia mojego życia. Przebaczenie to warunek, by owo scalenie całego człowieka nastąpiło.


Pn lis 02, 2020 11:33 pm
Zobacz profil
Dyskutant
Dyskutant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N paź 18, 2020 7:22 pm
Posty: 167
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: 4 Przykazanie Boże. CZCIJ OJCA SWEGO I MATKĘ SWOJĄ
Jest różnica między - jak to ujęłaś - żuciem dawnych traum, rozpamiętywaniem, a odnajdywaniem kolejnych kluczy do zrozumienia siebie - co i jak na mnie wpłynęło wczoraj i co ze mnie dzisiaj jest bezwiednym odtwarzaniem (skutkiem) tego bolesnego wczoraj. To jest ten proces, o którym mówię.

Powiem jak ja to rozumiem:

Aby coś się "scaliło" (ja użyłbym słowa: odkłamało) najpierw musi wyjść na wierzch skrywane zranienie, jedno po drugim. Z Jezusem idzię się przez kolejne komnaty swojego wewnętrznego piekła i nazywa po imieniu co jest czym - co wcale nie jest takie oczywiste jak się wydaje - jak mnie zraniło i jakie skutki we mnie pozostawiło, uświadomienie sobie konkretnego wpływu przeszłości na teraźniejszość. Bo tam w przeszłości - jakby za zatrzaśniętymi drzwiami są kawałeczki wyrwane z serca i wrzucone w okropną czeluść traum i cierpienia. Te niezbędne fragmenty człowieczeństwa, powiązane z doznanym złem - na zawsze kojarzą się z tym złem. Więc albo się to wciąż i wciąż odtwarza (np. właśnie to "żucie", kompulsje), albo wypiera całe połacie samego siebie dla osiągnięcia swojego pozornego ukojenia. U niektórych osób dzieje się to naprzemiennie - wyparcie, kompulsja, wyparcie, kompulsja... Świadectwem wyparcia jest trudność/niechęć w przeżywaniu czy akceptowaniu pewnych emocjonalnych reakcji (u siebie i może też u innych), jałowość niektórych albo nawet wszystkich uczuć.

Jeżeli z kolei odzyska się te utracone fragmenty, to tak jakby człowiekowi oddano utraconą część ciała. Musi na nowo uczyć się jej używać w nowy, przyjazny sposób (twoje scalanie) - to też jest trudny etap odkłamywania, chyba nawet trudniejszy niż ten pierwszy. Nie zawsze jest po prostu odpowiednie środowisko do takiej rekonwalescencji. Choć osobiście wierzę, że Bóg może wszystko w każdych warunkach.

A co do przebaczania czy odpuszczania - to też proces, którego nie można pośpieszyć, u każdego to dzieje się własnym tępem i jest wpisane w cały proces zdrowienia - dzieje się wieloetapowo. Nie wolno wymagać od zranionej osoby zgwałcenia swoich uczuć i przebaczenia wbrew sobie, co jest równoznaczne z rewiktymizacją - uznaniem swojego dobrostanu podrzędnym wobec dobrostanu oprawcy (i nikomu to nie pomaga). Jeżeli ma się kontakt z osobą, która raniła - nie ma mowy o nietoksycznym przebaczaniu bez prawdziwej skruchy tej krzywdzącej osoby i jej świadomości poczynionych krzywd; co w niektórych wypadkach w ogóle nie jest możliwe. Pozostaje wtedy jedynie odpuszczenie - ale jak już pisałem, tego też nie można pośpieszać. Natomiast "usprawiedliwienie się" nie jest istotą procesu przebaczania (choć może mu nienachalnie towarzyszyć). Krzywdziciel powinien uznać swoją odpowiedzialność (wina to czasem odrębna sprawa), zrozumieć zranienie jakie spowodował i przyjąć bezwarunkowo decyzję osoby, którą przeprasza. Ona ma prawo wybaczyć i zostać, wybaczyć ale odejść, albo wcale nie wybaczyć (może potrzebuje na to czasu?).

_________________
A Jezusa pytałeś?


Wt lis 03, 2020 2:23 am
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm
Posty: 16877
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: 4 Przykazanie Boże. CZCIJ OJCA SWEGO I MATKĘ SWOJĄ
Cały czas włączasz w proces zdrowienia krzywdziciela. Dla osób trzecich, którzy to oglądają to ewdidentny znak, że nic się nie skończyło. Być może zostało przeintelektualizowane i to się często zdarza. Jeśli komuś coś oddaję to przestaje być moje. On się tym zajmuje. Wystarczy obojętna uwaga z zewnątrz i to na zupełnie inny temat a wszystko wraca, to sprawdzian źle przeprowadzonego zdrowienia. Człowiek jest nadwrażliwy na swoim punkcie i przypisuje innym złe intencje. Stare fotografie natomiast leżą sobie w szufladzie, odłożone i stanowią historię życia. Można nazwać krzywdziciela krzywdzicielem. Czasem ból na chwilę wraca, ale po chwili fotografie znów lądują w szufladzie i życie toczy się na inne tematy. Na zapytanie o to czy nastąpiło pojednanie odpowiada się, że nie, bo przemocowiec sprawy krzywdzenia widział w krzywym zwierciadle, sam potrzebował leczenia, ale nie był/nie jest nim zainteresowany. Nie można go do tego zmusić, to praca wlasna.
Do pojednania powinno dojść jedynie w małzeństwie, bo brak powoduje, że przestaje być jednością a jest mieszkaniem pod jednym dachem dwóch obcych osób, czasem zależnych od siebie ludzi. W żadnym innym przypadku jedność nie jest wymagana, można odejść. Jeśli to byli rodzice to kochać na sposób mądry. Takie rady podałam osobie proszacej o pomoc, która przyblizyła niektóre dane i było widać rodzinę od środka. Jej mama powinna sama stanąć na nogi a nie pozostać do końca życia dzieckiem, które wymaga od córki nic nie dając w zamian. Tego wymaga cnota umiarkowania: nie dajemy wszystkiego ani dziecku ucząc samodzielności, ani rodzicom. Tymczasem miłość domaga się wzajemności a tu chodzi o cześć, czyli nie krzywdzenie rodzica. Każda więc sytuacja może być inna.. Nie krzywdzenia widzianego okiem osoby roztropnej a nie współuzależnionej, którą się manipuluje. Kłamstwo manipulanta jest brakiem w stosunku do cnoty sprawiedliwości, czyli oddania każdemu tego co się mu należy a nie czego on chce. Przełożenie na język praktyki jest trudne, bo rany przeszkadzają.


