Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz maja 09, 2024 7:13 pm



Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 62 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5  Następna strona
 Czy szatan ma geny? 
Autor Wiadomość
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N wrz 12, 2010 2:56 pm
Posty: 3821
Lokalizacja: Kraków
Płeć: mężczyzna
wyznanie: wierzę w Jezusa ale nie uznaję Trójcy i/lub Biblii
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy szatan ma geny?
lekarstwo napisał(a):
Jednak rozwinięcie tego typu przykładów oddziaływania jednego organizmu na drugi na układ genów jest nieadekwatne, ponieważ geny nie są oddzielnym organizmem, a są jedynie podstawowym elementem danego organizmu.

To według mnie (i wielu współczesnych biologów) błędny punkt widzenia, ponieważ to organizm jest wytworem grupy genów, który służy do ich przetrwania a nie odwrotnie. Tym co trwa długowiecznie są geny przeskakujące z organizmu na organizm, niczym wirusy. Od wirusów odróżnia je tylko to, że są przekazywane tą samą drogą co inne geny danego organizmu.
lekarstwo napisał(a):
Ale podejrzewam @Boro, że przedstawiasz w ten sposób zagadnienie wolnej woli, przeznaczenia i uwarunkowania, a co za tym idzie kwestię grzechu i zbawienia. A dokładniej mówiąc, stawiasz ukrytą tezę, że człowiek jest zdeterminowany i grzech nie zależy od niego.

Nie było to moim celem. Chciałem zburzyć zabetonowany obraz szatana w naszych świadomościach i pokazać, że można postrzegać go zupełnie od innej strony nie rezygnując z niczego, co wiemy na jego temat.
lekarstwo napisał(a):
Tak w ogóle, jeśli już, to lepiej porozmawiajmy nie o genach, które ograniczają się tylko do biologii, lecz o memach (nie mam na myśli internetowych obrazków), czyli o pasożytach informacyjnych.

Słuszna uwaga. Memy spełniają tutaj dokładnie taką samą rolę jak geny.

_________________
"Biada ludziom religijnym, którzy nie znają innego świata niż ten, w którym żyją..."


Cz mar 22, 2018 12:25 pm
Zobacz profil
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy szatan ma geny?
Właśnie -Boro, o pasożytach informacyjnych.
To dobry moment by szatanowi dobrać się do skóry. Niech wie co to znaczy mieszać ludziom Boga, z prawdy ukształtowanych.

Tu by określić kierunek, trzeba zaznaczyć na początek że. Każda informacja zwłaszcza słowna nietrafiona, nie na temat, bez względu na intencje i jej prawdziwość, jest pasożytem informscyjnym.
Służy szatanowi, czy celowo podana czy nieumyślnie.
Natomiast te celowo podawane fałszywki, czy odwodzące od tematu, są bezpośrednim uleganiem szatanowi, bywa że bezwiednie małpując innych bezmyślnie. Tak to działa szatan w nas.

Dlatego to jest możliwe, bo obliczone na czyjąś nie wiedzę. Jeśli masz wiedzę z tematu, fałszywki na ciebie nie działają.
No łatwo powiedzieć, a któż z nas wie wszystko?
Dlatego chciał czy nie musimy mówić, nie mamy mocy by z szatanem skończyć.
Oczywiście pomaga tu wzajemne doinformowanie się. Do tego mamy powołany Kościół, by było nam łatwiej przekazać każdą prawdziwą informację.
Dla dobra tej prawdziwej informacji, powinien to być jedyny powszechny Kościół.
Każdy podział pomniejsza to zadanie wśród ludzi.

Takie uczenie jakie jest w Kościele, by nie paplać bezwiednie pomaga w ograniczeniu udzielania się szatańskich obyczai.
By sprawdzać każdą informację u źródła, nie przyjmować na wiarę, jest w tym względzie bezcenne.
Również by nie grzebać się w czymś, co nie jest niezbędne człowiekowi, jest bezcenne.
Nie stać nas na to po prostu, by żyć na fałszu. I bardzo dobrze że nas nie stać, nie wzięlibyśmy się za to inaczej. Tak to jest że dopiero przyparcie nas do muru, wyzwala w nas chęć pójścia za prawdą.
Zalazł mi szatan za skórę i nie popuszczę mu. Jeśli ktoś jeszcze chce tego -zapraszam.


Pt mar 23, 2018 9:54 am
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy szatan ma geny?
To trudne.
Już szatan się zaczął tłumaczyć że.
On tylko powoduje rozluźnienie myśli ludzkich swym kłamstwem.
Żeby wszystko co ludzie poprzez informację czynią, nie było odbierane tak fundamentalnie.
A to ludzie tylko nie potrafią mieć do kłamstw jego, dystansu.
Możliwe, możliwe.
Przecież to Bóg który wie co czyni, przysłał go na ziemię.
Dobrze że powstało w tym temacie milczenie. Bo tak jak nie raz i tu piszą niektórzy że, powyżej pewnej części ciała nie da się podskoczyć.
To a pro po namierzania szatana moje dopowiedzenie.


Pn mar 26, 2018 10:04 am
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 14, 2018 8:54 pm
Posty: 3919
Płeć: kobieta
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy szatan ma geny?
ŚmiałyHarpunnik napisał(a):
Wybacz, ale nie odpowiem jednoznacznie, bo to by splycilo przekaz. Celem naszego ego jest przetrwanie, wiec manipuluje nami tak, abysmy spelniali jego cel. Nie ma nic zlego w przetrwaniu ani w czerpaniu przyjemnosci z wypelniania naszych biologicznych programow, ale narzedziem ktorym ono nami steruje jest ciagly strach i przerywany chwilami ulgi. Dopoki to ono posiada nas a nie my je (a tak jest zazwyczaj), tak bedzie wygladalo nasze zycie. Alternatywa jest spokoj przerywany chwilami radosci a roznica pomiedzy tymi dwoma stanami jest brak przywiazania.
"Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie

Zgadzam się ze wszystkim poza tym "a roznica pomiedzy tymi dwoma stanami jest brak przywiazania". Wydaje mi się, ze nadinterpretujesz egoizm, kiedy rozciągasz go na przywiązanie w ogóle. Np. zgodzę się, ze np. przywiązanie do swoich poglądów, racji, jakiegoś materialnego dobra jest czystej maści egoizmem, to już przywiązania do ludzi nie sposób splycić do egoizmu. I od razu wyjaśnię, co mam na myśli przez przywiązanie do ludzi: gotowość ryzykowania zdrowia lub życia w ich obronie, poświęcania jakichś swoich korzyści dla ich dobra. To właśnie w takiej relacji w pełnej krasie objawia się miłość bliźniego "Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego". W jakimś stopniu możemy ją realizować w stosunku do osób, do których nie jesteśmy przywiązani, ale tylko w ograniczonym stopniu. Nie jesteśmy w stanie dla wszystkich się równo poświęcać, wszystkim służyć, stąd prawdziwie kochać możemy tylko wąskie grono osób.
Cytuj:
Uzaleznienie nie jest piekne. Nasze ego nam tak wmawia, poniewaz ma w tym swoj interes. Czuje sie bezpieczniej, kiedy inni sa od niego zalezni.
"Ktoś inny spośród uczniów rzekł do Niego: Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca! Lecz Jezus mu odpowiedział: Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych!"

Od przywiązania do uzależnienia jest daleka droga. Uzależnienie owocuje zaborczością, kiedy tak bardzo kochamy, że zaczynamy z tej "miłości" więzić jakąś osobę, krzywdzić ją. Bardzo często się to zdarza np. u samotnych matek wychowujących synów. Jednak zdrowe relacje są oparte na przywiązaniu, a nie uzależnieniu i dowodem na to, że kogoś kochamy jest to, że nam na tej osobie ZALEŻY.
Cytuj:
To bylo chyba w Spiewie Ptaka, ale wciaz nie moge jej odszukac. Moja parafraza bedzie nieudolna, ale postaram sie przekazac tresc: Pewnemu malzenstwu umarlo ich jedyne dziecko. Kiedy je pochowali, kobieta kontynuowala zalobe, a mezczyzna wrocil do normalnych codziennych czynnosci. Kiedy zona miala do niego o to pretensje, odpowiedzial, ze snilo mu sie dzisiaj ze maja gromadke dzieci i sa szczesliwi. Obudzil sie i teraz nie wie ktora strate oplakiwac. Dziecka ktore zmarlo niedawno czy tych dzieci ze snu.

Według mnie to jest bardzo płytkie. Jak można porównac w ogóle żałobę po żywej istocie do żałoby po postaci ze snu? To jak porównać żałobę po śmierci kogoś bliskiego z żałobą po śmierci bohatera z serialu. Żałobe mozna poza tym przezywac roznie: jedni nie potrafia sie pozbierac, zadreczaja sie, a inni np. uciekaja w prace. Pretensja żony nie była na miejscu w równym stopniu co odzywka męża.

_________________
Jednoczmy siły już dziś, za późno nie robić nic!


Pn sie 12, 2019 2:31 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): N sty 20, 2019 1:59 pm
Posty: 1441
Płeć: mężczyzna
wyznanie: chrześcijanin, inne (trynitarny i biblijny)
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy szatan ma geny?
towarzyski.pelikan napisał(a):
Np. zgodzę się, ze np. przywiązanie do swoich poglądów, racji, jakiegoś materialnego dobra jest czystej maści egoizmem, to już przywiązania do ludzi nie sposób splycić do egoizmu. I od razu wyjaśnię, co mam na myśli przez przywiązanie do ludzi: gotowość ryzykowania zdrowia lub życia w ich obronie, poświęcania jakichś swoich korzyści dla ich dobra. To właśnie w takiej relacji w pełnej krasie objawia się miłość bliźniego "Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego".

Mozna sie poswiecac dla blizniego z milosci oraz z egoizmu. To drugie wynika z tego, ze nasze ego istnieje aby zapewnic przetrwanie swoim genom, wiec dobro dwojga rodzenstwa ceni tak samo wysoko jak wlasne. Dziecka czasami jeszcze wyzej, poniewaz pozniejsze pokolenia sa ewolucyjnie cenniejsze. Do takich poswiecen zdolne sa rowniez zwierzeta i nie ma w tym niczego specjalnego.
"Bo jeśli będziecie miłować tylko tych, którzy was miłują, to jakaż czeka was za to nagroda? Czyż nie postępują tak samo nawet celnicy? Albo cóż nadzwyczajnego czynicie, jeśli pozdrawiacie tylko braci waszych? Czyż nie czynią tak samo nawet poganie?"
towarzyski.pelikan napisał(a):
W jakimś stopniu możemy ją realizować w stosunku do osób, do których nie jesteśmy przywiązani, ale tylko w ograniczonym stopniu. Nie jesteśmy w stanie dla wszystkich się równo poświęcać, wszystkim służyć, stąd prawdziwie kochać możemy tylko wąskie grono osób.

Jezus uczyl kochac kazdego blizniego jak siebie samego, a nie tylko waskie grono osob. Jednak za pewne waskie grono jestesmy odpowiedzialni w wiekszym stopniu niz za ogol, wiec to na nich skupiamy swoja uwage.
Trzeba jednak uwazac, bo glowna dzialalnosc ego, to wlasnie dzielenie swiata na "my i oni" oraz budowanie naszej pozycji kosztem reszty. To jeden z najbardziej pierwotnych mechanizmow i to on jest odpowiedzialny za wiekszosc zla na swiecie.
towarzyski.pelikan napisał(a):
Od przywiązania do uzależnienia jest daleka droga.

Jak juz napisalem, za przywiazanie uznaje uzaleznienie swojego szczescia/zadowolenia od obiektu przywiazanie. To zawsze rodzi cierpienie.
towarzyski.pelikan napisał(a):
Jednak zdrowe relacje są oparte na przywiązaniu, a nie uzależnieniu i dowodem na to, że kogoś kochamy jest to, że nam na tej osobie ZALEŻY.

Jesli "zalezy nam na kims" rozumiesz jako "chcemy dobra dla tej osoby", to sie zgadzam. Milosc to ches dobra a przywiazanie to chec posiadania.
towarzyski.pelikan napisał(a):
Według mnie to jest bardzo płytkie. Jak można porównac w ogóle żałobę po żywej istocie do żałoby po postaci ze snu?

Dla ego roznica jest ogromna, poniewaz chce ono aby inni ludzie byli od niego uzaleznieni. Krytykuje kazdego, kto wylamuje sie z tej gry i wywoluje poczucie winy w osobie, ktora o tym pomysli lub gniew w osobie, ktora to zaobserwuje u kogos. W obu sutyacjach cieszyl sie posiadaniem dzieci a nastepnie stracil zrodlo tej radosci, wiec dla przebudzonego czlowieka strata jest identyczna. Wiekszy zal po stracie prawdziwego dziecka wynika jedynie z przywiazania, czyli wytworu ego.

_________________
Self care is also not arguing with people who are committed to misunderstanding you.


Pn sie 12, 2019 3:34 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 14, 2018 8:54 pm
Posty: 3919
Płeć: kobieta
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy szatan ma geny?
ŚmiałyHarpunnik napisał(a):
Mozna sie poswiecac dla blizniego z milosci oraz z egoizmu. To drugie wynika z tego, ze nasze ego istnieje aby zapewnic przetrwanie swoim genom, wiec dobro dwojga rodzenstwa ceni tak samo wysoko jak wlasne. Dziecka czasami jeszcze wyzej, poniewaz pozniejsze pokolenia sa ewolucyjnie cenniejsze. Do takich poswiecen zdolne sa rowniez zwierzeta i nie ma w tym niczego specjalnego.
"Bo jeśli będziecie miłować tylko tych, którzy was miłują, to jakaż czeka was za to nagroda? Czyż nie postępują tak samo nawet celnicy? Albo cóż nadzwyczajnego czynicie, jeśli pozdrawiacie tylko braci waszych? Czyż nie czynią tak samo nawet poganie?"

Jeśli ja się poświęcam dla moich genów, to już samo w sobie przeczy egoizmowi, bo wyżej sobie cenię ciągłość genetyczną czy dobrej jakości geny niż moje własne jednostkowe życie. No ale masz rację w tym, że ludzka zdolność do poświęceń wykracza poza taki genetyczny szowinizm i tak żony potrafią się poświęcać dla mężów, mężowie dla żon, przyjaciele dla siebie nawzajem, rodacy dla swojego narodu etc. Im bardziej etyczne społeczeństwo, tym bardziej ta zdolność do miłości wykracza poza więzy rodowe i plemienne.
Cytuj:
Jezus uczyl kochac kazdego blizniego jak siebie samego, a nie tylko waskie grono osob. Jednak za pewne waskie grono jestesmy odpowiedzialni w wiekszym stopniu niz za ogol, wiec to na nich skupiamy swoja uwage.
Trzeba jednak uwazac, bo glowna dzialalnosc ego, to wlasnie dzielenie swiata na "my i oni" oraz budowanie naszej pozycji kosztem reszty. To jeden z najbardziej pierwotnych mechanizmow i to on jest odpowiedzialny za wiekszosc zla na swiecie.

A skąd według Ciebie wynika ta większa odpowiedzialność za jedne osoby względem innych? Czemu np. jesteśmy bardziej odpowiedzialni za swoje dzieci niż cudze albo za swoich rodziców niż dzieci w Afryce?
Cytuj:
Jak juz napisalem, za przywiazanie uznaje uzaleznienie swojego szczescia/zadowolenia od obiektu przywiazanie. To zawsze rodzi cierpienie.

Zgoda, ale co złego w cierpieniu?
Cytuj:
Jesli "zalezy nam na kims" rozumiesz jako "chcemy dobra dla tej osoby", to sie zgadzam. Milosc to ches dobra a przywiazanie to chec posiadania.

Czyli posługujemy się pojęciem "przywiązanie" w zupełnie innym znaczeniu.
przywiązanie «uczucie sympatii i silnej więzi emocjonalnej»
Chęć posiadania to w moim słowniku zaborczość (wyjątkowo parszywa cecha)
zaborczy «usiłujący uzyskać dla siebie jak najwięcej lub chcący podporządkować sobie kogoś»
Cytuj:
Dla ego roznica jest ogromna, poniewaz chce ono aby inni ludzie byli od niego uzaleznieni. Krytykuje kazdego, kto wylamuje sie z tej gry i wywoluje poczucie winy w osobie, ktora o tym pomysli lub gniew w osobie, ktora to zaobserwuje u kogos. W obu sutyacjach cieszyl sie posiadaniem dzieci a nastepnie stracil zrodlo tej radosci, wiec dla przebudzonego czlowieka strata jest identyczna. Wiekszy zal po stracie prawdziwego dziecka wynika jedynie z przywiazania, czyli wytworu ego.

Nie. Miłość do dziecka nie polega na tym, że się to dziecko posiada, tylko na tym, że się jest do niego przywiązanym uczuciowo. A kiedy taka ukochana osoba znika z naszego życia odczuwamy pustkę, bo znika ktoś, kto był dla nas ważny, nadawał znaczenie i sens naszemu życiu.
Postać z kreskówki albo przyśnione widmo nie odgrywają w naszym życiu żadnej znaczącej roli, nie wiąża się z nimi żadne wspomnienia, nie łączą nas z nami żadne uczucia.

Ta osoba z Twojego opisu nie jest przebudzona, tylko uśpiona - korzysta z mechanizmów obronnych ego: zaprzeczenie/intelektualizacja/wyparcie/racjonalizacja etc

zamiast zmierzyć się z bólem, cierpieniem, przepracować je.

_________________
Jednoczmy siły już dziś, za późno nie robić nic!


Pn sie 12, 2019 4:22 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): N sty 20, 2019 1:59 pm
Posty: 1441
Płeć: mężczyzna
wyznanie: chrześcijanin, inne (trynitarny i biblijny)
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy szatan ma geny?
towarzyski.pelikan napisał(a):
Jeśli ja się poświęcam dla moich genów, to już samo w sobie przeczy egoizmowi, bo wyżej sobie cenię ciągłość genetyczną czy dobrej jakości geny niż moje własne jednostkowe życie.

Nie posluguje sie tutaj freudowska ani kolokwialna definicja ego, tylko ta zdefiniowana w pierwszym poscie. Jest ona spojna z tym jak sie to przedstawia w literaturze dotyczacej duchowosci/mistycyzmu.
Cytuj:
No ale masz rację w tym, że ludzka zdolność do poświęceń wykracza poza taki genetyczny szowinizm i tak żony potrafią się poświęcać dla mężów, mężowie dla żon, przyjaciele dla siebie nawzajem, rodacy dla swojego narodu etc. Im bardziej etyczne społeczeństwo, tym bardziej ta zdolność do miłości wykracza poza więzy rodowe i plemienne.

Poswiecenie dla malzonka, przyjaciela, rodaka itp. rowniez moze wynikac z ego, poniewaz ksztaltowalo sie ono w czasach, kiedy praktycznie kazdy czlonek naszej grupy mial z nami przynajmniej czesc wspolnych genow. Poswiecenie dla przyjaciela moze wynikac z tych samych mechanizmow co poswiecenie dla brata.
Niemniej jednak moze wynikac rowniez z milosci (tej prawdziwej).
towarzyski.pelikan napisał(a):
A skąd według Ciebie wynika ta większa odpowiedzialność za jedne osoby względem innych? Czemu np. jesteśmy bardziej odpowiedzialni za swoje dzieci niż cudze albo za swoich rodziców niż dzieci w Afryce?

Zaniedbujac wlasne dzieci wyrzadzilbym im wieksza krzywde i szkode spoleczenstwu, niz dobro, ktore uczynil bym dla dzieci z afryki. Spoleczenstwo funkcjonuje najlepiej, jesli kazdy zaczyna naprawianie swiata od siebie a nastepnie od swojego domu. Kiedy jednak potrzeby moich dzieci sa zaspokojone, to zamiast je rozpieszczac powinienem pomyslec takze o innych. Potrzebna jest tutaj rownowaga.
towarzyski.pelikan napisał(a):
Zgoda, ale co złego w cierpieniu?

To samo co dobrego w prawdzie. Nie da sie tego wyjasnic przy pomocy bardziej podstawowych pojec.
Cierpienie moze byc dobre tylko wtedy, jesli prowadzi do szczescia lub zapobiega wiekszemu cierpieniu.
towarzyski.pelikan napisał(a):
Czyli posługujemy się pojęciem "przywiązanie" w zupełnie innym znaczeniu.

Przeciez wyjasnilem w jakim znaczeniu sie nim posluguje. Jesli dana rzecz wywoluje w nas strach przed jej utrata lub cierpienie po jej utracie, to jestesmy do niej przywiazani. Jest to glowna przyczyna smutku na swiecie.
Jesli jednak przychodzi Ci do glowy lepsze slowo, to mozemy sie na nie przestawic, nie ma problemu.
towarzyski.pelikan napisał(a):
Nie. Miłość do dziecka nie polega na tym, że się to dziecko posiada, tylko na tym, że się jest do niego przywiązanym uczuciowo. A kiedy taka ukochana osoba znika z naszego życia odczuwamy pustkę, bo znika ktoś, kto był dla nas ważny, nadawał znaczenie i sens naszemu życiu.
Postać z kreskówki albo przyśnione widmo nie odgrywają w naszym życiu żadnej znaczącej roli, nie wiąża się z nimi żadne wspomnienia, nie łączą nas z nami żadne uczucia.

Rozumiem co masz na mysli. Uwazasz, ze powinnismy byc przywiazany do innych osob w taki sposob, ze boimy sie je stracic a ich smierc ma powodowac w nas cierpienie. Nie zgadzam sie z tym. Ja uwazam, ze takie przywiazanie jest tak samo zle, jak przywiazanie do przedmiotow. Nie kochamy wtedy czlowieka, tylko nasza relacje z nim.
To bardzo powszechne. Zauwaz jak wiele osob kocha byc ze swoim partnerem ale nie kocha jego samego. Najwyrazniej widac to po rozstaniach, kiedy nie moze z nim byc, to nie laczy go juz z nim nic poza nienawiscia. Cierpi przez jego strate w swoim zyciu. To ten sam rodzaj bolu jaki odczuwalby po jego smierci. To cierpienie nie wynikaloby z milosci, lecz z milosci do tej relacji. To samo dotyczy rodzica.
towarzyski.pelikan napisał(a):
Ta osoba z Twojego opisu nie jest przebudzona, tylko uśpiona - korzysta z mechanizmów obronnych ego: zaprzeczenie/intelektualizacja/wyparcie/racjonalizacja etc

Ta osoba kochala swoje dziecko, a nie obecnosc tego dziecka w swoim zyciu. Jesli kocha sie bardziej to drugie, to rownie dobrze mozna pokochac te obecnosc podczas snu. Takie jest wedlug mnie przeslanie.
Kobieta kochala swoja relacje z dzieckiem a mezczyzna kochal samo dziecko.

_________________
Self care is also not arguing with people who are committed to misunderstanding you.


Pn sie 12, 2019 5:00 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 14, 2018 8:54 pm
Posty: 3919
Płeć: kobieta
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy szatan ma geny?
ŚmiałyHarpunnik napisał(a):
Poswiecenie dla malzonka, przyjaciela, rodaka itp. rowniez moze wynikac z ego, poniewaz ksztaltowalo sie ono w czasach, kiedy praktycznie kazdy czlonek naszej grupy mial z nami przynajmniej czesc wspolnych genow. Poswiecenie dla przyjaciela moze wynikac z tych samych mechanizmow co poswiecenie dla brata.
Niemniej jednak moze wynikac rowniez z milosci (tej prawdziwej).

Część wspólnych genów to mamy z każdym jednym człowiekiem, a nawet sporo mamy wspólnego ze zwierzętami i roślinami (banany, szpinak). Możemy sprowadzić to do absurdu i uznać, że w zasadzie poświecenie się dla jakiejkolwiek istoty żywej jest podyktowane egoizmem.
No ale jak mówisz, że poświecenie może jednak wynikać z prawdziwej, nieegoistycznej miłości, to powiedz mi, jak to odróżnić? Skąd człowiek ma wiedzieć, czy się kieruje genami czy nie?
Cytuj:
Zaniedbujac wlasne dzieci wyrzadzilbym im wieksza krzywde i szkode spoleczenstwu, niz dobro, ktore uczynil bym dla dzieci z afryki. Spoleczenstwo funkcjonuje najlepiej, jesli kazdy zaczyna naprawianie swiata od siebie a nastepnie od swojego domu. Kiedy jednak potrzeby moich dzieci sa zaspokojone, to zamiast je rozpieszczac powinienem pomyslec takze o innych. Potrzebna jest tutaj rownowaga.

To jest tylko konwencja. Można równie dobrze się wymienić, może niekoniecznie zaraz z Afkrykańczykiem, bo to trochę kłopotliwe logistycznie, ale czemu nie zamienić się na dzieci z sąsiadem? Zawsze to podobieństwo genetyczne jest mniejsze. A ponadto fajnie również zamienić się ciałami z przyjacielem, nie dosłownie, ale np. od dziś mój przyjaciel mnie karmi, podciera tyłek, czesze, a ja będę to robić za niego. Czemu nie tak? W dłuższym okresie czasu to na pewno by społeczeństwo wyszło na dobre, bo oduczyło by nas egoizmu genetycznego.
Cytuj:
Cierpienie moze byc dobre tylko wtedy, jesli prowadzi do szczescia lub zapobiega wiekszemu cierpieniu.

Tylko że nikt normalny sobie celowo cierpienia nie sprawia. Mówimy o sytuacji, kiedy cierpienie po prostu na nas spływa, np. z powodu śmierci kogoś bliskiego, choroby czy jakiejś tragedii życiowej. I teraz według Ciebie człowiek, nie majac pewności czy to cierpienie doprowadzi do szczęścia czy przeciwnie (bo skad ma wiedziec?), powinien profilaktycznie je stłamsić w zarodku, nie dopuścić do tego cierpienia, czy jednak sobie na nie pozwolić?
Cytuj:
Przeciez wyjasnilem w jakim znaczeniu sie nim posluguje. Jesli dana rzecz wywoluje w nas strach przed jej utrata lub cierpienie po jej utracie, to jestesmy do niej przywiazani. Jest to glowna przyczyna smutku na swiecie.
Jesli jednak przychodzi Ci do glowy lepsze slowo, to mozemy sie na nie przestawic, nie ma problemu.

W takim znaczeniu to mi odpowiada, tylko nie mieszaj z tym posiadaniem, które jest równoznaczne z uprzedmiotowieniem człowieka.
Smutek, jak cierpienie, nie jest sam w sobie niczym złym, tak na marginesie.
Cytuj:
Rozumiem co masz na mysli. Uwazasz, ze powinnismy byc przywiazany do innych osob w taki sposob, ze boimy sie je stracic a ich smierc ma powodowac w nas cierpienie. Nie zgadzam sie z tym. Ja uwazam, ze takie przywiazanie jest tak samo zle, jak przywiazanie do przedmiotow. Nie kochamy wtedy czlowieka, tylko nasza relacje z nim.

Nie. Ja w ogóle nie uważam, że za przywiązaniem musi iść strach o utratę czy cierpienie po śmierci. Jeśli w kimś w sposób naturalny takie uczucia nie powstają, to być może taka jego natura, może tak dobrze działają jego mechanizmy obronne, albo słabo się przywiązuje do ludzi. Ja np. jestem typem osoby, która nie przywiązuje się silnie do ludzi i nie wylewam rzewnych łez po rozstaniu, ale np. bardzo się przywiązuje do niektórych czworonogów i jestem w stanie sobie wyobrazić, co może czuć przeciętny człowiek po śmierci kogoś bliskiego lub nawet po rozstaniu z długoletnim partnerem, o tym co przeżywa przecięna matka po stracie dziecka to nawet nie będę wspominać, bo to jedna z najsilniejszych więzi, jakie można sobie wyobrazić.
Nie bardzo rozumiem ten Twój podział na miłość do ludzi i do relacji do ludzi, tak jakby nie można było jednocześnie kochać człowieka i relacji z człowiekiem. Według mnie na tym polega m.in. różnica pomiędzy miłością np. zmysłową a miłością czysto braterską, że w tej pierwszej mieści się ten aspekt interesowności, ale on wcale nie wymazuje aspektu braterskiego.
Cytuj:
To bardzo powszechne. Zauwaz jak wiele osob kocha byc ze swoim partnerem ale nie kocha jego samego. Najwyrazniej widac to po rozstaniach, kiedy nie moze z nim byc, to nie laczy go juz z nim nic poza nienawiscia. Cierpi przez jego strate w swoim zyciu. To ten sam rodzaj bolu jaki odczuwalby po jego smierci. To cierpienie nie wynikaloby z milosci, lecz z milosci do tej relacji. To samo dotyczy rodzica.

Nienawiść pomiędzy osobami, które kiedyś coś łączyło, zwykle jest wynikiem rozczarowania, ktoś ładował uczucia w swoje własne urojenia i potem się złości na tę osobę, że nie jest tym kimś, za kogo go uważała. Jednak ja bym była ostrożna ze stwierdzeniem, że w tym nie było miłości. Może była to miłość niedojrzała, do obiektu mocno wyidealizowanego, ale od czego trzeba zacząć. Tak naprawdę to ja nie wiem, czy taka czysta miłość (akceptacja człowieka takim jakim jest) bez choćby odrobiny idealizacji jest w ogóle możliwa. Człowiek chyba nie jest istotą przystosowaną do nagiej prawdy.
Cytuj:
Ta osoba kochala swoje dziecko, a nie obecnosc tego dziecka w swoim zyciu. Jesli kocha sie bardziej to drugie, to rownie dobrze mozna pokochac te obecnosc podczas snu. Takie jest wedlug mnie przeslanie.
Kobieta kochala swoja relacje z dzieckiem a mezczyzna kochal samo dziecko.

Jak pisałam wyżej. Czemu uważasz, że tego się nie da pogodzić? I jak sobie wyobrażasz miłość ojca do dziecka w oderwaniu do aspektu relacyjnego. Czym ta miłość się przejawia?

_________________
Jednoczmy siły już dziś, za późno nie robić nic!


Pn sie 12, 2019 6:38 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): N sty 20, 2019 1:59 pm
Posty: 1441
Płeć: mężczyzna
wyznanie: chrześcijanin, inne (trynitarny i biblijny)
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy szatan ma geny?
towarzyski.pelikan napisał(a):
Część wspólnych genów to mamy z każdym jednym człowiekiem, a nawet sporo mamy wspólnego ze zwierzętami i roślinami (banany, szpinak). Możemy sprowadzić to do absurdu i uznać, że w zasadzie poświecenie się dla jakiejkolwiek istoty żywej jest podyktowane egoizmem.

To nie sa moje wymysly, tylko powszechnie przyjeta teoria. Skoro wiekszosc genow mamy wspolnych, to walczymy o przetrwanie tych unikalnych dla nas. A wlasciwie to one o to walcza naszymi rekami.
towarzyski.pelikan napisał(a):
No ale jak mówisz, że poświecenie może jednak wynikać z prawdziwej, nieegoistycznej miłości, to powiedz mi, jak to odróżnić? Skąd człowiek ma wiedzieć, czy się kieruje genami czy nie?

Trudno jest to rozeznac. Gdyby bylo to oczywiste, to zadna nauka, medytacja ani cwiczenia duchowe nie bylyby potrzebne, a tymczasem ludzie nieraz poswiecaja na to cale zycie. Ego kieruje nami przy pomocy strachu oraz checi ewolucyjnego sukcesu. Po odrzuceniu tego zostaje w nas glos serca, ktory pochodzi od Boga. Wskazowki znajdziemy m. in. w Biblii.
towarzyski.pelikan napisał(a):
To jest tylko konwencja. Można równie dobrze się wymienić, może niekoniecznie zaraz z Afkrykańczykiem, bo to trochę kłopotliwe logistycznie, ale czemu nie zamienić się na dzieci z sąsiadem? Zawsze to podobieństwo genetyczne jest mniejsze. A ponadto fajnie również zamienić się ciałami z przyjacielem, nie dosłownie, ale np. od dziś mój przyjaciel mnie karmi, podciera tyłek, czesze, a ja będę to robić za niego. Czemu nie tak? W dłuższym okresie czasu to na pewno by społeczeństwo wyszło na dobre, bo oduczyło by nas egoizmu genetycznego.

Nie chce byc zle zrozumiany, wiec podkresle, ze nie uwazam wszystkiego co zwiazane z "tym swiatem", genami, ego itp. za zle, a jedynie stwierdzam, ze to one sa zrodlem cierpienia. Skoro taka jest konwencja i taka sie sprawdza, to nalezy sie jej podporzadkowac, bo inaczej bedziemy krzywdzic swoich najblizszych. Gdyby bylaby inna, to podporzadkowalibysmy sie innej.
towarzyski.pelikan napisał(a):
Tylko że nikt normalny sobie celowo cierpienia nie sprawia. Mówimy o sytuacji, kiedy cierpienie po prostu na nas spływa, np. z powodu śmierci kogoś bliskiego, choroby czy jakiejś tragedii życiowej. I teraz według Ciebie człowiek, nie majac pewności czy to cierpienie doprowadzi do szczęścia czy przeciwnie (bo skad ma wiedziec?), powinien profilaktycznie je stłamsić w zarodku, nie dopuścić do tego cierpienia, czy jednak sobie na nie pozwolić?

Powinien postepowac tak jak podpowiada mu serce. Strach przed cierpieniem zazwyczaj tlumi jego glos, ale istota chrzescijanstwa jest wlasnie podazanie za tym glosem niezaleznie od zawnetrznych okolicznosci, jak to robil sw. Pawel:
"Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia."
Cieszyl sie kazda sekunda niezaleznie czy byl akurat w wiezieniu, czy wsrod przyjaciol a to, jakie beda zewnetrzne okolicznosci, pozostawial Bogu.
towarzyski.pelikan napisał(a):
Smutek, jak cierpienie, nie jest sam w sobie niczym złym, tak na marginesie.

Wiec co jest samo w sobie zle? Jest w ogole cos takiego?
towarzyski.pelikan napisał(a):
Ja w ogóle nie uważam, że za przywiązaniem musi iść strach o utratę czy cierpienie po śmierci.

Skoro przywiazanie to uzaleznienie od kogos swojego szczescia lub zadowolenia, to oczywistym jest, ze boimy sie go stracic.
towarzyski.pelikan napisał(a):
Nie bardzo rozumiem ten Twój podział na miłość do ludzi i do relacji do ludzi, tak jakby nie można było jednocześnie kochać człowieka i relacji z człowiekiem. Według mnie na tym polega m.in. różnica pomiędzy miłością np. zmysłową a miłością czysto braterską, że w tej pierwszej mieści się ten aspekt interesowności, ale on wcale nie wymazuje aspektu braterskiego

Oczywiscie, ze mozna jednoczesnie i tak wlasnie zazwyczaj jest. Pisze tylko, ze milosc do relacji jest wytworem ego, powoduje cierpienie i nie mozna jej mylic z miloscia chrzescijanska. Ona czesto nawet te milosc utrudnia lub uniemozliwia.

Dlaczego tak jest? Zeby kogos kochac, musimy najpierw go widziec. Nie widzimy go, kiedy mamy od niego oczekiwania, oraz wyobrazenia lub uprzedzenia na jego temat. Widzimy obraz osoby, ktory prezentuje nam nasze ego, a ten zazwyczaj bardzo mocno przyslania to czym ona na prawde jest. Na czym polega ten obraz ego? Na zbiorze cech, ktore moga zaspokoic nasze potrzeby lub nam zagrozic. Widzimy atrakcyjnosc seksualna, status spoleczny, agresje, role jaka akurat odgrywa, jej zobowiazania wobec nas lub nasze wobec niej itp. Kiedy wilk patrzy na owce, to nie widzi owcy, tylko posilek i vice versa. Owca nie widzi wilka, tylko zagrozenie. Wilk zobaczy owce dopiero kiedy przestanie byc glodny i dopiero wtedy moze ja ewentualnie pokochac. Wczesniej jest do niej przywiazany, bo liczy na zaspokojenie potrzeby.

Czy widzialas kiedys drugiego czlowieka bez tych wszystkich szufladek w ktore on zazwyczaj wpada w naszej swiadomosci? Widzialas druga osobe w swierzosci chwili obecnej i zauwazylas roznice miedzy tym jak patrzylas na ludzi wczesniej? To niesamowite wrazenie. Zazwyczaj widzi sie wtedy smutek, frustracje, oraz gry spoleczne.

_________________
Self care is also not arguing with people who are committed to misunderstanding you.


Śr sie 14, 2019 10:47 am
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 14, 2018 8:54 pm
Posty: 3919
Płeć: kobieta
wyznanie: nie chcę podawać
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy szatan ma geny?
ŚmiałyHarpunnik napisał(a):
To nie sa moje wymysly, tylko powszechnie przyjeta teoria. Skoro wiekszosc genow mamy wspolnych, to walczymy o przetrwanie tych unikalnych dla nas. A wlasciwie to one o to walcza naszymi rekami.

Ale ja z tym nie polemizuję, tylko z wnioskami, które z tego faktu wysnuwasz. Ja w ogóle nie dostrzegam w tym egoizmu (no chyba że tzw. zdrowy egoizm), pod warunkiem że ktoś nie idzie po trupach do celu, oczywiście. Więc chyba jest między nami niezgoda już w samym tym Twoim zrównaniu "miłości genetycznej" z egoizmem. Dla mnie to jest pomieszanie z poplątaniem, z którego - chcąc być konsekwentnym - należałoby wyciągnąć wniosek, że łatwiej prawdziwie pokochać trawnik przed blokiem niż własne dziecko.
Cytuj:
Nie chce byc zle zrozumiany, wiec podkresle, ze nie uwazam wszystkiego co zwiazane z "tym swiatem", genami, ego itp. za zle, a jedynie stwierdzam, ze to one sa zrodlem cierpienia. Skoro taka jest konwencja i taka sie sprawdza, to nalezy sie jej podporzadkowac, bo inaczej bedziemy krzywdzic swoich najblizszych. Gdyby bylaby inna, to podporzadkowalibysmy sie innej.

A jeśli się jej podporządkowujemy krzywdzimy innych ludzi, którymi moglibyśmy się zająć w tym czasie, a które mogą być bardziej potrzebujące. Niemoralne jest kupować dziecku zabawki, jeśli dziecko sąsiada nie ma na podręczniki szkolne? Większość osób postępuje niemoralnie... Widzę u Ciebie pewną sprzeczność, ze z jednej strony dostrzegasz w tym priorytyzowaniu ludzi genetycznie nam bliskich egoizm, a z drugiej zapobieganie krzywdzenia najbliższych stawiasz wyżej niże zapobieganie krzywdy tych mniej bliskich. Ta konwencja, która - jak piszesz - się sprawdza, jest oparta na tym co Ty nazywasz egoizmem.
Cytuj:
Wiec co jest samo w sobie zle? Jest w ogole cos takiego?

Nienawiść, pogarda, pycha. Trochę tego jest.
Cytuj:
Skoro przywiazanie to uzaleznienie od kogos swojego szczescia lub zadowolenia, to oczywistym jest, ze boimy sie go stracic.

Wedle takiej oryginalnej definicji tak, tylko bądź świadom, że większość osób to co Ty nazywasz przywiazaniem nazywa uzależnieniem. Przywiązaniem może się wiązać ze strachem przed utratą, ale ten strach nie wynika z uzależnienia swojego szczęścia od tej osoby, tylko z utratą więzi z tą osobą, którą postrzegamy za wartościową, przydającą sens naszemu życiu. Im wiecej miejsca ta osoba zajmowała w naszym życiu, tym większa rozpacz po utracie (jeśli ktoś w ten sposób przeżywa żałobę). Wobec tego żałoba bo dobrym sąsiedzie dla większości osób nie będzie tak dotkliwa niż żałoba po małżonku czy rodzicach. Przez jakiś czas ludzie mogą nawet czuć się nieszczęśliwi, bo ta rozpacz im przysłania cały swiat. ale zwykle to mija i życie się kręci dalej. To nie jest jeszcze uzależnienie.
Cytuj:
Czy widzialas kiedys drugiego czlowieka bez tych wszystkich szufladek w ktore on zazwyczaj wpada w naszej swiadomosci? Widzialas druga osobe w swierzosci chwili obecnej i zauwazylas roznice miedzy tym jak patrzylas na ludzi wczesniej? To niesamowite wrazenie. Zazwyczaj widzi sie wtedy smutek, frustracje, oraz gry spoleczne.

Mam oczywiście takie doświadczenia, ale pozbyłam się już złudzeń, że można całkowicie zobaczyć kogoś bez żadnych zafałszowań. Każde obcowanie z innym człowiekiem wiąże się z interpretacją umysłową. Są generalnie dwa sposoby podchodzenia do ludzi: życzliwe, kiedy doszukujesz się w nich pozytywów i nieżyczliwe/krytyczne, kiedy doszukujesz się w nich negatywów. Nie ma czegoś takiego jak neutralne spojrzenie, które niczego od siebie nie dodaje. Można naturalnie dążyć do takiej neutralności (obiektywizmu), ale tylko w drodze dialektycznego przechodzenia od postrzegania życzliwego do krytycznego i vice versa. Im dłużej jakąś osobę znamy, w im większej liczbie kontekstów z nią obcujemu, tym większe prawdopodobieństwo, że zobaczymy ją w przyblizeniu taką, jaką jest. Obcego człowieka nie sposób w ten sposób zobaczyć, jedynie możemy empatycznie przejąć jego stan emocjonalny i na tym poziomie go zobaczyć. Reszta pozostaje dla nas niewidoczna.

_________________
Jednoczmy siły już dziś, za późno nie robić nic!


Śr sie 14, 2019 12:44 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): N sty 20, 2019 1:59 pm
Posty: 1441
Płeć: mężczyzna
wyznanie: chrześcijanin, inne (trynitarny i biblijny)
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy szatan ma geny?
towarzyski.pelikan napisał(a):
Ale ja z tym nie polemizuję, tylko z wnioskami, które z tego faktu wysnuwasz. Ja w ogóle nie dostrzegam w tym egoizmu (no chyba że tzw. zdrowy egoizm), pod warunkiem że ktoś nie idzie po trupach do celu, oczywiście. Więc chyba jest między nami niezgoda już w samym tym Twoim zrównaniu "miłości genetycznej" z egoizmem. Dla mnie to jest pomieszanie z poplątaniem, z którego - chcąc być konsekwentnym - należałoby wyciągnąć wniosek, że łatwiej prawdziwie pokochać trawnik przed blokiem niż własne dziecko.

Czy uzywasz teraz slowa "egoizm" tak jak go zdefiniowalem kilka postow wyzej?
ŚmiałyHarpunnik napisał(a):
Nie posluguje sie tutaj freudowska ani kolokwialna definicja ego, tylko ta zdefiniowana w pierwszym poscie. Jest ona spojna z tym jak sie to przedstawia w literaturze dotyczacej duchowosci/mistycyzmu.

Jesli tak, to stawianie wyzej osob z ktorymi dzielimy znaczna czesc genow, wynika z niej dosyc wprost.
towarzyski.pelikan napisał(a):
A jeśli się jej podporządkowujemy krzywdzimy innych ludzi, którymi moglibyśmy się zająć w tym czasie, a które mogą być bardziej potrzebujące. Niemoralne jest kupować dziecku zabawki, jeśli dziecko sąsiada nie ma na podręczniki szkolne? Większość osób postępuje niemoralnie... Widzę u Ciebie pewną sprzeczność, ze z jednej strony dostrzegasz w tym priorytyzowaniu ludzi genetycznie nam bliskich egoizm, a z drugiej zapobieganie krzywdzenia najbliższych stawiasz wyżej niże zapobieganie krzywdy tych mniej bliskich. Ta konwencja, która - jak piszesz - się sprawdza, jest oparta na tym co Ty nazywasz egoizmem.

To prawda, zyjemy wedlug ego, ale taka jest juz nasza natura i udajac, ze jest inaczej powodujemy tylko wiecej cierpienia. Swiat jest urzadzony tak, ze jestesmy za siebie wzajemnie odpowiedzialni. Byc moze idealem byloby traktowanie wszystkich jako braci i zycie w jednej wielkiej globalnej komunie, ale po prostu tak nie jest, wiec poswiecajac czas przyslowiowym dzieciom w Afryce, zaniedbywalbym wlasne. Po pierwsze nie moglbym liczyc ze ktos inny, komu powodzi sie lepiej ode mnie, zaopiekuje sie w tym czasie moja rodzina, a po drugie moja rodzina oczekuje ode mnie opieki, wiec zaniedbanie jej skrzywdzilo by ja bardziej niz zaniedbanie obcej osoby przez nieznajomego. Kazdy zostal postawiony na tym swiecie przed pewnymi zadaniami i uwazam, ze w pierwszej kolejnosci powinien wywiazac sie z nich, a dopiero pozniej naprawiac reszte swiata.
To tak jak w pracy (albo w wojsku). Najpierw wykonujesz swoje obowiazki a pozniej pomagasz kolegom. Gdyby kazdy martwil sie na rowni o obowiazki wszystkich rownoczesnie, to nie dosc ze zapanowaby chaos, to jeszcze bardzo szybko doszlo by do naduzyc. Taka strategia jest wrazliwa na atak od srodka, wiec niestabilna.
towarzyski.pelikan napisał(a):
Nienawiść, pogarda, pycha. Trochę tego jest.

Najakiej podstawie zaliczasz te rzeczy jako zle same w sobie a inne nie? Czy nadal bylyby one zle jesli nie prowadzilyby do cierpienia?
towarzyski.pelikan napisał(a):
Wedle takiej oryginalnej definicji tak, tylko bądź świadom, że większość osób to co Ty nazywasz przywiazaniem nazywa uzależnieniem.

Taka definicja nie jest oryginalna. W podobnym znaczniu spotykamy ja w wiekszosci literatury dotyczacej duchowosci, chociaz moze troche zle tlumacze slowo "attachement". Przywiazanie i ozaleznienie roznia sie jedynie nasileniem.
towarzyski.pelikan napisał(a):
Przywiązaniem może się wiązać ze strachem przed utratą, ale ten strach nie wynika z uzależnienia swojego szczęścia od tej osoby, tylko z utratą więzi z tą osobą, którą postrzegamy za wartościową, przydającą sens naszemu życiu. Im wiecej miejsca ta osoba zajmowała w naszym życiu, tym większa rozpacz po utracie (jeśli ktoś w ten sposób przeżywa żałobę). Wobec tego żałoba bo dobrym sąsiedzie dla większości osób nie będzie tak dotkliwa niż żałoba po małżonku czy rodzicach. Przez jakiś czas ludzie mogą nawet czuć się nieszczęśliwi, bo ta rozpacz im przysłania cały swiat. ale zwykle to mija i życie się kręci dalej. To nie jest jeszcze uzależnienie.

Chyba zle sie zrozumielismy. Specjalnie napisalem "szczescia/zadowolenia" zebys nie pomyslala, ze mam na mysli jakies absolutne uzaleznienie, czyli brak mozliwosci zaznania szczescia kiedykowiek. Chodzi tylko o wywolanie bolu przez utrate. Czas oczywiscie leczy rany.
towarzyski.pelikan napisał(a):
Mam oczywiście takie doświadczenia, ale pozbyłam się już złudzeń, że można całkowicie zobaczyć kogoś bez żadnych zafałszowań. Każde obcowanie z innym człowiekiem wiąże się z interpretacją umysłową. Są generalnie dwa sposoby podchodzenia do ludzi: życzliwe, kiedy doszukujesz się w nich pozytywów i nieżyczliwe/krytyczne, kiedy doszukujesz się w nich negatywów. Nie ma czegoś takiego jak neutralne spojrzenie, które niczego od siebie nie dodaje. Można naturalnie dążyć do takiej neutralności (obiektywizmu), ale tylko w drodze dialektycznego przechodzenia od postrzegania życzliwego do krytycznego i vice versa. Im dłużej jakąś osobę znamy, w im większej liczbie kontekstów z nią obcujemu, tym większe prawdopodobieństwo, że zobaczymy ją w przyblizeniu taką, jaką jest. Obcego człowieka nie sposób w ten sposób zobaczyć, jedynie możemy empatycznie przejąć jego stan emocjonalny i na tym poziomie go zobaczyć. Reszta pozostaje dla nas niewidoczna.

Nie zgadzam sie. Idealem jest patrzenie na czlowieka bez osodzania, a nie osadzanie pozytywne i negatywne jednoczesnie i wyciaganie sredniej. To zupelnie co innego. Kiedy spojrzysz na czlowieka bez znieksztalcenia jego obrazu przez ego, to jedynym co do niego czujesz jest milosc, przy jednoczesnym braku oczekiwan, przywiazania oraz strachu.

_________________
Self care is also not arguing with people who are committed to misunderstanding you.


Cz sie 15, 2019 10:51 am
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): So lip 14, 2012 8:57 pm
Posty: 7275
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy szatan ma geny?
Boro napisał(a):
Wszystkie motywacje wynikają z biologii. Istnieje jeszcze jednak świadomość i związana z nią miłość, która jako jedyna motywacja nie prowadzi do cierpienia.


Miłość nie prowadzi do cierpienia? A cierpienie Jezusa?
Czy jesteś buddystą, że koncentrujesz się na cierpieniu zamiast milośći? W następnym poście piszesz znowu o "wielkich nauczycielach jak Jezus i Budda".

_________________
W końcu bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Ef,6,10


Cz sie 15, 2019 2:32 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): N sty 20, 2019 1:59 pm
Posty: 1441
Płeć: mężczyzna
wyznanie: chrześcijanin, inne (trynitarny i biblijny)
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy szatan ma geny?
Andy72 napisał(a):
Miłość nie prowadzi do cierpienia? A cierpienie Jezusa?

Bylo ono wynikiem jego celowego dzialania a nie wynikiem sytuacji w ktora sie uwiklal.
Andy72 napisał(a):
Czy jesteś buddystą, że koncentrujesz się na cierpieniu zamiast milośći?

Koncentruje sie na szczesciu, bo jest ono dla mnie najwyzsza wartoscia.
Andy72 napisał(a):
W następnym poście piszesz znowu o "wielkich nauczycielach jak Jezus i Budda".

Co w zwiazku z tym? Budda nie byl wedlug Ciebie wielkim nauczycielem, czy moze Jezus?

_________________
Self care is also not arguing with people who are committed to misunderstanding you.


Cz sie 15, 2019 2:44 pm
Zobacz profil
Niesamowity Gaduła
Niesamowity Gaduła

Dołączył(a): So lip 14, 2012 8:57 pm
Posty: 7275
Płeć: mężczyzna
wyznanie: katolik
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy szatan ma geny?
To było do Boro, ale ŚmiałyHarpunnik widzę że masz podobne poglądy.
Jezus jest więcej niz nauczycielem,
A czy Budda jest nauczycielem skoro naucza nieprawdy? reinkarnacja itd.
Budda miał pecha, że się urodził przed Chrystusem, mógłby zostać na przykład znanym świętym, gdybhy poznał Jezusa.
A buddyzm to niebezpieczeństwo duchowe gorsze niż Islam.
Bo gdy umierającemu islamiście pokazałby się Jezus, to ten mógłby uwierzyc (chyba żeby powiedział : wypad, chcę moje hurysy! :P )
Natomiast dla buddysty Jezus będzie kolejną iluzją.

_________________
W końcu bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Ef,6,10


Cz sie 15, 2019 2:51 pm
Zobacz profil
Gaduła
Gaduła

Dołączył(a): So wrz 08, 2007 4:38 pm
Posty: 527
Płeć: kobieta
Odpowiedz z cytatem
Post Re: Czy szatan ma geny?
Andy72 napisał(a):
Budda miał pecha, że się urodził przed Chrystusem, mógłby zostać na przykład znanym świętym, gdybhy poznał Jezusa.

Raczej nic by z tego nie wyszło. Jezus by go zwymyślał albo wyklął, a Budda oddaliłby się w milczeniu i poszedł sobie pomedytować. :)


Cz sie 15, 2019 3:00 pm
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 62 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 137 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL