Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr paź 09, 2024 8:20 pm



Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 61 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna strona
 Czy ja jestem jakiś wyjątkowy/nienormalny? 
Autor Wiadomość
Zagadywacz
Zagadywacz

Dołączył(a): N maja 14, 2017 2:48 pm
Posty: 57
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Czy ja jestem jakiś wyjątkowy/nienormalny?
Mam problem z Bogiem. Jestem teoretycznie katolikiem, chociaż sam mam co do tego wątpliwości. Mam wrażenie, że jestem inny, niż inni ludzie. Dlatego chciałem zapytać innych forumowiczów, jakie podejście mają do rzeczy, które są dla mnie problemem.

W Kościele Katolickim jestem od urodzenia. Około 20 lat temu (jako trzydziestolatek, więc dość późno) miałem nawet dwuletnią przygodę zakonną (nowicjat i w pierwszy rok seminarium), jednak okazało się, że to nie jest droga dla mnie.

Dawno temu (jeszcze przed zakonem) na modlitwie zgodziłem się przyjąć na siebie to, co innym ludziom przeszkadza w drodze do Boga. Zgodę tą wielokrotnie podtrzymywałem. Być może dzisiejszy mój stan wynika przynajmniej częściowo z tej zgody.

W czym leży problem: Ja kocham Boga. Ale kocham Boga takiego, jakiego poznałem (poznałem Go w ukrzyżowanym Jezusie Chrystusie). Mój Bóg autentycznie jest Miłością. Bezinteresowną Miłością. Natomiast obserwując tego Boga, jakiego przedstawia mi Kościół Katolicki oraz tego Boga, który stworzył świat (świat taki, jakim go widzę) mam wrażenie, że nie jest to ten sam Bóg.

Nie podoba mi się w Kościele np. podkreślanie naszej grzeszności i wychwalanie Boga. Według mnie jeśli naprawdę wszyscy ludzie są grzeszni i nie ma możliwości, żeby tacy nie byli to nie jest to winą ludzi, lecz Boga, który tak ich stworzył. Do Boga należy naprawa tej sytuacji. Owszem, Chrystus przyszedł na świat i to naprawił. Z tym się z grubsza zgodzę (nie będę teraz rozwijać tego tematu). Zgodzę się z tym, że możemy Bogu za to być wdzięczni. Ale zmuszanie ludzi do wdzięczności (np. w postaci wspólnych modlitw podczas nabożeństw, gdzie w zasadzie wszyscy powinni wymawiać te same słowa) jest czymś, co rodzi we mnie bunt, bo stoi w sprzeczności z moim Bogiem. Mój Bóg nie żąda podziękowań i pochlebstw. Owszem, jeśli ktoś z potrzeby serca chce podejść do Niego i Mu podziękować za to, co zrobił to mój Bóg z wdzięcznością przyjmie taka postawę. Ale jeśli ktoś będzie zmuszany przez zewnętrzne okoliczności do okazywania wdzięczności to mój Bóg będzie z tego powodu zasmucony. Mój Bóg nie chce żadnych wymuszonych podziękowań, uwielbień czy też niczego podobnego. On nie potrzebuje, żeby Mu mówić, jaki jest wielki, dobry, mądry i ogólnie super. Natomiast mam wrażenie, że ten katolicki (pokazywany nam przez Kościół) Bóg jest jakimś żądnym chwały oszustem podszywającym się pod miłość. Jeśli mam na siłę dziękować Bogu np. za to, że w Jezusie przyniósł nam zbawienie to we mnie rodzi się mniej więcej taka myśl: „Sam żeś spartaczył człowieka i Ty jesteś winny jego grzechu. Zatem jeśli chcesz się nazywać miłością to przynosząc zbawienie wykonałeś tylko swój psi obowiązek i nie masz prawa żądać wdzięczności od człowieka”.

W moim Bogu bardzo cenie to, że daje człowiekowi pełną wolność. Wolność jest dla mnie bardzo ważna. Mam wrażenie, że różnię się tu od większości ludzi. Np. świąteczna piosenka „Jingle bells” o kuligu czasami potrafi mnie zdenerwować, bo zmuszanie konia do ciągnięcia sań jest dla mnie bardzo nie w porządku. Ujeżdżanie czy zaprzęganie konia do wozu czy sań jest dla mnie zniewalającym łamaniem jego ducha i trudno mi nad tym przejść do porządku dziennego. Ja sam mam problemy ze zmuszaniem zwierząt do wykonywania poleceń człowieka. Kiedyś poszedłem na spacer z psem (właścicielka psa była chora i poszedłem na spacer w jej zastępstwie). Bardzo źle się czułem wybierając drogę. Pies chciał iść w pewnym kierunku, ale trzeba było iść gdzie indziej. Skierowałem go więc we właściwą stronę. Pies posłusznie poszedł ze mną. Ale ja poczułem duży dyskomfort psychiczny. Powodem dyskomfortu było to, że zmusiłem psa do wykonania czegoś wbrew jego woli. Myślę, że dla innych ludzi kierowanie psem czy zaprzęganie konia nie jest niczym złym. I nie wiem – czy ja się tu różnię od innych?

Obserwując, jak stworzony jest świat też nie mogę wiele dobrego powiedzieć o Bogu, który ten świat stworzył. Jedna rzecz to wzajemne pożeranie się zwierząt. Bardzo nie podoba mi się, że ten świat tak funkcjonuje. Ale rzeczą, która mnie szczególnie mocno uderzyła jest cykl życiowy motyliczki (taki pasożyt). Otóż pewien etap cyklu wygląda następująco: Cerkaria tej motyliczki pasożytują na mrówkach. Po dostaniu się do organizmu mrówki atakują jej mózg i powodują, że w ciągu dnia mrówka wchodzi na szczyt źdźbła trawy, łapie go tymi swoimi szczękami i pozostaje na źdźble aż do wieczora. Wieczorem mrówka puszcza trawę i wraca do mrowiska. Następnego dnia sytuacja się powtarza. Chodzi o to, że jeśli mrówka jest na wierzchołku źdźbła trawy to jest szansa na to, że razem z trawą zje ją jakiś roślinożerca. Wtedy motyliczka atakuje tego roślinożercę i tam się dalej rozwija. Przy czym obserwacja zakażonej mrówki na źdźble trawy pokazuje, że owad próbuje się uwolnić, miota się, ale jakby przykuty niewidzialną siłą do źdźbła nie może się uwolnić. Cały dzień miotając się czeka, aż wraz z trawą pożre go owca czy też inne zwierzę.

Ten przypadek motyliczki bardzo mną wstrząsnął. Coś takiego – owszem, może i jest genialne, ale wygląda, jakby zaprojektował to jakiś psychopata. Jeśli to stworzył Bóg to na pewno nie jest to mój Bóg. I mając do wyboru: Mój Bóg, który jest Miłością, ale istnieje tylko w moim umyśle i sercu albo ten realnie istniejący psychopatyczny i żądny uwielbień Bóg prawdziwy, to ja wybieram mojego Boga. I nie interesuje mnie to, że mój Bóg nie da mi zbawienia, ponieważ obiektywnie nie istnieje. Nie interesuje mnie, że odrzucając prawdziwego Boga skazuję się na wieczne potępienie. W głębi serca mam nadzieję, że jednak jakoś się mylę i ten mój umiłowany Bóg rzeczywiście istnieje. Nie chcę iść na wieczne potępienie. Zdaję sobie sprawę, że idąc na potępienie znienawidzę wszystkich i wszystko, w tym mojego Boga. Ale jeśli ceną, którą miałbym zapłacić za uniknięcie potępienia jest zaparcie się mojego Boga już teraz to ja tego nie zapłacę. Pójdę na potępienie, w końcu jako potępieniec pewnie wyrzeknę się mojego Boga, ale na ile starczy mi sił, chcę być wierny mojemu Bogu.

Tu chciałem zapytać Was: Czy tylko mi nie odpowiada świat taki, jaki jest oraz inne rzeczy, które poruszyłem w tym poście? Może ja jestem jakimś spartaczonym przez Boga stworzeniem, któremu się nie podoba to, co powinno się podobać? Może inni to odbierają inaczej, niż ja, a ja jestem tu jakimś wyjątkiem? Pod pewnymi względami wiem, że jestem wyjątkowy. Np. nie mam wyobraźni umożliwiającej jakby zwizualizowanie sobie czegoś. Inni mają – ja nie mam. Poza tym narzucanie swojej woli psu jest chyba dla innych ludzi normalne i ja tu jestem jakimś wyjątkiem. Może podobnie wygląda sprawa z Bogiem? Może to, co mnie oburza dla innych jest normalne i do przyjęcia?


N wrz 01, 2024 9:00 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lip 14, 2012 8:57 pm
Posty: 7359
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy ja jestem jakiś wyjątkowy/nienormalny?
Świat zwierząt jest wynikiem grzechu pierworodnego, stąd pożeranie się wzajemne.
Z tego co piszesz, sam się okaleczasz wycinając z siebie wdzięczność i uwielbienie dla Boga, który ma stać się służącym. W ogóle masz odwróconą hierarchię, gdy nawet razi Cię zmuszanie psa do czegoś, owszem, jestem przeciwnikiem okrucieństwa wobec zwierząt, a nawet jestem przeciwny takiemu zmuszaniu do podległości słoni jak to robią Hindusi, ale dlaczego ma być złe wykorzystywanie psiego instynktu który widzi nas jako przywódcę stada?
Uwielbienie i wdzięczność nie jest potrzebna Bogu , potrzebna jest nam.
Ale może Bóg potraktował poważnie to, że zgodziłeś się przyjąć na siebie to, co innym ludziom przeszkadza w drodze do Boga? Może dzięki kto inny unika takich wątpliwości, na przykład ja, choć rozumiem, że można tak myśleć jak Ty. Pytanie, czy radziłeś się Boga, chcąc przyjąć to na siebie? Bóg nie ma "psich obowiązków wobec nas", święty Ignacy Loyola pisze że:
Człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją.
Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony.
Z tego wynika, że człowiek ma korzystać z nich w całej tej mierze, w jakiej mu one pomagają do jego celu, a znów w całej tej mierze winien się od nich uwalniać, w jakiej mu są przeszkodą do tegoż celu.
I dlatego trzeba nam stać się ludźmi obojętnymi [nie robiącymi różnicy] w stosunku do wszystkich rzeczy stworzonych, w tym wszystkim, co podlega wolności naszej wolnej woli, a nie jest jej zakazane [lub nakazane], tak byśmy z naszej strony nie pragnęli więcej zdrowia niż choroby, bogactwa [więcej] niż ubóstwa, zaszczytów [więcej] niż wzgardy, życia długiego [więcej] niż krótkiego, i podobnie we wszystkich innych rzeczach.

_________________
W końcu bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Ef,6,10


N wrz 01, 2024 10:09 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm
Posty: 17026
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy ja jestem jakiś wyjątkowy/nienormalny?
Motylica wątrobowa stanowi przeszkodę, by człowiek został zbawiony? Muszą cierpieć żywiciele pośredni, by fascioloza rozwinęła się u człowieka? Nie tylko występuje sporadycznie w Polsce, ale daje objawy i można ją leczyć.
Ten świat był zaplanowany tak, by nie było zasłony między doczesnością a wiecznością. Czlowiek to spaprał. Jeśli potrafimy leczyć choroby u roślin, zwierząt i ludzi to odkrywamy boże recepty. Nasz układ odpornościowy zaczyna szwankować po 60rż, a to oznacza, że jesteśmy śmiertelni na tym świecie. Biblia podaje wiek 70lat dla czlowieka.
Błąd Adama nie polegał na tym, że chciał być bogiem (to wybrzmiewa z twego tekstu, Bóg spaprał urządzanie świata, mam lepszy pomysł -> taka jest ludzka natura, ta pęknięta), bo to boski pomysl. Tu leży przyczyna; odwraca człowiek interpretację. Zły zasiał w nim zły obraz Boga. To Bóg, który góruje, dominuje, zsyła na stworzenia cierpienia rozmaitej maści, łącznie z wojnami.

Jeśli chcemy zobaczyć Boga to wzrok należy skierować na to kim był Jezus. Jezus nie przyszedł, by założyć nową religię, jednych kapłanów zastąpić innymi i zmienić rekwizyty. Nie przyszedł pogonić pogan i wywyższyć naród wybrany, by mogli dominować nad innymi. Jezus pokazał nam, że naszym stanem jest komunia z Bogiem, zjednoczenie. To wiedział Bóg, bo czlowiek nie wie kim jest...za szybko ukończył edukację rajską. Jezus był wyrazisty, ale nie kolaborował ze złem. Pokazał miejsce Boga w rozmowie z Piotrem. Najpierw mu powierzył Kościół i nazwał skalniakiem. Jak to zrozumiał Piotr? Urósł...Od razu zaczyna Jezusa poprawiać: Nie przesadzaj z tym krzyżem, będzie ok, wpadasz w depresję. I co słyszy za chwilę? Spadaj za Mnie, dosłownie przejdź za Mnie -> idź za mną a nie przede Mną. Bądź moim uczniem, wracaj na swoje miejsce. Co to znaczy? To co robisz jest szatańskie. Piotr bowiem nie przyjmuje tego, że Bóg objawia się poprzez bycie sługą...na swoich jednak warunkach. Służba dotyczy jednej sprawy: mamy iść drogą najlepszą dla siebie przez życie a z natury tylko się nam wydaje, że ją znamy.

Cierpienie jest wpisane w ludzkie życie i należy nadać temu zbawczy sens a nie stawiać Boga w stan oskarżenia. Jeśli Bóg uzna, że ludzkość maszeruje równym krokiem do piekła, bo nie czyta bożych znaków i nie słucha świętych i proroków to Bóg ingeruje w sposób nadzwyczajny zsyłając Matkę Bożą. Człowiek powinien to przyjąć i realizować o co prosi. Co robi czlowiek? Obchodzi kolejną rocznicę objawień. Wszystko odwraca.

Nie zajmuj się urządzaniem świata przez Boga, bo od tego zaczyna się grzech Adama a dalej całej ludzkości.
Jeszcze raz: mamy wdrukowaną boską naturę, ale źle ją czytamy. Będziemy szczęśliwi ufając i naśladując Boga oraz przyjmując do wiadomości, że stoimi za Bogiem a nie jesteśmy Jego doradcami.

Zło zawinione i niezawinione jest elementem konstrukcji tego świata. Łopatologicznie: trudne czasy rodzą silnych ludzi a łatwe czasy słabych ludzi. Pierwsi widzą służbę a słabi chcą korzystać za frico, bo się im - bogom należy (to nie do ciebie).

Pytanie egzystencjalne brzmi: po żyję, dokąd zmierzam i jak zamierzony cel osiągnąć? Mam zakres swej wolności i uzdolnienia do realizacji tego celu. Bóg chce mnie wolnego, więc i odpowiedzialnego a nie zniewolonego. Odpowiedzialność sprawdza się w sytuacjach trudnych. Świat zaplanował Bóg jako dobry, dał go człowiekowi w zarząd. Gdyby nie ingerował to człowiek dawno by go unicestwił. Łatwiej mu dogadać się ze Złym niż Bogiem. Człowiek myli jednak te osoby a Zły o tym wiedząc podszywa się pod Jezusa czy Maryję. Kto z nas miałby tyle refleksu co św. Marcin z Tours, że widząc przed sobą Jezusa w królewskich szatach nie upadłby na kolana? On potrafił różnicować, więc potrafił Boga odróżnić.
My mamy recepty na to jak powinien Bóg urządzić świat, ale nie wiemy skąd wynikają nasze problemy ze złożeniem tego w ramy przyczynowo skutkowe i przypisać sobie błąd: zły obraz Boga i ciekawość, która jest cechą biologiczną. Zwierzęta cechuje też ciekawość, więc należy to umieścić w kategoriach biologicznych (nie jest dobra ani zła, neutralna etycznie) a nie duchowych. Pomieszałeś więc kategorie poznania i nie odróżniłeś najstarszej pokusy człowieka...Bóg jest inny niż się nam przedstawia.


N wrz 01, 2024 10:13 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lip 14, 2012 8:57 pm
Posty: 7359
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy ja jestem jakiś wyjątkowy/nienormalny?
p.s. pośpieszyłem się i niepotrzebnie pisałem, że przez to że "wziąłeś to na siebie" ktoś inny może być od tego wolny, przez co może to tylko pobudzać tego typu myślenie.

_________________
W końcu bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Ef,6,10


N wrz 01, 2024 10:43 pm
Zobacz profil
Zagadywacz
Zagadywacz

Dołączył(a): N maja 14, 2017 2:48 pm
Posty: 57
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy ja jestem jakiś wyjątkowy/nienormalny?
Dziękuję za odpowiedzi.

Andy72 napisał(a):
Świat zwierząt jest wynikiem grzechu pierworodnego, stąd pożeranie się wzajemne.

I tu jest jeden z problemów. Jeśli rzeczywiście pożeranie się wzajemne jest efektem grzechu pierworodnego to dlaczego drapieżnictwo istniało na długo przed pojawieniem się człowieka na Ziemi? Przecież istnieją zapisy kopalne zawierające np. skamielinę dinozaura z kośćmi mniejszego dinozaura wewnątrz niego czy też są odnajdywane kości dinozaurów (czy też innych prehistorycznych stworzeń) ze śladami zębów drapieżników (czy to lądowych, jak dinozaury, czy to wodnych, jak rekiny). Jak zatem mam uwierzyć, że wzajemne pożeranie jest skutkiem grzechu człowieka?

Andy72 napisał(a):
Z tego co piszesz, sam się okaleczasz wycinając z siebie wdzięczność i uwielbienie dla Boga, który ma stać się służącym.

Zgadza się, można powiedzieć, ze według mnie Bóg ma stać się służącym. Ale na tym według mnie opiera się królestwo Boże (w każdym razie królestwo mojego Boga). Na wzajemnej służbie. Im kto ma większe możliwości tym bardziej powinien swoimi możliwościami służyć innym. Dzięki temu każdy członek królestwa Bożego ma dostęp do całego dobra znajdującego się w tym królestwie. Myślę, że o tym mówił Jezus (Mk 10, 42-45: A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich: «Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu».) Inny fragment - Łk 12,37: Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał.
My mamy służyć na miarę naszych możliwości Bogu i ludziom nie dlatego, że jesteśmy od nich mniejsi, ale dlatego, że jesteśmy dziećmi Boga i powinniśmy się do Niego upodobniać również w tym, że służymy innym, zwłaszcza słabszym od nas. W ten sposób też przyczyniamy się do przybliżenia królestwa Bożego już tu, na Ziemi.

