Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz mar 28, 2024 10:48 am



Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 374 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 20, 21, 22, 23, 24, 25  Następna strona
 Synodalne harce (wokół synodu o synodalności) 
Autor Wiadomość
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn lut 28, 2005 11:53 pm
Posty: 2409
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Synodalne harce (wokół synodu o synodalności)
merss napisał(a):
Dobra Nowina jest dla każdego kto chce żyć po coś. Czemuś to życie chyba służy?

A moze tylko "Dobra Nowina jest dla każdego"?
Bo czytajac Twoje:

"To wymaga jednak ukształtowania innych katechetów i zatrudniania ludzi, którzy się do tego nadają. .................
Pisałam o dojrzałości i jej braku, które można badać i przewidywać przyszłość. Nadajesz się do małżeństwa sakramentalnego, mamy wątpliwości lub się nie nadajesz. Jeśli nie nadajesz się to wrócisz jak przyjdzie czas. Ludzie niedojrzali odpadną od razu, bo się pogniewają na księdza, że uniemożliwia im ślub w pięknej scenerii a jak się pogniewają na księdza to i na Kościół...................
Wystarcza czasu, ale nie ma postawionych granic i brakuje poczucia odpowiedzialności. Wystarczy mi niewiele, by się zorientować, że formacja księdza jest powierzchowna i sam jest niedojrzały"

mozna sie zalamac ze ani katechetow, ani kandydatow do malzenstwa ani ksiezy na tym swiecie nie ma.
Moze niektore z dyskutowanych postulatow synodalnych maja sens?


So gru 10, 2022 5:06 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm
Posty: 16877
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Synodalne harce (wokół synodu o synodalności)
Jeśli ktoś nie jest zainteresowany odpowiedzią na pytanie w wersji innej niż przyszedłem/przyszłam na świat i się o to nie prosiłam i żyje na tym poziomie (poziom instynktów i obserwacja tych co blisko mnie ->.wszyscy tak żyją) to Dobra Nowina go drażni. Tam nie rozdaje się prezentów bez wysiłku własnego. Jeśli ktoś jest zainteresowany maszerowaniem do piekła (ja wierzę Jezusowi, że wielokrotne powtarzanie o niebezpieczeństwie piekła było prawdą a nie bezpłodnym straszeniem jak się to dziś interpretuje. To pozbawianie Boga jego wszechwiedzy, jeśli reinterpretuje się Jego słowa o możliwym potępieniu) to odrzuci Dobrą Nowinę. To pierwotne założenie: przyjmujemy powszechne zbawienie (panny głupie tak kombinowały) lub życie takie, by mogło zabłysnąć światło z lampy (panny mądre miały oliwę).

O tym, że rozmowy synodalne mają sens pisałam wcześniej. Potem jednak należy to opracować w zbiorówkę i wdrożyć program naprawczy. Tu odwołam się do Listów a Apokalipsy. Kościoły lokalne miały rożne problemy i Jan ich nie mieszał. Jeśli je wskazywał to też nie w celu skrytykowania i wykazania swej wyższości. Czemuś to służyło!
Cytuj:
mozna sie zalamac ze ani katechetow, ani kandydatow do malzenstwa ani ksiezy na tym swiecie nie ma.

To wniosek, który pojawia się po przeczytaniu jednego czy kilku wpisów i to jeszcze w wątku, który poświęcony jest synodowi. Tu należy zadać sobie proste pytanie: w jakich okolicznościach powoływano w historii Kościoła synody? Czym ten synod różni się od wszystkich innych? Odpowiedź zamieściłam gdzieś na forum, więc gotowiec też jest.


So gru 10, 2022 5:39 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn lut 28, 2005 11:53 pm
Posty: 2409
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Synodalne harce (wokół synodu o synodalności)
merss napisał(a):
ja wierzę Jezusowi, że wielokrotne powtarzanie o niebezpieczeństwie piekła było prawdą a nie bezpłodnym straszeniem jak się to dziś interpretuje. ........W jakich okolicznościach powoływano w historii Kościoła synody? Czym ten synod różni się od wszystkich innych? Odpowiedź zamieściłam gdzieś na forum, więc gotowiec też jest.

Gotowiec jest super.
Ale ja rowniez wierze Jezusowi ktory powiedzial "Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych (super katechetow, fantastycznych ksiezy i przykladnych malzonkow), ale grzeszników».