Wt lis 03, 2020 6:41 am
Zobacz profil
Dyskutant
Dyskutant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N paź 18, 2020 7:22 pm
Posty: 167
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: 4 Przykazanie Boże. CZCIJ OJCA SWEGO I MATKĘ SWOJĄ
Nie włączam oprawcy w proces zdrowienia, gdzie to wyczytałaś z moich słów? Cały czas tłumaczę, że właśnie nie można na oślep pojednywać się (wybaczać i wracać w to samo), a jeśli już prawdziwe pojednanie miałoby mieć miejsce, to musi być w odpowiednim dla siebie czasie i koniecznym jest szczera przemiana u krzywdziciela - tak, to jego własna odrębna praca nad sobą. Może to dla mnie oczywiste na tyle, że nie dopowiedziałem tego.

To Ty ciągle mówisz o przebaczeniu jako warunku. Ja mówię o odpuszczeniu, które przyjdzie "samo" na pewnym etapie, a to co innego. Polecasz autorce wątku by nakręcała swoje niewolnicze emocjonalne przywiązanie: odejdź na pustynię ale nie zrywaj mostów z powodu wyrzutów sumienia. Te wyrzuty sumienia są fałszywe, są wręcz oskarżającym "głosem" oprawcy i trzeba się nauczyć przed nim bronić. Chociaż akurat w tej kwestii Natalia, mniemam, przeżywa to w nieco innej formie.

W moich wypowiedziach skupiam się na uwolnieniu od skutków zranień. Jednym z nich jest poczucie winy wobec rodzica wywoływane - między innymi - niewolniczym, powierzchownym czy oskarażającym odbiorem 4 Przykazania.

Żeby to uwolnienie od skutków nastąpiło w całości - trzeba zajrzeć do tej szuflady ze zdjęciami - ale nie będę się powtarzał, bo o tym już dość napisałem. Oczywiście do tego zaglądania w przeszłość trzeba być przygotowanym najpierw, niezbędne jest odzyskanie jakiejś porcji swojej godności osobistej, poczucia wartości, żeby w przeszłość spojrzeć tym razem inaczej, już jako bardziej świadoma i coraz to bardziej pewna swoich praw Osoba (z Jezusem "trzymającym za rękę") a nie bezsilna ofiara. To proces - dzieje się na raty, trochę odzyskania siebie, trochę zajrzenia w traumę (gdzie też odnajdujesz po trosze siebie, swojego dobra i wartości) i tak krok po kroku. Piszę to z doświadczeń drogi przez moją pustynię z Jezusem - to Jego (nie mój) pomysł i sposób zajęcia się moim problemem. Owszem mogą być wielkie objawienia, nagłe olśnienia, łzy ukojenia, przystanek w sercu Boga - ale one wytyczają kierunek, potem jest droga do tego.

merss napisał(a):
Czasem ból na chwilę wraca, ale po chwili fotografie znów lądują w szufladzie i życie toczy się na inne tematy.
merss napisał(a):
Jeśli komuś coś oddaję to przestaje być moje. On się tym zajmuje.
Trzeba być czujnym, wyparcie ma różne twarze, czasem własny umysł bardzo finezyjnie nas zmyla. Owszem oddać te węzły gordyjskie Bogu - tak. Ale może Bóg chce o tym porozmawiać (w jakiejś formie)?

Fikcyjna historia o chłopaku, który spotkał Jezusa - zasłyszane kiedyś w pewnej katolickiej audycji radiowej:

Jezus: Opowiedz mi o twoich rodzicach, jak to było między wami.
Chłopak: Jezu, ja nie chcę już o tym mówić, nie chcę do tego wracać.
Jezus: Ale ja muszę dotknąć każdego miejsca, w którym zostałeś zraniony.

Gdbym miał doradzać autorce wątku - powiedziałbym: zerwij mosty, choćby oddalając się małymi krokami jak rzucanie nałogu. Ale zerwij. Ze wszystkim jednak zawierzając się z całą ufnością Jezusowi. Myślę, że to nie musi wykluczać psychoterapii ale trzeba znaleźć dobrego psychoterapeutę - raczej pracującego w modelu psychodynamicznym. Jednak traktować terapeutę ze zdrowym, acz nie przesadnym, dystansem, wszystko weryfikując w sercu Jezusa.

_________________
A Jezusa pytałeś?


Wt lis 03, 2020 3:19 pm
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 131 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 5, 6, 7, 8, 9


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL