Nie, w sensie - "gwałcił".
Wymysł że dzieci są własnością rodziców to jedna z głupotek Korwina. Myśli że w ten sposób dowartościuje rodziców. Rodzice są opiekunami.
Myślenie typu "własność" widać na czarnych marszach - "mój brzuch= moja własność", "ręce precz od mojej macicy". Czyżby dziecko nienarodzone nie było własnością, a potem się stawało?

Własność nie oznacza, że można z kimś robić co się chce.

Tak tylko dodam do tego co napisał Boro, że dziewczyny i kobiety z czarnego marszu niestety pojmują własność względem dziecka właśnie przez pryzmat przedmiotu. Człowiek to jeszcze nie jest co mi w brzuchu powstaje- takie to myślenie. Albo przez pryzmat wolności bez konsekwencji.
Oczywiście, można pojmować filozoficznie co znaczy być człowiekiem, ale kurde, tam chodzi o biologię.

"Człowiek nie dlatego żyje, że się urodził, tylko dlatego się rodzi, że żyje."- p. prof. Wanda Półtawska

Wiadomo, lepiej powrócić do znaczeń( i do tego co z tych znaczeń wynika): rodzina, dziecko, mama, tata. Ale to zależy od urzędników, czyli urzędnicy mają przestać zmuszać rodziców co mają robić z dziećmi, bo przez to właśnie, że zmuszają, to powstają takie sformułowania jak to, że dziecko jest własnością rodziców.

„[…] małżeństwo nie daje małżonkom prawa do posiadania dzieci, lecz tylko prawo do podejmowania aktów naturalnych, które same przez się służą przekazaniu życia.[…] Dziecko nie jest rzeczą, która należy się małżonkom, nie może być ono uznawane za własność.Jest raczej darem małżeństwa, i to największym.”(Dominum Vitae, s 21).

Teraz regulamin forum:
"2. Forum podzielone jest na działy. Podstawę dostępu do działów chrześcijańskich/katolickich stanowi przynależność wyznaniowa. Każdy użytkownik może upublicznić swoje wyznanie w profilu lub w inny sposób. Z uwagi na zasadę szczególną tego forum, którą jest wierność nauczaniu katolickiemu, zadeklarowana przynależność do tego Kościoła zobowiązuje do prezentowania poglądów zgodnych z moralnością katolicką.
Deklarację uznaje się za ważną, dopóki wypowiedzi użytkownika nie są sprzeczne z przeznaczeniem działu, w którym się udziela."

ESI, dziękuję za cytat.

Gdybym miał dziecko (hola hola, dziecka nie można mieć).
Gdyby pojawiło się dziecko w małżeństwie, to czy mógłbym powiedzieć o tym dziecku, że jest moje( rozumiem, że nie)?
Poprawnie będzie: to dziecko jest ze mnie ( ze mnie całego)?
O to chodzi?
"Jest raczej darem małżeństwa, i to największym."
No dobrze, ale czy małżeństwo może złożyć dar? Przepraszam, że się czepiam, ale czy nie można tego zrozumieć jak to, że małżeństwo obdarowuje dziećmi?

A jak dziecko mówi, że to jego rodzice, to znaczy że rodzice są własnością dziecka?

Chodzi po prostu o to by rozkoszować się słowem "własność", jak kapitalizm to kapitalizm, nawet dzieci są WŁASNOŚCIĄ rodziców

No nie wiem, nie wiem...Dziecko tak nie powinno mówić. Tak jakby rodzice byli własnością. Nie no, dziecko tak nie może mówić. ( Chyba nie muszę przypominać, że ponad niczyje jest oczywiście państwo, znaczy się wszyscy jesteśmy państwa).?
Dobrze, nie pajacuję.

Andy72, to jak przemówić pasożytującemu urzędnikowi( oczywiście nie każdy urzędnik to pasożyt, ale funkcja urzędnicza znacząco podnosi ryzyko pasożytowania), że dziecko (rodzice też, kurde, a co się rozdrabniać: samotni, bezdzietni, poczęci ale jeszcze nieurodzeni, no...że ludzie) nie są własnością?
Obcinać dłonie?( ale to krew)

To znaczy,że je zrodzili, ale nie stworzyli, ponieważ to Pan Bóg to dziecko stworzył. Więc człowiek należy do Pana Boga, bo stworzenie jest własnością Stwórcy

Mareta, dzięki za słowa rozsądku.

Dzięki Andy72, cała przyjemnośc po mojej stronie.
Wypada dodać,że zostały mi one włożone do głowy dzięki prof Wandzie Półtawskiej i jej wykładowi na YT.