Andy72 napisał(a):
p.s. pośpieszyłem się i niepotrzebnie pisałem, że przez to że "wziąłeś to na siebie" ktoś inny może być od tego wolny, przez co może to tylko pobudzać tego typu myślenie.

Nie myślę w ten sposób. Nie wiem, jaki w tym mógłby być cel, ale nie sądzę, żeby to było doświadczenie, które mam przeżywać zamiast kogoś. Ja się zgodziłem na modlitwie nie rozumiejąc sensu tego (i to nie była jednorazowa decyzja, raczej pewien proces trwający dłuższy czas). Teraz, z perspektywy czasu zaczynam dostrzegać, że jednak tu może być jakiś sens.

Myślę, że powinienem to napisać: ja nie nienawidzę szatana. Wiele lat temu (jeszcze przed zakonem) doświadczyłem w czasie rekolekcji ataków złego ducha. Nic przyjemnego. Doświadczyłem cierpienia duchowego tak wielkiego, że gdybym tego nie przeżył to nie uwierzyłbym, że coś takiego jest możliwe. Ale mimo tego doświadczenia nie nienawidzę złego ducha i nie potrafię życzyć mu piekła. Jest dla mnie problemem modlitwa do św. Michała często odmawiana pod koniec Mszy. W tej modlitwie jest prośba o strącenie złych duchów do piekła. Ja natomiast nie potrafię życzyć piekła nikomu, nawet diabłom.
Kiedyś po powrocie z urlopu zastaliśmy splądrowane mieszkanie. Włamywacze ukradli rodzinną biżuterię zbieraną przez wiele lat i o znacznej wartości. W pierwszej chwili ogarnęła mnie złość na złodziei. Jednak dość szybko minęła i jej miejsce zajął żal z tego powodu, że zaciągnęli na siebie grzech. Żałowałem ich, przebaczyłem im i modliłem się za nich. Jest tu trochę podobieństwa do tego mojego podejścia do szatana - nie potrafię nikomu źle życzyć i jestem w stanie wiele oddać za to, aby nikt nie trafił do piekła.
Fragment z Łukaszowej ewangelii o uwolnieniu opętanego mówi:
A Jezus zapytał go: «Jak ci na imię?» On odpowiedział: «Legion», bo wielu złych duchów weszło w niego. Te prosiły Jezusa, żeby im nie kazał odejść do Czeluści. A była tam duża trzoda świń, pasących się na górze. Prosiły Go więc [złe duchy], żeby im pozwolił wejść w nie. I pozwolił im. Wtedy złe duchy wyszły z człowieka i weszły w świnie, a trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i utonęła. (Łk 8,30-33).
Widzę, że Jezus też chyba żałował złych duchów i nie chciał skazywać ich na piekło, jeśli istniała inna możliwość. Kiedyś myślałem, że może ja jestem taką świnią - śmietnikiem na złe duchy które (na ile mogę je znieść) trafiają do mnie, żeby nie trzeba było ich strącać do piekła. Jednak to chyba nie było dobre tłumaczenie. Teraz myślę trochę inaczej, jednak nie wiem, czy o tym pisać – tego byłoby dość dużo i nie wiem, czy nasza rozmowa nie zaczęłaby się za bardzo rozgałęziać.
Kiedyś (w zakonie) podczas adoracji relikwii drzewa Krzyża Świętego zaczęły się we mnie pojawiać bluźniercze myśli pod adresem Jezusa. Nie mogłem sobie z tym poradzić i poprosiłem Boga, aby mnie od tego uwolnił. Myśli momentalnie zniknęły, ale pojawiło się pytanie: "Zgodziłeś się przyjąć na siebie to, co innym ludziom przeszkadza w drodze do Boga. Czy podtrzymujesz te zgodę?" Odpowiedziałem: "Boże, nie chcę tego. Ale jeśli Ty tak chcesz to ja się zgadzam. Proszę tylko o to: Zabierz mi życie zanim całkowicie od Ciebie odejdę".

Po napisaniu poprzedniego postu zaczynają mi się w głowie układać pewne możliwe wytłumaczenia tej sprzeczności pomiędzy moim Bogiem a tym Bogiem, który stworzył świat. Jednak na razie o tym nie piszę – muszę to jeszcze przemyśleć, bo to jeszcze nie jest skrystalizowane.

merss napisał(a):
Motylica wątrobowa stanowi przeszkodę, by człowiek został zbawiony? Muszą cierpieć żywiciele pośredni, by fascioloza rozwinęła się u człowieka? Nie tylko występuje sporadycznie w Polsce, ale daje objawy i można ją leczyć.

Nie chodzi mi o motylicę wątrobową, lecz o motyliczkę. To inny pasożyt. I nie chodzi mi o to, że miałoby to być przeszkodą do zbawienia. Chodzi mi o okrucieństwo wobec mrówki. Jeśli taki cykl rozwojowy wymyślił Bóg – stworzyciel to wygląda na to, że ten stworzyciel jest jakimś psychopatycznym sadystą. W głowie mi się nie mieści, że coś takiego mógłby wymyślić Bóg, który jest miłością.

@merss Odnośnie reszty Twojego posta: Na razie nie będę się do tego odnosił. Generalnie z wieloma rzeczami się tu zgadzam, częściowo nie rozumiem, jak to, co piszesz ma się do mojej wypowiedzi. Ale dziękuje za wpis i może odniosę się do niego później.


Pn wrz 02, 2024 1:22 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lip 14, 2012 8:57 pm
Posty: 7359
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy ja jestem jakiś wyjątkowy/nienormalny?
@tomac
Czyli robisz z siebie takiego Jana Serce.
Prezentujesz bardzo piękną religię, ale Twoją prywatną religię, coś w stylu buddyzmu a nawet dżinizmu.
A ważne jaka religia została objawiona.
Modlitwa do Michała Archanioła jest bardzo dobrą i potrzebną modlitwą.
Zamiast mieć religię, według tego "co się czuje" lepiej poznać teksty objawione,
warto może na początek po kolei czytać Psalmy.

_________________
W końcu bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Ef,6,10


Pn wrz 02, 2024 7:08 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim

Dołączył(a): Cz cze 21, 2012 4:15 pm
Posty: 6888
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy ja jestem jakiś wyjątkowy/nienormalny?
tomac napisał(a):
Dziękuję za odpowiedzi.

Andy72 napisał(a):
Świat zwierząt jest wynikiem grzechu pierworodnego, stąd pożeranie się wzajemne.

I tu jest jeden z problemów. Jeśli rzeczywiście pożeranie się wzajemne jest efektem grzechu pierworodnego to dlaczego drapieżnictwo istniało na długo przed pojawieniem się człowieka na Ziemi? Przecież istnieją zapisy kopalne zawierające np. skamielinę dinozaura z kośćmi mniejszego dinozaura

Skoro Chrystus poprzez swoją śmierć zbawił wszystkich... Zbawił i Adama, zbawia i nas w tej chwili.
Analogicznie grzech Adama dotknął całą czasoprzestrzeń...

Cytuj:
Ale mimo tego doświadczenia nie nienawidzę złego ducha i nie potrafię życzyć mu piekła. Jest dla mnie problemem modlitwa do św. Michała często odmawiana pod koniec Mszy. W tej modlitwie jest prośba o strącenie złych duchów do piekła. Ja natomiast nie potrafię życzyć piekła nikomu, nawet diabłom.


Przeginka w drugą stronę. Złe duchy są złe permanentnie. One nie chcą zamienić się w anioły. Ich wybór jest doskonały (w sensie bez wątpliwości, bez poszukiwania) i niezmienny. Litować się można nad kimś, kto błądzi, szuka, źle wybiera, ale ma szansę na zmianę. Diabły nie błądzą, w każdej chwili mogłyby się nawrócić, ale tego nie chcą. Chcą skaptować jak najwięcej ofiar, więc lepiej by ich pogonić.

_________________
"Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana." Iz 55


Pn wrz 02, 2024 7:54 pm
Zobacz profil
Zagadywacz
Zagadywacz

Dołączył(a): N maja 14, 2017 2:48 pm
Posty: 57
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy ja jestem jakiś wyjątkowy/nienormalny?
Andy72 napisał(a):
Czyli robisz z siebie takiego Jana Serce.

Niestety nie oglądałem Jana Serce (od lat prawie nie oglądam TV, jednak zamiast tego dość dużo korzystam z Internetu), więc znam go tylko ze słyszenia - wiem, że był taki bohater serialu, ale nic więcej o nim nie wiem.

Andy72 napisał(a):
Prezentujesz bardzo piękną religię, ale Twoją prywatną religię, coś w stylu buddyzmu a nawet dżinizmu.
A ważne jaka religia została objawiona.

Zdaję sobie sprawę, że być może idę na zatracenie. Jednym z pierwszych pytań, które usłyszałem na modlitwie było to, czy jeśli taka będzie wola Boża, abym nie osiągnął zbawienia, to czy zgodzę się tę wolę przyjąć. To znaczy było to sformułowane nieco inaczej, ale sens był taki, jak tu przedstawiłem. Była to jedna z najtrudniejszych decyzji mojego życia, ale odpowiedziałem "Bądź wola Twoja". Następnie wydarzyło się parę rzeczy, które wyrwały ze mnie to, co było do tej pory motorem napędowym mojej wiary, czyli pragnienie własnego zbawienia i zamiast tego motorem mojej wiary stała się miłość Boga. Ale miłość tego Boga, którego poznałem, a nie jakiegokolwiek. Stałem się synem bożym - nie najemnikiem idącym za tym, co może zyskać (czyli własne zbawienie), ale synem, który rzeczywiście kocha Boga - swojego ojca. Problemem może być jedynie to, że ten mój Bóg może być bezsilny. Może nie być w stanie mi nic dać - zbawienia ani w ogóle niczego. Może być tylko moim wymysłem. Jednak nie ma we mnie motywacji, która by mnie skłoniła do rezygnacji z mojego Boga w imię własnego zbawienia.
To może być trudno wyjaśnić, bo nie jest tak, że nie chcę osiągnąć własnego wiecznego szczęścia. Chcę i to bardzo. Ale nie jest to wystarczające do tego, żebym zrezygnował z mojego Boga.

PeterW napisał(a):
Skoro Chrystus poprzez swoją śmierć zbawił wszystkich... Zbawił i Adama, zbawia i nas w tej chwili.
Analogicznie grzech Adama dotknął całą czasoprzestrzeń...

Pomyślę nad tym. Chociaż coś tu trochę mi nie pasuje. Czy Bóg stworzył drapieżne dinozaury, pasożyty, śmierć itp. niejako "w przewidywaniu" grzechu Adama? Albo stworzył naprzód inaczej, a po grzechu Adama świat został zmieniony jakby "wstecz" w czasie i pojawiło się drapieżnictwo wśród dinozaurów? Oraz pojawiła się wśród nich śmierć?


Pn wrz 02, 2024 8:27 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 28, 2015 7:34 pm
Posty: 4177
Płeć: mężczyzna
wyznanie: chrześcijanin, inne (trynitarny i biblijny)
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy ja jestem jakiś wyjątkowy/nienormalny?
tomac napisał(a):
W czym leży problem: Ja kocham Boga. Ale kocham Boga takiego, jakiego poznałem (poznałem Go w ukrzyżowanym Jezusie Chrystusie).

W tym poznaniu trzeba pójść dalej.
Poznaj Jezusa zmartwychwstałego, bo chrześcijaństwo ma sens tylko ze względu na jego zmartwychwstanie.
Jest ono dowodem, że nasze usprawiedliwienie z grzechów, którego dokonuje Bóg względem każdego kto jedna się z Nim przez zmartwychwstałego Jezusa, otwiera każdemu drogę do życia wiecznego.
tomac napisał(a):
Pomyślę nad tym. Chociaż coś tu trochę mi nie pasuje. Czy Bóg stworzył drapieżne dinozaury, pasożyty, śmierć itp. niejako "w przewidywaniu" grzechu Adama? Albo stworzył naprzód inaczej, a po grzechu Adama świat został zmieniony jakby "wstecz" w czasie i pojawiło się drapieżnictwo wśród dinozaurów? Oraz pojawiła się wśród nich śmierć?

Nie wiem jaki masz stosunek do Biblii, ale ona opisuje fakt, że w Edenie(do czasu) nie było śmierci, a więc zwierzęta wzajemnie się nie zabijały, a człowiek nie spożywał mięsa. Dopiero grzech człowieka ściągną śmierć na ludzi i cały świat i wszechświat.
Bóg jednak nie przestał być Stwórcą i mógł swobodnie zmienić fizjologię zwierząt i ludzi, gdyż prawo grzechu wymagało śmierci i choćby z tego powodu powstały zwierzęta drapieżne.


Pn wrz 02, 2024 11:22 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm
Posty: 17026
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy ja jestem jakiś wyjątkowy/nienormalny?
tomac
Są dwa sposoby podchodzenia do widzenia świata; rozumiejący i oceniający. Jak ja go postrzegam? Należy zadawać sobie samemu to pytanie.
Opisujesz siebie i Boga tak samo: oceniasz i widzisz negatywne strony. Nie jesteś wyjątkowy w swych zapytaniach.
Hiob się kłania. tam też odnajdziesz odpowiedź. Innej nie ma. Nauka nie zajmuje się odpowiedzią na te pytania, ona wskazuje mechanizmy przystosowawcze i te są genialne. Pasożyt i jego żywiciele pasują do siebie jak klucz do zamka. Bóg nie chciał wyjaśnić Hiobowi problemu cierpienia. Czlowiek musi sam nadać mu sens.
Nasza ciekawość ma więc granice i możemy ją zaspokajać też w ramach pewnych granic, które sobie zakreślamy w nauce, np etycznych. Wyczuwamy, że moglibyśmy utracić kontrolę. Nie badamy (teoretycznie).

Widzenie rozumiejące wymaga od nas: nastawienia, ogromnego wysiłku intelektualnego i czasowego oraz widzenia granic. Pytania o sens pasożytnictwa jest bezsensowne, strata czasu. W medycynie podajemy cykle rozwojowe, żywicieli i profilaktykę. Na końcu mamy leczenie. Dlaczego tak jest: patrz na pytania Hiobowe.
Bóg się nam odsłonił na tyle na ile potrzebujemy Jego wizerunku do zbawienia. Można więc zobaczyć podarowany cały raj z wyjątkiem dwóch drzew -> Bóg jest wspaniały! Można zobaczyć tylko zakaz zrywania z dwóch drzew -> ten obraz nazywamy szatańskim, bo taki obraz podsunął Ewie wąż.

Skoro mamy pękniętą naturę i widzimy drzewo a nie las to leczymy siebie, by móc zobaczyć z innej perspektywy. Skoro to ustalimy, że tak jest to można siebie zacząć kontrolować w tym zakresie.
Bóg powiedział nam jeszcze coś: wszystko stworzenie jest dobre (Genesis). Albo On nie wie co jest dobre i złe albo my widzimy tylko do zakrętu. Ktoś się myli...kto? Ja przyjmuję odpowiedź: nie rozumiem, tak jak Hiob. Bóg wie co dobre a co złe.


Wt wrz 03, 2024 12:32 am
Zobacz profil
Zagadywacz
Zagadywacz

Dołączył(a): N maja 14, 2017 2:48 pm
Posty: 57
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy ja jestem jakiś wyjątkowy/nienormalny?
Gregor napisał(a):
tomac napisał(a):
W czym leży problem: Ja kocham Boga. Ale kocham Boga takiego, jakiego poznałem (poznałem Go w ukrzyżowanym Jezusie Chrystusie).

W tym poznaniu trzeba pójść dalej.
Poznaj Jezusa zmartwychwstałego, bo chrześcijaństwo ma sens tylko ze względu na jego zmartwychwstanie.
Jest ono dowodem, że nasze usprawiedliwienie z grzechów, którego dokonuje Bóg względem każdego kto jedna się z Nim przez zmartwychwstałego Jezusa, otwiera każdemu drogę do życia wiecznego.

To, czy chrześcijaństwo ma sens jest dla mnie w tej chwili drugorzędne. Drugorzędną sprawą jest też to, co otwiera nam drogę do życia wiecznego i czy w ogóle coś otwiera. Ja po prostu kocham mojego Boga. Jeśli On rzeczywiście istnieje i daje zbawienie to się bardzo ucieszę i z radością przyjmę od niego dar wiecznego szczęścia niezależnie od tego, jak będziemy to tłumaczyć. Jeśli jest tylko moim wymysłem - trudno. Wtedy być może trafię do piekła (zależnie od tego, jaki jest ten Bóg, który istnieje rzeczywiście). Ale w tej chwili to dla mnie sprawa drugorzędna.

Gregor napisał(a):
Nie wiem jaki masz stosunek do Biblii, ale ona opisuje fakt, że w Edenie(do czasu) nie było śmierci, a więc zwierzęta wzajemnie się nie zabijały, a człowiek nie spożywał mięsa. Dopiero grzech człowieka ściągną śmierć na ludzi i cały świat i wszechświat.
Bóg jednak nie przestał być Stwórcą i mógł swobodnie zmienić fizjologię zwierząt i ludzi, gdyż prawo grzechu wymagało śmierci i choćby z tego powodu powstały zwierzęta drapieżne.

Jeśli dobrze zrozumiałem: Twierdzisz, że Bóg zmienił świat istniejący jeszcze przed człowiekiem (dinozaury itp.) jakby cofając się w czasie i wprowadził w nim zło dlatego, że Adam i Ewa zgrzeszyli?

merss napisał(a):
Bóg powiedział nam jeszcze coś: wszystko stworzenie jest dobre (Genesis). Albo On nie wie co jest dobre i złe albo my widzimy tylko do zakrętu. Ktoś się myli...kto? Ja przyjmuję odpowiedź: nie rozumiem, tak jak Hiob. Bóg wie co dobre a co złe.
Rozumiem i szanuję takie podejście, jednak ono wymaga mocnej wiary w Boga - w to, że jest naprawdę dobry i że Pismo Święte mówiące o Bogu rzeczywiście jest natchnione wiarygodne. U mnie w tej chwili wiara w obie te rzeczy się chwieje i w sumie nie mam motywacji, by swoja wiarę próbować umacniać. Ja uciekam się do własnego rozeznania dobra i zła (wiem, że, jak mówi Księga Rodzaju, jest to związane z grzechem pierworodnym) - jeśli widzę, że coś jest złe to nie potrafię tego zaakceptować w imię świętego spokoju czy też w imię własnego zbawienia.
Nie znaczy to, że nie potrafię poczekać na spotkanie z Bogiem po to, aby się przekonać, jak jest naprawdę. Jednak muszę mieć do tego jakąś podstawę.
Przykładowo: Rozumiem sens cierpienia, jeśli chodzi o mnie. Nie rozumiem go jeśli chodzi o innych. Kiedyś byłem w ośrodku dla dzieci głęboko upośledzonych. Miałem na rękach jedno niewidome dziecko z wodogłowiem i innymi wadami. I zaczęła się we mnie polemika z Bogiem: Dlaczego te dzieci muszą tak cierpieć? Robiłem Bogu wyrzuty, lecz On mi łagodnie odpowiadał. W końcu powiedział mniej więcej tak: "Znasz sens własnego cierpienia. Wiesz, że cierpienie może być łaską. Nie rozumiesz sensu cierpienia tych dzieci, ale uwierz, że dla nich też to może być łaska. Nie odbieraj im prawa do cierpienia". Odpowiedziałem: "OK, Panie Boże. Dam Ci kredyt zaufania i uwierzę, że może to być łaska. Nie będę się buntował. Ale jeśli przekonam się, że mnie oszukałeś to wtedy odwrócę się od Ciebie".
Potem wydarzyła się jeszcze jedna rzecz, która mnie przekonała, że była to rzeczywiście rozmowa z Bogiem. Otóż spojrzałem na trzymane w rękach niemowlę i zapytałem Boga: "Dobrze. Jeśli tak trzeba, niech to dziecko będzie ciężko upośledzone. Ale czy ono nie mogłoby przynajmniej widzieć?" Poczułem wtedy w sercu, że Bóg nie ma nic przeciw tej mojej prośbie i że mogę o to poprosić. Napełniła mnie pewność i poprosiłem: "Panie Boże, niech to dziecko uzyska wzrok". I w tym momencie zauważyłem, że dziecko zaczyna ruszać oczami. Wcześniej miało otwarte, nieruchome oczy, a teraz zaczęło wodzić nimi za otoczeniem. Zaczęło próbować podnosić głowę - miało z tym problem, bo z powodu wodogłowia była ciężka, a ono nie miało wytrenowanych mięśni szyi. Zaczęło mrużyć oczy, gdy pojawiło się słońce.
Zrozumiałem, że dostałem znak. Nie wiem, co dalej działo się z tym dzieckiem. Ale wiem, że Bóg wysłuchał mojej modlitwy i mam nadzieję, że gdy stanę przed Nim twarzą w twarz to zrozumiem, że to cierpienie dzieci ma sens i że zamiast odwrócić się z odrazą będę mógł patrzeć na Niego z miłością.


Wt wrz 03, 2024 10:12 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm
Posty: 17026
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy ja jestem jakiś wyjątkowy/nienormalny?
tomac napisał(a):
Drugorzędną sprawą jest też to, co otwiera nam drogę do życia wiecznego i czy w ogóle coś otwiera.

Ja to odczytuję jako sprawę najważniejszą. To pytanie o sens życia. Czy ono jest kroczeniem z tłumem od porodówki do cmentarza czy widzę dalej? Jak? Podejmuję wówczas zupełnie inne decyzje życiowe. W pierwszym przypadku pytanie o sens cierpienia jest bezzasadne. W drugim przypadku muszę poszukać tego sensu. To inna antropologia. Jestem biologiczna jak zwierzęta czy też zostałam stworzona na obraz i podobieństwo Boga, więc to mnie zobowiązuje do sensownego życia i to nie wg mojego kodeksu etycznego, ale wedle znaków drogowych. Wybieram właściwy kodeks drogowy.
Cytuj:
Ja po prostu kocham mojego Boga.

Hiob też kochał w znaczeniu ufności: Bóg dał, Bóg wziąl. Niech Imię Boga będzie błogosławione. Nie zostawł go Bóg w jego nędzy, ale nie zaspokoił też ciekawości. Mamy to samo co z Piotrem: nie wymądrzaj się, bo z tej boskości na razie nie potrafisz skorzystać. Stań za Mną i pewne pytania pozostaw na wieczność.
Cierpienie, z ludzkiego punktu widzenia nie ma żadnego sensu. Na Golgocie stały trzy krzyże i tylko jeden miał charakter zbawczy. Jezus był tam człowiekiem i potwornie się bał cierpienia, ale zaraz się ogarnął i powierzył to cierpienie Bogu. Jak to zineterpretować i czy to ma jakieś znaczenie dla mnie?
Cytuj:
Jeśli On rzeczywiście istnieje i daje zbawienie to się bardzo ucieszę i z radością przyjmę od niego dar wiecznego szczęścia niezależnie od tego, jak będziemy to tłumaczyć.

Pascal tłumaczył to w kategoriach opłacalności. Zawsze to dobra waluta.
Cytuj:
Jeśli jest tylko moim wymysłem - trudno. Wtedy być może trafię do piekła (zależnie od tego, jaki jest ten Bóg, który istnieje rzeczywiście).

Kogo więc kochasz? Wymyślonego przez siebie boga czy Boga? Jeśli chodzi o Boga to nie myślisz w kategoriach istnienia, ale zaufania. Jeśli zaś ufasz to przyjmujesz, że jest taki jakim się przedstawił: Miłością. To Jego imię, więc tożsamość a dla mnie okulary. To nie Bóg spowodował chorobę dziecka, ale to cierpienie było krótkie. W wierze chodzi o relacje i ty je pięknie niżej opisałeś. Dlaczego nie rozciągasz tego znaku z dzieckiem szerzej, na wszystkie wątpliwości? Po coś ten znak otrzymałeś i powinieneś nadać mu szerszy sens, rozciągnąć w czasie.
To dziecko pewnie dziś już nie żyje, ale być może spogląda dziś na ciebie i pomaga ci. Też się nie dowiesz, jak z tymi pasożytami. Znak jest zawsze po coś, nie po to, byś przez pięć minut wierzył w Boga a potem powrócił do dawnych zastrzeżeń.
Cytuj:
Jeśli dobrze zrozumiałem: Twierdzisz, że Bóg zmienił świat istniejący jeszcze przed człowiekiem (dinozaury itp.) jakby cofając się w czasie i wprowadził w nim zło dlatego, że Adam i Ewa zgrzeszyli?

I robi się gregorowa bajka...
Z czego dał Bóg ubranie naszym prarodzicom? Ze skór. Skąd się wzięły te skóry? Hokus pokus i Bóg je wyczarował?
Cytuj:
jednak ono wymaga mocnej wiary w Boga - w to, że jest naprawdę dobry i że Pismo Święte mówiące o Bogu rzeczywiście jest natchnione wiarygodne.

To sprawa nie wiary, ale rozumu. Rozum rozeznał, że to prawda. Jeśli to prawda to wola decyduje: przyjmuję. Rozum dalej wyjaśnia: uważaj, bo wiarę można utracić. Pilnuj siebie. Jak zobaczysz oddalanie się od Boga to wołaj o ratunek. Kiedy przydarza się nam choroba (a mamy tu chorobę duchową) to szukamy pomocy i ktoś nam postawi nie tylko diagnozę, ale poda też czas jej trwania i leczenie. Choroba duchowa może mieć charakter ostry i szybko minie lub przewlekły. Czasem mamy do czynienia z chorobami współtowarzyszącymi i objawy się zaciemniają. Co zaciemnia obraz chorób duchowych? Najcześciej dotyczy to układu nerwowego, bo to duet.

Dostałam kiedyś radę od umierającego księdza. Wówczas nie wiedziałam, że to nasza ostatnia rozmowa. Był naszym forumowiczem. Pamiętaj: trzymaj się mocno Pańskiego Kołnierza. Pomagał księżom z problemami wiary i to poważnymi. Cieszył się, jeśli ta pomoc była owocna. Płacił za to własnym cierpieniem i choroba szybko go pokonała. Tyle dobrego robił dla innych...
Najtrudniej uchwycić się tego Kołnierza w cierpieniu. Nie ma jednak innego testu, by sprawdzić jakość naszych zapewnień. Kocham i nie ufam, chwieję się...logika się zawiesza. Dostrzegasz to? Jeśli tak to nalezy szukać przyczyn, ale tych prawdziwych a nie racjonalizacji.
Cytuj:
Przykładowo: Rozumiem sens cierpienia, jeśli chodzi o mnie.

Rozumiesz dlaczego twoja wiara się chwieje i dlaczego nie masz ochoty się tym zająć? Naprawdę rozumiesz?
Rozumienie prowadzi do akceptacji a nie chwiania się. Nie stawiam ocen, raczej prowokuję pytaniami.
Cytuj:
Nie rozumiem go jeśli chodzi o innych.

I nigdy nie zrozumiemy, więc nie zależy zadawać sobie takich pytań. Pytanie należy stawiać tylko sobie; co ja mogę w tej sytuacji? Możesz przytulić, otoczyć opieką, porozmawiać, doradzić, etc. Dając radę też nie masz wpływu na decyzję drugiego człowieka. Możesz widzieć drogi wyjścia, ale ktoś inny to zaneguje i na złość mamie odmrozi sobie uszy.

Zadawanie sobie pytania o sens chorego dziecka jest bezsensowne. Byłoby sensowne, gdyby było można to wykorzystać w profilaktyce zdrowotnej. Mamy jednak cierpienie zawionione i niezawinione, w tym drugim nic to nie da. Sensowne jest obdarowanie takiego dziecka miłością, choćby na chwilę.


Wt wrz 03, 2024 11:28 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lip 14, 2012 8:57 pm
Posty: 7359
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy ja jestem jakiś wyjątkowy/nienormalny?
tomac,
z tego co piszesz, wyłania się coraz bardziej obraz kogoś idealnego.
Jednak wiadomo że
Nie ma sprawiedliwego, nawet ani jednego,
11 nie ma rozumnego, nie ma, kto by szukał Boga.
12 Wszyscy zboczyli z drogi, zarazem się zepsuli,
nie ma takiego, co dobrze czyni, zgoła ani jednego

BYĆ MOŻE Twoją wadą jest samowystarczalność moralna, w rodzaju kantowskiego "niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie." ?

_________________
W końcu bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Ef,6,10


Śr wrz 04, 2024 5:12 am
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm
Posty: 17026
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy ja jestem jakiś wyjątkowy/nienormalny?
Może też chodzić o poczucie kontroli, by zapewnić sobie komfort bezpieczeństwa. Należy się wówczas rozejrzeć po sobie czy nie dążę do perfekcjonizmu w sprawach życiowych? Z zewnątrz powtarza się wówczas pojęcie: jak to jest? To pytanie ma jednak swe granice; jeden człowiek zrozumie, że mamy wiele pytań bez odpowiedzi, mamy źle zadane pytania i one są pozbawione sensu (przyjmuje to do wiadomości), mamy też niepokój wewnętrzny i on pcha w kierunku uzyskania odpowiedzi. To należy w sobie odcytać...czy czasem nie stoi za poszukiwaniami odpowiedzi niepokój. W przypadku poczucia wolności mamy przekonanie o swej niewystarczalności i ograniczamy to do siebie. W przypadku zniewolenia człowiek ma poczucie jakby ktoś z zewnątrz odpowiadał za moje złe samopoczucie.
Człowiek jest wyjątkowy i tytuł wątku to dobrze oddaje. Jest tak skomplikowany, że nie ogarnia samego siebie.


Śr wrz 04, 2024 10:49 am
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lip 14, 2012 8:57 pm
Posty: 7359
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy ja jestem jakiś wyjątkowy/nienormalny?
tomac,
nie chcę już pisać w tym wątku. I tak moimi wpisami mogłem Ci już dużo namieszać. Merss ma rację (traktuję jej ostatni wpis że jest do mnie). Twoje wpisy powodowały u mnie niepokój, może uderzały w jakieś nieprzepracowane struny mojej osobowości. Czułem że tracę kontrolę. Po ostatnim wpisie do Ciebie, gdzie chciałem byś się zmienił, nastąpił u mnie krótkotrwały pokój, aż do odpowiedzi Merss. Nie chcę już Ciebie naprawiać, nie sugeruj się moimi poprzednimi "diagnozami".

_________________
W końcu bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Ef,6,10


Śr wrz 04, 2024 4:53 pm
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 61 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL