Gdyby piekło nie było przeznaczone też dla ludzi, nie byłoby w nim mowy w przypowieściach Jezusa. To słabość, a nie moc Boża, by straszyć ludzi wiecznym potępieniem. To nie jest nawet ludzka psychologia, więc nie może być bożą. Mówiłby o dotkliwych i długotrwałych karach.
Mowa Jezusa jest wyrazista, albo się nawrócicie albo zgniniecie. Decyzję złożono w ręce człowieka, któremu dano możliwość wyboru całego swojego życia, z wiecznym włącznie. Śmierć jest tylko przejściem i kontynuacją a nie zasadniczym zwrotem i odebraniem możliwości decydowania o sobie.

Dlatego też zapytałem.
Czy Wszechmogący może nie doprowadzić do realizacji zamiaru, który jest jego najgłębszym pragnieniem.

Ależ może. Sęk w tym, że Bóg nikogo do przyjęcia zbawienia nie będzie zmuszał, więc nie sprawi "na chama", że wszyscy się nawrócą, bo to było by pogwałcenie wolnej woli ludzi. Dlatego o teorii pustego piekła możemy zapomnieć.

Bóg nie ma pragnień w takim znaczeniu, w jakim ty to widzisz. Bóg jest absolutem, więc jest bytem samowystarczalnym i niezależnym od warunków zewnętrznych wobec Niego. Autonomia ta jednak nie wyklucza tego, że Bóg posiada wolną wolę a zbawienie i poznanie prawdy jest jej przedmiotem.

Czy Bóg musi "na chama" sprawiać, że wszyscy się nawrócą, niejako wbrew swej woli?
Nie musi.
Może sprawić, aby wszyscy nawrócili się zgodnie ze swoją własną, nieprzymuszona wolą.
Doceń Jego nieskończona inteligencję.

Oglądałeś kiedyś program "Niania"?
W programie tym krnąbrne i złośliwe dzieci wskutek procesu terapeutycznego staja się stopniowo kochającymi pociechami, bez bicia czy straszenia wieczna karą.
I mniej więcej tak to działa w tym szerszym wymiarze.

Czytałeś Ewangelie? Chrystus kilka razy w sposób bardzo obrazowy "straszył" piekłem.

Masz rację.
Bardzo obrazowy, inaczej mówiąc alegoryczny.
Terapia dla dorosłych musi być nieco bardziej wyrazista, stąd ostrzejsze środki wyrazu.

To nie jest trafna analogia, bo jakbym zyskal ktorys z czlonkow, to tez raczej nie czulbym sie komfortowo.

Po co nam taki Bóg ?!!! Sam zaczął i się mści.Każdy dzień na tym forum upewnia mnie,że miłościwy Bóg to jakaś farsa.

Człowiek może się rozwijać albo zwijać.
Jest duchowy rozwój albo duchowy zwój.
Dusza szlachetnieje bądź szpetnieje.
Na końcu procesu wzrostu jest Bóg i Niebo.
Na końcu procesu degrengolady jest szatan i jego piekło.
Kościół od początku naucza o rzeczach ostatecznych tzn.
1. Śmierć. 2. Sąd Boży. 3. Niebo albo piekło.
Piekła nie można zatem wymazać z nauczania Kościoła.
Trzeba mieć świadomość, że życie duchowe nie zawsze musi zmierzać do szczęśliwego happy endu. Bardzo łatwo bowiem można się zacząć staczać, aż na samo dno..
Kwestia wiecznego pobytu w piekle jest jedną z tych, o których mam inne wyobrażenie niż nauczanie Kościoła Katolickiego.
Uważam, że tam można być tylko jakiś czas i to dość krótki..
To nie jest miejsce przeznaczone dla duszy ludzkiej..

O!
To tak jak w Ewangelii.
Pobyt w piekle jest wg niej aionion, czyli wprawdzie wieczny ale w znaczeniu trwający do końca eonu/wieku, a nie absolutnie wieczny tak jak absolutnie wieczny jest Bóg, w stosunku do którego pojawia się zupełnie inny przymiotnik (aidios).

Gdyby skutkowało na tych, co nie wierzą, to by było dobre? Co Ty bredzisz chłopie?

A w ogóle to strasznie żałosne jest, że taki wielki buntownik jak donaldzik ma problemy, bo go ktoś w dzieciństwie postraszył.

A nie mówił o piekle? Mówił, tylko że nie straszenie było Jego celem. Terror psychiczny wprowadzono trochę później.
Od Jezusa odeszło wielu uczniów i jakoś nie było z tego tytułu sensacji.

Buntownik?... Ciekawe jakbyś Ty się zachowywał, gdybyś był homoseksualistą... Bardzo żałosny jest "chrześcijanin", który nie ma zrozumienia dla bliźniego i go tak osądza...

Religia zawsze zajmowała w moim życiu najważniejsze miejsce już od dziecka. Miałem dużą wrażliwość, współczucie do innych ludzi. Za bardzo brałem do siebie pewne kwestie, zwłaszcza z piekłem... wieczne cierpienie, męki...
Sądzę, że dzieci nie powinny mieć religii w szkole i nie powinno się im narzucać kościelnego światopoglądu... bo dla wrażliwych dzieci to masakra... Później jest taki donaldzik, który chce żyć w normalnym homo związku, ale ma ciągłe wrażenie, że zostanie za to ukarany i trafi do PIEKŁA. Czuję, że Kościół nie jest do końca dobry, nie daje wolności - za bardzo przymusza... Chcę być dobry i chcę, aby to wynikało nie ze strachu przed piekłem, ale z mojej nieprzymuszonej woli...

Homo związek nie jest normalny.



Ktoś cię do czegoś zmusza? Żyj jak chcesz, ale pamiętaj o konsekwencjach.
Czym jest wolność? Robienie wszystkiego na co ma się ochotę bez żadnych konsekwencji?
Nie ta bajka.