towarzyski.pelikan
Niesamowity Gaduła
Dołączył(a): Pn maja 14, 2018 8:54 pm Posty: 3919
Płeć: kobieta
wyznanie: nie chcę podawać
|
Bóg Artysta jako Absolutna Osoba
Część teistów zwanych niewiedzieć czemu kreacjonistami jest zdania, że nie da się pogodzić wiary w Boga chrześcijaństwa z teorią ewolucji. W głowie im się nie mieści, że Bóg mógłby np. stworzyć człowieka z małpy - co za potwarz! Ta postawa wynika z błędnego (moim zdaniem) założenia, że Bóg (jeśli istnieje) to jest projektantem (patrz: inteligentny projekt), część wręcz twierdzi, że Bóg jest programistą, a cały świat jest grą zaprogramowaną przez Boga. Wychodząc z takiego założenia, rzeczywiście nie sposób pogodzić wiary w Boga z ewolucją, ponieważ Bóg projektant najpierw ma jakiś zamysł, plan, cel, konspekt, a następnie ten zamysł realizuje, a więc świat stworzony przez Boga projektanta nie mógł powstać spontanicznie, metodą małych kroczków, etapami, tylko akt stworzenia musiał przypominać rozumne realizowanie z góry powziętego planu.
Np. jeśli mamy taką sytuację, ze Józek ma wygłosić przemówienie przed wielką publicznością i wie o tym z wyprzedzeniem, to wiadomo, że się do tego uprzednio przygotuje, zapewne napisze tekst przemówienia na kartce, następnie to przeczyta, wniesie poprawki, skreśli zbędne fragmenty i z tak gotowym i przećwiczonym tekstem wyjdzie na forum wygłosić spicz. Osoby słuchającego tej przemowy uznają, ze wypowiedź jest przemyślana, wszystko w niej jest potrzebne, wygłaszający Józek nie przynudza, nie rozwleka niepotrzebnie wypowiedzi, mówi tyle ile trzeba i ani trochę więcej, z doskonałą dykcją, robiąc od czasu do czasu przerwy, urozmaicając ton głosu, włączając w wypowiedź odpowiednią gestykulację etc. Takie wystąpienie będzie już idealne, nic dodać nic ująć.
Gdyby Józek był Bogiem projektantem mógłby to wszystko osiągnąć jeszcze łatwiej, ponieważ nie musiałby przygotować żadnego tekstu, ćwiczyć, poprawiać, a następnie wkładać wysiłku w zaprezentowanie przygotowanego materiału. Józek Bóg z natury wpadałby od razu na genialne rozwiązania, czyli potrafiłby wygłosić idealny spicz na gorąco, improwizując.
Jeśli Bóg projektant od początku wiedział, że stwarza świat dla człowieka, to jak wytłumaczyć mnóstwo ogniw pośrednich, całą ewolucję wszechświata, ewolucję biologiczną, wszystko rozciągnięte na całe wieki, lata świetlne, nieskończoność? Po cóż miałby tak przynudzać, zamiast od razu przejść do sedna sprawy - człowieka? Czy tak się zachowuje dobry mówca, który ma wszystko przemyślane? Projektant, który wychodzi do klienta z już gotowym produktem, a nie niedokończonym bublem? Kupy się to nie trzyma.
A więc czy to znaczy, że Bóg z całą pewnością nie istnieje? Nie. Z pewnością nie istnieje - jak mniemam - Bóg projektant, natomiast powyższe wcale nie podważa istnienia Boga artysty, a więc takiego Boga, do którego pasuje w ogóle termin "kreacjonizm". Czy artysta przystępując do pracy twórczej ma wszystko przemyślane? Czy z góry wie dokąd zmierza, kiedy siada nad pustą kartką papieru? Ma gotowy konspekt, który realizuje z chirurgiczną precyzją? Oczywiście, że nie. Artysta ma w głowie mętlik, ma w głowie rozliczne idee, które z czasem zaczynają się łączyć ze sobą w sensowną całość, to tym się zainspiruje, to tamtym. Artysta nie do końca panuje nad sytuacją, a w zasadzie wcale nad nią nie panuje, ale nie czuje się przez to bezradny i słaby, tylko przeciwnie - kiedy oddaje kontrolę "sile wyższej", wtedy dopiero czuje w sobie power, jakby sam Duch Święty na niego wstąpił i wkładał w usta czyste piękno. On sam ze swoim małym rozumkiem jest niczym, nędznym robakiem w porównaniu z tą Muzą, która natycha go przecudownym śpiewem duszy.
Jednak to dzieło artysty rodzi się w bólach, to piękno ma swoją cenę. Tysiące skreśleń, poprawek, kosz na śmieci pełen wersji roboczych, notatnik wypełniony po brzegi nieustannie wpadającymi do głowy dialogami, kwestiami, które nie mogą się doczekać, aż zostaną włożone w usta któregoś z bohaterów. Istna szkoła cierpliwości, wytrwałości, czujności, żeby nie przegapić nic ważnego, żadnego istotnego impulsu, oryginalnej myśli, idealnego momentu na to by dać wybrzmieć takiej a nie innej idei, nieustannie szukanie tej właściwej, docelowej formy, której artysta nie ma przed oczyma, a jedyne co wie to to, że ta forma, której poszukuje, nasyci jego duszę. Czasem już ją ma na końcu języka, ale im dłużej nad tym myśli, tym gorzej, musi zmienić bieg myśli, zając się czymś innym, żeby dać tej formie przestrzeń do zaistnienia. Ona nie powstanie sama z siebie w jednorazowym akcie stworzenia, ona potrzebuje kontekstu, który tworzą właśnie te wszystkie formy pośrednie, a więc cała ta twórcza praca zaczynając od samego zamiaru stworzenia dzieła, a kończąc na postawieniu kropki.
Jeśli Bóg jest artystą, a człowiek jego docelowym dziełem, to nie mógł stworzyć człowieka w jednorazowym akcie stworzenia, na sposób tzw. kreacjonistyczny - "Niechaj stanie się człowiek!". Taki Bóg nie byłby osobą, byłby genialnym robotem, który sam z siebie "wypluwa" świat i człowieka, niczym za machnięciem różdżki albo naciśnięciem przycisku. Byłby Bogiem, który sam siebie nie stworzył jako Boga. Jego pozycja przypominałaby rolę jakiegoś króla dziedzicznego. "Ot, jestem Bogiem, więc stwarzam świat, to mój los". Taki Bóg byłby Bogiem zewnętrznie uwarunkowanym.
Co innego Bóg artysta, który odkrywa, stwarza siebie jako Boga w spontanicznym akcie twórczym, inspiruje się swoim otoczeniem, chaosem i z tego nieporządku stwarza świat, nie od razu w pełnej gotowości, tylko właśnie etapami. Decyduje się na jeden krok, sprawdza jaki będzie efekt, w którym miejscu się znajdzie, następnie robi kolejny krok, który stwarza każdy kolejny. Tylko od tego jak każdorazowo zareaguje na rzeczywistość zależy, jak potoczą się losy świata nierozerwalnie związane z jego losem jako Boga, bo On samego siebie poznaje w tym, co stwarza. "Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono" Jego wiedza jest wszechwiedzą, jest nieskończona, nie dlatego, że wszystko wie już od razu, na pstryk, tylko dlatego, że jego dowiadywanie się świata nie ma końca, On dowiaduje się świata stwarzając go. Im dłużej stwarza, tym więcej wie. Jeśli stwarza odwiecznie, to wie wszystko.
A zatem ewolucja, ewolucyjne postrzeganie powstawania świata nie tylko nie przeczy istnieniu Boga, ale wręcz jest dowodem na to, że ten Bóg, który istnieje albo istnieć może, jest Bogiem przez duże Be. Bogiem Artystą. Absolutną Osobą. Podczas gdy Bóg postrzegany jako projektant, wielki zegarmistrz nie dość że jest nie do pogodzenia z ewolucją, to również zdaje się wykluczać aspekt osobowy.
_________________ Jednoczmy siły już dziś, za późno nie robić nic!
|