So gru 10, 2022 6:11 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm
Posty: 16877
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Synodalne harce (wokół synodu o synodalności)
1. Wątpię czy dotarłeś do gotowca. Gdybyś tam dotarł to zrozumiałbyś dlaczego tak wiele jest krytyki i czemu służą synody.
2. Grzesznikami są wszyscy. Problem leży w tym, że grzesznik musi sam chcieć zmieniać kurs. Łaska Boża działa na naturze powiadał Akwinata. Jezus nie wszystkich uzdrowił, nie wszyscy się nawrócili, ale zakładasz, że każdy grzesznik zostanie uratowany. Zmanipuluje go Bóg? To jedyne logiczne wytłumaczenie. Odrzucamy jednak Sąd i kozły. Czasem więc należy człowieka pozostawić, bo idzie na dno i tego chce. Może się okazać, że ktoś ma zapędy ewangelizacyjne i czuje powołanie, ale zamiast kogoś wyciągnąć z bagna da się wciągnąć w dół; przed tym ostrzegał Bóg Izraelitów. Są ludzie , którzy mogą pracować tam, gdzie diabeł mówi dobranoc i działają z mocą Bożą, ale nie o tym jest wątek. Będzie drugi połów, ostatni (tak rzecze Ewangelia), który jeszcze raz spróbuje wyłowić. Nie wiemy jednak, czy ów drugi połów już się nie odbył w życiu danego człowieka i nie odpowiedział przecząco. Nie znamy ile łaski nam przeznaczono. Jezus nie dyskutował i nie nawracał ani złego łotra, ani Piłata, ani nie uwiarygadniał się po zmartwychwstaniu wśród kasty kapłańskiej. Dostali wcześniej wystarczająco dużo możliwości, by zmienić myślenie.

Kiedy św. Monika pytała biskupa jak zmienić myślenie syna Augustyna dowiedziała się, że mniej ma działać w tym zakresie, więcej ma się modlić. Takie też przesłanie niesie Fatima.
Synod nie może jednak nakazać modlić się, jeśli ktoś nie widzi sensu. Księża odpadają od kapłaństwa, bo najpierw przestają się modlić i widzieć sens modlitwy.


So gru 10, 2022 6:37 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn lut 28, 2005 11:53 pm
Posty: 2409
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Synodalne harce (wokół synodu o synodalności)
merss napisał(a):
grzesznik musi sam chcieć zmieniać kurs............. Dostali wcześniej wystarczająco dużo możliwości, by zmienić myślenie.

Nie za bardzo wiem o ilu procentach populacji mowisz
W krajach ktore jeszcze z grubsza mozna nazwac chrzescijanskimi moze 20 % czuje potrzebe zmiany kursu. Reszcie zupelnie na tym nie zalezy. A w innych kulturach - Indie, Chiny, Japonia, Turcja i wsrod emigrantow w Niemczech, Polsce, Wielkiej Brytanii, Szwecji, USA , ...... . Droga synodalna ma szukac nowych drog ewangelizacji.


So gru 10, 2022 11:23 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm
Posty: 16877
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Synodalne harce (wokół synodu o synodalności)
robaczek2 napisał(a):
Nie za bardzo wiem o ilu procentach populacji mowisz

O wszystkich. Pan Jezus mówił: nawracajcie się. A to oznacza zmianę myślenia. Być może osoba czująca się głęboko wierzącym katolikiem jest nędzną podróbką wierzącego i najdalej jej do Boga. Praktykowanie wcale nie oznacza ortodoksji. A ortodoksja nie oznacza relacji z Bogiem a dalej zmiany życia.
Cytuj:
W krajach ktore jeszcze z grubsza mozna nazwac chrzescijanskimi moze 20 % czuje potrzebe zmiany kursu. Reszcie zupelnie na tym nie zalezy.

No i?
Cytuj:
Droga synodalna ma szukac nowych drog ewangelizacji.

O tym jest ten wątek. Tyle, że nowe rozwiązania należy dostosować do protokołu, w którym zawarte zostaną mocne i słabe strony Kościoła lokalnego. Kiedy powoływano w Polsce nową diecezję to usłyszałam, że zostanie też powołane seminarium, bo przy każdej diecezji musi być; z przekąsem to powiedziano. Chyba to już przeszłość, ale wymusili to sami wierni. Nie ma naboru. Kiedy nagłośniono sprawę defraudacji pieniędzy w pewnym zgromadzeniu zakonnym oraz ukaranie człowieka, który wykrył nieprawidłowości to konsekwencją jest brak nowych powołań. Kiedyś udałoby się to ukryć. Taki przekaz otrzymała też Matka Teresa: zgromadzenie będzie cieszyło się przychylnością Boga tak długo jak będzie zachowywane to co jest jego charyzmatem. Tak więc najpierw chyba oczyszczenie, potem ewangelizacja; po posprzątaniu. Jeśli nie uporządkuje się tego co źle funkcjonuje, mamy pudrowanie trupa. Żadne metody nic nie dadzą. Św. Jan wysłał Listy do Kościołów, których już nie ma. Papież Benedykt XVI widział mały Kościół, taki, gdzie zachowane zostaną prawdy wiary a nie wykorzystuje się nowoczesne metody przekazu informacji. Przewidział rozpad kolosa na glinianych nogach. Metodologia w takim przypadku to sprawa dydaktyki i łaski Bożej, którą cieszyć się będą osoby ewangelizujące, ale w Kościele który ludzi prowadzi do Boga a nie do siebie. JPII wiele lat temu przewidział problemy wynikające z braku poczucia grzechu. Dopiero tak uporządkowany Kościół może intrygować, zaciekawiać ludzi spoza niego. Zastosowanie metod służących w marketingu mamy u śJ. Mimo świetnego wyszkolenia tracą wiernych. Widać bowiem dysonans między głoszoną ewangelizacją a prawdą życia.
Kard. G. Muller widzi powielanie błędów protestantyzmu, czyli maszerowanie tą samą drogą. Chcemy lekarstwa, które nie działa?


N gru 11, 2022 12:21 am
Zobacz profil
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Cz kwi 30, 2015 5:59 pm
Posty: 789
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Synodalne harce (wokół synodu o synodalności)
merss napisał(a):
Dobra Nowina jest dla tych, którzy chcą być szczęśliwi i wiedzą, że to dobra droga. Po zawirowaniach życiowych powracają na właściwy tor. To dla tych, którzy cenią sobie życie blisko idei, wartości i rozumieją przykazania miłości. Żeby komuś coś dać, musisz to mieć. Z pustego i Salomon nie naleje. To dla tych, którzy nie mylą miłości z poczuciem bezpieczeństwa.

Kiedyś już to pisałem - poczucie bezpieczeństwa można mylić z miłością. Ale tez można mylić z wiernością zasadom i ideom. Taka osoba jest niezdolna na widzenia świata w ciągłości i odcieniach szarości. Nie akceptuje skazy, brudu, słabości czy grzechu w sobie, a tym samym też w innych. Jej spojrzenie fokusuje się na tych okrojonych aspektach życia, w których nie ma sobie nic do zarzucenia. W rzeczy samej jest niezdolna do rozwoju, ponieważ do tego jest konieczne zobaczenie swojego życia w perspektywie pewnego procesu. Ostatnio zresztą czytałem ciekawą "filipkę" przeciew spowiedzi małych dzieci, które właśnie nie sa zdolne do takiego różnicowania, widzenia siebie, otaczających ludzi i świata w odcieniach szarości.

merss napisał(a):
Jeśli neuroza tworzy tożsamość człowieka to on odrywa tylko role życiowe i nazywamy je grami neurotycznymi. Czy pomaga mu wiara? Tak. Nie oznacza to, że może wykonywać zawody pozwalające mu załatać pustkę i udawać kogoś kim nie jest. Ma wiele możliwości, ale jako ksiądz będzie niewiarygodny. Pustka nadal istnieje i ona prowadzi do załamań, zawirowań i oskarżania innych o zły swój los. Dlatego tak łatwo utracić go, gdy powiesz mu prawdę. Normą jest dialog, który prowadzi ludzi ku rozumieniu drugiego. Księża niedojrzali nauczyli się przemawiać z wysokości ambony i powtarzać jak mantrę polecenia. W rozmowach są bierni i usłyszysz: to trudna sprawa. Tyle, że człowiek przyszedł po wskazówki jak poradzić sobie z trudną sprawą. Może skorzystać lub nie, ale droga zostaje wskazana.

Każdy człowiek lokluje się gdzieś na tej skali neurotyczny-narcystyczny-psychotyczny; wręcz w różnych okolicznościach życia, w odniesieniu do różnych osób działają w nas różne mechanizmy. Czy neurotyczny człowiek może być księdzem? No nie podejmuje się diagnozować na odległość, ale osobiście ciężko mi przyjąć, że np. taki św. Vianney miał dojrzałą osobowość (przepełnienie lękiem, kompulsywne zachowania, ucieczki z parafii ze względu na nieadekwatne poczucie winy).

merss napisał(a):
I jeszcze o wychowywaniu, które zlekceważyłeś.

Nie lekceważę wychowania; tylko nie uważam, że polega (przede wszystkim) na przekazywaniu wiedzy i wytykaniu błędów. W ten sposób właśnie rozwija się neurotyczne osobowości.

o. Pio zapewne miał sukcesy duszpasterskie. Ja mam zawsze jeden problem z hagiograficznymi legendami - one pokazują wycinek rzeczywistości. Znamy historie tych, którzy odeszli od konfesjonału i potem wrócili. A czy byli tacy, którzy odeszli i nie wrócili? Ilu ich było? Czy gdyby o. Pio był dla nich życzliwszy, to ilu z tych, którzy nie wrócili, jednak by potem wróciło?

Na tym polega to spojrzenie w ciągłości, rozmyciu i odcieniach szarości. Potrzeba o. Pio, o. Dolindo, o. Szustaka i o. Kramera. Każdy z nich robi dobre i złe rzeczy. Życie jest różnorodne, zdolność do uelastycznienia swojej wizji Kościoła i tego jak powinien funkcjonować nie jest łatwo dostępna, ale moim zdaniem zbliża do prawdy o tym, jak Bóg stworzył świat i jak działa łaska i że nie da się tego uchwycić w zerojedynkowym, "logicznym" rozumowaniu.


N gru 11, 2022 11:11 am
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm
Posty: 16877
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Synodalne harce (wokół synodu o synodalności)
Anawim napisał(a):
Czy neurotyczny człowiek może być księdzem? No nie podejmuje się diagnozować na odległość, ale osobiście ciężko mi przyjąć, że np. taki św. Vianney miał dojrzałą osobowość (przepełnienie lękiem, kompulsywne zachowania, ucieczki z parafii ze względu na nieadekwatne poczucie winy).

Czy miał usposobienie, by zostać księdzem? Gdyby to była sprawa ludzka to nigdy by nim nie został. Ks. prof. R. Skrzypczak też miał mocno pod górkę. Nie chciano go do stanu kapłańskiego, ale wciąż szukał nowych dróg. Na koniec usłyszał od prymasa Glempa pochylonego nad jego grubą teczką personalną: zapomnijmy o tym co było. Wracając do ks. Vianneya dodać należy, że kiepsko mu też szło z nauką. Ponieważ działał w ramach swego powołania, to co opisujesz jest mało ważne. Naprawił nie tylko swoja parafię (nie wykazywał lęku chodząc po gospodach, by i tam prowadzić ewangelizację), ale przyjeżdżali do niego penitencji z całej Francji. Dlaczego przyjeżdżali? Otrzymali to czego potrzebowali a potrzebowali wskazania im drogi (ich drogi) do zbawienia. Neuroza może stanowić przeszkodę w tym zakresie, bo wskazuje się penitentowi swoją a nie penitenta drogę do Boga. Taki kapłan nie powinien podejmować się przewodnictwa duchowego (to opinie zawarte w publikacjach, których autorami są księża). To bowiem kręcenie się wokół siebie i widzenie wszystkiego swoimi (jedynymi oczami). Jeśli Kościół stanowi najkrótszą drogę do zbawienia to księża są tym, którzy powinni widzieć człowieka na swojej drodze. Neurotyczny ksiądz uciekający przed odpowiedzialnością schowa się w klasztorze czy cichutko żyje na plebanii, ale nikomu nie pomoże. Czasem jest głośnym działaczem, ale w chwili próby odchodzi od kapłaństwa lub doprowadza do tego, ze zostaje zawieszony. Boi się podejmować decyzji moralnych. A to badania psychologiczne wykażą, więc takie osobowości można eliminować. Lęk nie musi być uogólniony. Z lękiem wysokości (naturalny u ludzi) nie możesz być pilotem, ale kierowcą samochodowym możesz być. A z fobią społeczną możesz być człowiekiem pracującym twórczo, ale nie w grupie. Pisałam więc o zaburzeniach, które z góry eliminują wykonywanie pewnych zawodów. Nie ma dziś ludzi bez skazy neurotycznej, więc czyta się w innym kluczu niż ty czytasz. Nadajesz się do czegoś lub nie a nie, że nie nadajesz się do niczego
Jak osiągał ks. Vianney łaskę do pełnienia swych obowiązków? To była modlitwa i życie niezwykle ascetyczne. Jego kazania były właśnie zero- jedynkowe. Dziś zostałby odsunięty od pełnienia obowiązków kapłańskich w wielu diecezjach, bo ludzie czuliby się poruszeni i to ich by obrażało. Zagroziliby odejściem czy brakiem wsparcie finansowego (pouczające są wypowiedzi ks. Glasa) i osiągnęliby swe cele. Potrzebują w kościele dobrego samopoczucia a nie prawdy.
Czym innym jest rozpoznanie stanu człowieka a czym innym prowadzenie na drodze zbawienia. Jeśli ktoś tego nie potrafi to się nie nadaje do tego stanu; może przekazywać wiedzę i nauczać bez mocy (Jezus nauczał z wielką mocą i różnicowano to z nauczaniem rabinackim) i słuchać z puentą: no trudna to sprawa.... To nie będzie żaden oficer. O. Vianney nim był. Pisałam wszak o oficerach a dobry oficer to człowiek biorący na siebie odpowiedzialność i widzący to czego żołnierz nie dostrzega. Ma obowiązek dbania o żołnierzy, wysłuchiwania ich, ale nie zawsze kieruje się tym co oni wskazują, sam widzi szerzej (idzie przed wozem a nie za wozem , tak mnie uczono sztuki kierowania) i w oparciu o swoje doświadczenie podejmuje decyzje. Żołnierz ma wiele obowiązków, ale jedno prawo: do dobrego dowodzenia. Doskonały oficer czasem nie potrafi dogadać się z żoną, ale to nie dyskwalifikuje go jako właśnie świetnego oficera. Św. J. Vianney nie odnalazłby się jako dusza towarzystwa gadający o wszystkim i niczym, ale był wzorem kapłana. Tak samo wierny: ma prawo do dobrego kapłana i modli się o to, by tacy znaleźli się na jego drodze, by nie zejść z właściwej ścieżki. To zasada, więc nie wkraczaj z wyjątkami, bo je znam.

Analogia. Zasady wojny się nie zmieniły: to zabijanie i przejmowanie terenów i ludzi. To jest zero - jedynkowe. To się nie zmieniło od początków historii człowieka. Prowadzi się jedynie wojny korzystając z innych metod. Ty proponujesz zabijanie bez zabijania. To wirtualna gra wg programu zabili go i uciekł. Nie da się: idziesz do nieba lub piekła i to powinieneś wiedzieć, nie da się strzelać do tarczy, której nie widzisz. Z tej układanki nie da się nic wyjąć: zbawienie dla wszystkich to odłożenie zasad ewangelicznych ad acta.

merss napisał(a):
I jeszcze o wychowywaniu, które zlekceważyłeś.

Cytuj:
Nie lekceważę wychowania; tylko nie uważam, że polega (przede wszystkim) na przekazywaniu wiedzy i wytykaniu błędów. W ten sposób właśnie rozwija się neurotyczne osobowości.

Wychowywanie polegające na przekazywaniu wiedzy to uczenie bezmyślności. Najpierw potrzeba filozofii w sztuce wychowywania: kogo mam ukształtować? Mamy więc wytyczne dla chrześcijańskiego wychowywania i kiedyś o tym pisałam. Wychowywanie polega najpierw na naśladowaniu i uczeniu nawyków (to wiedzieli już Izraelici). Dzieci naśladują postawy rodziców i szybko odkrywają ich ew. hipokryzję. Same nią nasiąkają jak gąbka. Tam, gdzie mamy dobre środowisko rodzinne to ono zasiewa w młodym człowieku ziarna, które będą procentować, czasem po latach; jest do czego wrócić. W Biblii masz słynne: jak oni się kochają! To przyciągało ludzi do wspólnot kościelnych. Dlaczego? Bo człowiek jest stworzony do bycia szczęśliwym i całe życie próbuje to realizować. Jeśli nie ma dobrych wzorców to obiera niewłaściwe drogi. Dlatego tak ważna jest postawa kapłanów. Oni są obserwowani w swym życiu a nie przekazach medialnych. Jeśli kapłan opowiada o problemach ze swoją czystością i tak się publicznie rozgrzesza (gada o problemie a nie rozwiązaniach jak neurotyk) to obserwujący go uważa, że takie jest życie. Zamiast pokazać jak radzić sobie z grzechem mamy opowiastkę o tym, ze grzech jest nie do pokonania i cóż ja biedniutki mogę uczynić skoro ksunc nie potrafi.
Cytuj:
o. Pio zapewne miał sukcesy duszpasterskie. Ja mam zawsze jeden problem z hagiograficznymi legendami - one pokazują wycinek rzeczywistości. Znamy historie tych, którzy odeszli od konfesjonału i potem wrócili.

Sama opowiadałam taką historię z włoskim komunistą, którego o. Pio wyrzucił spod konfesjonału a wrócił po 10. latach i o. Pio przywitał go słowami: tyle lat na ciebie czekałem! Miał więc świadomość, że nawrócenie człowieka wymaga czasem czasu, wiedział jak podejść do człowieka, wiedział że jest sprawdzany na okoliczność swego daru. Nie dał się jednak pysze w to wciągnąć. Jezus też nic nie udowadniał dla efektów specjalnych. To nie jest już ludzka intuicja. Większa radość w niebie z jednego nawróconego niż setki już wierzących. To oznacza, że nawrócenie się niezwykle trudne.
Modlący się ksiądz i pracujący nad swoją naturą może przyjmować łaski i pomaga w ten sposób i innym. Ksiądz urzędnik powie: pani, taka praca! (z życia pewnej parafii na Śląsku).
Cytuj:
A czy byli tacy, którzy odeszli i nie wrócili? Ilu ich było? Czy gdyby o. Pio był dla nich życzliwszy, to ilu z tych, którzy nie wrócili, jednak by potem wróciło?

Byli i nie wrócili, mamy to w nauczaniu samego Jezusa. Co więc podważasz? Bóg nie potrafił czy należy szukać innego klucza interpretacyjnego, by podważyć działalność ewangelizacyjną Boga? Kto patrzy punktowo i myli rozmycie ewangelii z widzeniem człowieka i jego drogi życia? Kiedyś prosiłam księdza, naszego forumowicza, by pomógł, bo ktoś odchodził od katolicyzmu. Przeczytał rozmowy i odpowiedział mi: za późno, on szuka tylko usprawiedliwienia. Może pomógł temu człowiekowi już z innego świata, bo po długim czasie ów niedoszły konwertyta napisał, że został. Ciągnęła go właśnie ortodoksja a zniechęcało rozmycie i szarości, czyli nijakość przekazu ewangelicznego. Na obrzeżach mawia się (za byłym ambasadorem na Ukrainie), że grekokatolicy myślą o jedności z prawosławiem, czyli planują, by odłączyć się od Watykanu. Co ich może uwierać?
Cytuj:
Na tym polega to spojrzenie w ciągłości, rozmyciu i odcieniach szarości.

No taki ma być ten psychologiczny Kościół; rozmyty i dla każdego. Wierzysz to dobrze, nie wierzysz też dobrze. Żyjesz jak chcesz, dobrze. Pracuje się nad tym od dziesiątków lat, by zmienić Kościół w nijaki.

Kard. H. Newman ostrzegał, by neofici i nieofitom nie nakładać na barki zbyt wielu obciążeń. To nie postulowanie dostosowania ewangelii do świata, ale chodzenie inną drogą; na czarny szlak przyjdzie jednak czas. zaczyna się od zielonego. Wymaga to przygotowania a nie uczenie szarości. Dzieci zaczynamy uczyć tak i nie, wolno - nie wolno. Dopiero ukształtowane sumienie moralne potrafi wybierać w sprawach trudnych i niejednoznacznych. To wymaga też refleksji intelektualnej. Modlitwa jest jednak fundamentem życia. Nie ta modlitwa, gdy emocje tego chcą, ale żmudna, nudna i systematyczna modlitwa. Podobną moc niosą sakramenty.


N gru 11, 2022 2:36 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn lut 28, 2005 11:53 pm
Posty: 2409
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Synodalne harce (wokół synodu o synodalności)
merss napisał(a):
Potrzebują w kościele dobrego samopoczucia a nie prawdy.

Dlaczego dobre samopoczucie przeciwstawiasz prawdzie. A moze i to i to.
Synod o synodalnosci poszukuje rozwiazan dla wspolczesnego czlowieka w skali globalnej. Co mozna zaoferowac przecietnemu Janowi, Hansowi, Johnowi czy Alemu. Bo jest bardzo mala szansa ze trafia na Szustaka, Vianneya czy Fultona Sheena.
Merss, spadnij na ziemie. Ilu pozostanie jezeli "badania psychologiczne wykażą, więc takie osobowości można eliminować". Bedziemy mieli w Polsce 5 utalentowanych katechetow i 4 klerykow.


N gru 11, 2022 6:24 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 06, 2011 2:22 pm
Posty: 16877
Płeć: kobieta
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Synodalne harce (wokół synodu o synodalności)
1. Dobre samopoczucie jest w innym kodeksie moralnym. Właśnie w tym kodeksie dobre samopoczucie jest utożsamiane z prawdą. To co miłe jest też prawdziwe. Tymczasem prawda to fakt i zgodność z rzeczywistością a nie odczucia. To już chrześcijaństwo. Dwie odrębne etyki. Postulujesz więc wymianę etyki chrześcijańskiej na etykę odczuć, bo zdarza się, że coś co miłe jest też prawdziwe. Zawieszasz rozum i emocje czynisz rozumnymi. To już też zmiana antropologii na redukcjonistyczną.
Czy miłe nie jest prawdą? Dwie różne kategorie wymieszane ze sobą: emocje z rozumem. Są filozofowie, którzy emocjom przypisali rangę rozumu, ale to nie chrześcijaństwo. Akwinata to już odzielał.

2. Kiepski ksiądz to potencjalny szkodnik, więc jeśli coś naprawiać to nie pudrować trupa co proponujesz. Proponujesz napisać wzniosły plan naprawy dla wszystkich (utopia ). Św. Jan pisał do różnych Kościołów, bo borykały się z innymi problemami; żadna centralistyczna wizja urawniłowki. Nie podajesz jak to zrealizować, bo to utopia i chciejstwo. Ceną jest pogrzebanie nauki Chrystusa i depozytariusza, którym jest Kościół. Kościół nie ma prawa zmieniać nauki. Skoro sam Jezus mówił o możliwości potępienia to nie wolno odbierać Bogu atrybutu sprawiedliwości, zapominać w nauczaniu o grzechu i celowości życia oraz o sądzie, który czeka człowieka po śmierci. W twojej wizji chrześcijaństwa, jak to odczytuję, jest wszystko ok, potrzeba kosmetycznych zmian i przekonania ludzi, że każdy będzie zbawiony.
Tu też należy szukać przyczyn. Dlaczego ktoś poświęca przekaz ewangeliczny dotyczący zagrożeń i skupia się tylko na nadziei, która ma charakter marzeń?

Podam przykład trzech przyjaciół, którzy rozpoczęli rozmowy na ten temat: antyklerykał i uważający się za ateistę (bardzo niespójny w poglądach) i dwóch katolików. Jeden z wierzących wykłada czego naucza Kościół. Ateista zadaje pytanie wierzącym: twoje dziecko, które wychowywałeś na katolika poszło w rozwody i nie żyje jak powinno (ten ateista nie chciał jechać na drugi ślub córki, bo twierdził, że ślubuje się raz). I co? Potępisz własne dziecko? Jeden z obecnych mu odpowiada: moje dzieci są tak wychowane, że się nie rozwiodą. Do kościoła chodzą okazjonalnie. To nie mój problem, u mnie wszystko gra, bo dobrze je wychowaliśmy.. A prawda jest taka o czym wszyscy zebrani wiedzieli, że niewiele brakowało do tych rozwodów i rodzice to jakoś uratowali. Drugi zaś przyjaciel odpowiedział: nie odpowiada mi to jak żyje mój syn i przeprowadziliśmy z nim na ten temat rozmowy. Jest jednak dorosły i nie odpowiadam za jego czyny, nie bronię jednak jego sposobu życia. Dobrze, że chociaż oboje systematycznie chodzą do kościoła. Mogę się modlić i to, by naprostował to życie i znalazł inną kobietę lub zechciał poślubić obecną. Starałem się wychować swe dzieci jak należy, ale widocznie popełniłem błędy, jak każdy rodzic. Ci pierwsi małżonkowie to zwolennicy powszechnego zbawienia. Drudzy małżonkowie nie chcą widzieć pewnych spraw, ale pomagają w rozwiązywaniu problemów swych dzieci. Tylko trzeci stają w prawdzie. Jest im przykro, ale czasu się nie zawróci. Mają jednak nadzieję nie na zbawienie syna z automatu, ale na to, że kiedyś odpowie na Bożą łaskę. Nie łączą więc potępienia dziecka z izolacją od niego. Nie rodzic potępia, ale Bóg*. Rodzic ma do dyspozycji modlitwy, intencje mszalne, pokutę w intencji dziecka...i wyraźne odcięcie się od aprobaty prowadzonego przez dziecka życia. Mądra miłość a nie małpia.
Siebie należy dostosowywać do wymagań a nie ściągać nauczanie Kościoła w dół, do myślenia nie po bożemu. Jezus mówił śmiało: zejdź mi z oczu szatanie, bo myślisz nie po bożemu. A Piotr chciał dobrze dla Jezusa, myślał uczuciami.

Nie wolno więc stawiać własnych dzieci (uczucie) ponad nauczaniem Bożym lub je tak wykręcać, by samemu poczuć się komfortowo w przypadku życia dzieci w grzechu. Nazywamy grzech po imieniu lub czynimy z Boga automat do zbawiania, Kościół zaś i księży do posłuchania, że w zasadzie wszystko jest OK. Poszli na to protestanci i znamy owoce.
Upór więc w maszerowaniu tą samą drogą zastanawia.
Zacznij od zapoznania się z etyką chrześcijańską, by nie mylić jej z subiektywistyczną etyką relatywizmu.

3. Zawsze będą dobrzy księża. Jezusowi wystarczyło 12. Apostołów. Wymieszanie dobrych z bylejakością powoduje jednak, że ci dobrzy mogą być ograniczani i gaszony ich zapał. Jeśli więc można czynić wstępną selekcję pod kątem przydatności to słusznym jest tak postępować. Nie chodzi chyba o wskazywanie na męczeństwo jako posiew wiary i do tego przygotowywać najlepszych. To ostatnie ogniwo, które wykorzystuje Bóg. Bóg a nie człowiek.

Edit
* To błąd. Człowiek sam wybiera potępienie a Bóg szanuje ten wybór


N gru 11, 2022 7:31 pm
Zobacz profil
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Cz kwi 30, 2015 5:59 pm
Posty: 789
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Synodalne harce (wokół synodu o synodalności)
merss,
z św. Vianneyem myślę, że interpretujesz pod tezę; ludzie się nawracają wśród wielu mniej lub bardziej zdziwaczałych księży-osobowości. Dla mnie św. Vianney miał swoje obsesje, które przenosił na parafian; choćby nadmierną niechęć do tańców, wyolbrzymianie zagrożenia, straszenie (pamiętam z jednego kazania taki tekst, że przez tańce dziewczęta popełniły więcej grzechów niż mają włosów na głowie).
Ja się nie upieram - Vianneye są potrzebni, bo mają swoje audytorium, które się odnajduje w takim lękowo podszytym duszpasterstwie (grzech czy zagrożenie duchowe czyhające na każdym kroku) - stąd moim zdaniem ta wytrwała modlitwa i zagrażająca zdrowiu i życiu asceza; a i tak to go nie uchroniło od skrupulanctwa, które kazało mu uciekać z parafii z lęku, że nie dość dobrze realizuje swoje obowiązki; św. Vianney dziś mógłby zostać odsunięty od pełnienia obowiązków, ale prędzej po to, by mu udzielić pomocy.

merss napisał(a):
Z tej układanki nie da się nic wyjąć: zbawienie dla wszystkich to odłożenie zasad ewangelicznych ad acta.

Ale to jest fałsz, i to pewnie dla Ciebie również. Przecież wtedy pewnie nie modlilabyś się codziennie o to, prawda?

merss napisał(a):
Oni są obserwowani w swym życiu a nie przekazach medialnych. Jeśli kapłan opowiada o problemach ze swoją czystością i tak się publicznie rozgrzesza (gada o problemie a nie rozwiązaniach jak neurotyk) to obserwujący go uważa, że takie jest życie. Zamiast pokazać jak radzić sobie z grzechem mamy opowiastkę o tym, ze grzech jest nie do pokonania i cóż ja biedniutki mogę uczynić skoro ksunc nie potrafi.

Mierzi Cię to, że ludzie są słabi i nie dają rady. W miejsce tego proponujesz propagandę sukcesu. Księża nie mogą grzeszyć, nie mogą nie radzić sobie z grzechem. Na każdy grzech muszą mieć receptę, rozwiązanie, by mogli prowadzić innych. A już najbardziej nie mogą publicznie ujawniać, że nie dają rady.

merss napisał(a):
No taki ma być ten psychologiczny Kościół; rozmyty i dla każdego. Wierzysz to dobrze, nie wierzysz też dobrze. Żyjesz jak chcesz, dobrze. Pracuje się nad tym od dziesiątków lat, by zmienić Kościół w nijaki.

Rozmycie nie polega na tym, że uznajesz za dobre, to co jest złe i odwrotnie. Ale że jest jakiś margines błędu. I, co ważniejsze, że dostrzegasz szarość - każdy czyni dobro i zło.


N gru 11, 2022 11:17 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim

Dołączył(a): Cz cze 21, 2012 4:15 pm
Posty: 6808
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Synodalne harce (wokół synodu o synodalności)
Rezygnuje się z twardego i jasnego wskazania "to i to jest złe", zamieniając to na takie "neutralne", lub bardzo zniuansowane, bo a nuż się ktoś będzie się źle z taką oceną czuł, a złe czucie jest złem przecież.

_________________
"Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana." Iz 55


Pn gru 12, 2022 1:28 am
Zobacz profil
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): Cz kwi 30, 2015 5:59 pm
Posty: 789
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Synodalne harce (wokół synodu o synodalności)
Ja przekornie piszę o tym "rozmyciu". Wg mnie jest odwrotnie i ten proces prowadzi do większej precyzji.

Wszystkie te próby "neutralizowania" polegają na tym, by precyzyjnie pokazywać, że nawet w tym, co jest niezgodne z normą, przykazaniem, prawem, jest coś dobrego. Casus duszpasterstwa rozwiedzionych czy tendencje synodalne.

Ale to też działa w drugą stronę, co pokazuje rozmowa o św. Vianneyu. Skoro mamy "normę", zgodnie z którą świętym był, to nie ma tam miejsca na to, by dostrzec jakieś zło (bez względu na to czy zawinione czy nie). Nie ma żadnego niuansowania. Mógł się gość zagłodzić na śmierć, a my w tym ulegamy zerojedynkowemu przymusowi, by widzieć wyraz świętości i to usprawiedliwić. To samo się teraz dzieje z JPII.

To wszystko jest skutkiem przystosowania ewolucyjnego. Nie ma sensu niuansować i neutralizować zagrożenia czyhającego w krzakach. Nie ma sensu niuansować i neutralizować pozytywnych legend, na których opiera się buszmeńska społeczność.


Pn gru 12, 2022 12:00 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): Pn lut 28, 2005 11:53 pm
Posty: 2409
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Synodalne harce (wokół synodu o synodalności)
PeterW napisał(a):
Rezygnuje się z twardego i jasnego wskazania "to i to jest złe"

Zeby to bylo takie proste. PeterW, co sadzisz o:
1)"Słuchaj Stasiu! Śmiercią nie wolno nikomu szafować, ale jeśli ktoś zagrozi twej ojczyźnie, życiu twej matki, siostry lub życiu kobiety, którą ci oddano w opiekę, to pal mu w łeb, ani nie pytaj, i nie czyń sobie z tego żadnych wyrzutów."
2) Ksiezach, ktorzy udzielali/udzielaja prezydentowi Bidenowi Komunii Sw w Rzymie i jego kosciele w Waszyngtonie i samej postawie prezydenta.


Pn gru 12, 2022 12:49 pm
Zobacz profil
Czuwa nad wszystkim
Czuwa nad wszystkim

Dołączył(a): Cz cze 21, 2012 4:15 pm
Posty: 6808
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Synodalne harce (wokół synodu o synodalności)
Moja wypowiedź nacechowana była ironią - te całe rozmiękczanie absolutnie mi się nie podoba.
Natomiast: obrona Ojczyzny, rodziny, bliskich - nie jest i nie była nigdy złem. "Nie zabijaj" raczej powinno się tłumaczyć "nie morduj" (czyli nie zabijaj niewinnych)

_________________
"Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana." Iz 55


Pn gru 12, 2022 3:42 pm
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 374 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 20, 21, 22, 23, 24, 25  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 13 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL