Jest pani nie na czasie. Tak można było naiwnie usprawiedliwiać to co się dzieje z katolicyzmem ("Sobór dobry, interpretacja zła") 20-25 lat temu. Dziś świadomość wzrosła i dlatego coraz więcej ludzi w tym bardzo prominentnych jak apb Vigano wprost mówi, że sam Sobór był wywrotowy i to w nim jest źródło problemów. Stąd mamy ożywienie liturgii trydenckiej.

https://dyskusje.katolik.pl/viewtopic.p ... 6#p1174446

viewtopic.php?p=1019952#p1019952
Tekst dość prosty wiec jest szansa ze ogarniesz. Chociaż ... a zobaczymy.

Przykro mi ale moją intencją nie było zakopywanie postu Yarpena - to jest tylko i wyłącznie Twój wymysł.

Zawsze najpierw piszesz a potem czytasz posty na które odpowiadasz czy tylko tym razem?

Do tego też się już odniosłam, bez efektów. Z perspektywy widzenia (esej to taki wycinek) czynisz całość. To wskazuje na nierozumne myślenie, nie potrafisz widzieć pojedynczych fragmentów i odnosić tego jako elementu większej układanki, którą pragniesz ogarnąć rozumem. W matematyce zaczyna się od wkuwania tabliczki mnożenie, potem jej rozumienia, by móc luki w pamięci zastąpić rozumieniem i policzyć na patyczkach czy palcach a następnie wykorzystuje się te proste działania do uczenia się zasad myślenia. Dziś w szkołach nie uczą myślenia a myślenia, że się myśli. To pozwala na łatwe sterowanie ludźmi i ty się temu poddajesz. Próbujesz mi wmówić, że wszystko stanowi całość. Nie ogarniasz nawet prostych zasad kindersztuby i wrzeszczysz z punktu widzenia rachunków, że to cała matematyka. Możesz więc czytać tylko w tym kluczu. Tkwisz więc w świecie iluzji i skupiasz się na bezowocnym i prostackim krytykanctwie a nie wykorzystaniu wiedzy do naprawy czego się da, tam gdzie to możliwe. Tylko to ostatnie jest twórcze. Założyłam watek o pierwszej kostce domina. Wrzucałeś tam wlaśnie takie śmieci. Zanim wypowiem uogólniające zdanie czynię to co robi się w chrześcijaństwie, próbuję rozeznać o co chodzi i zaryzykować, że dotrze. czyta się jak matkowanie, ale ten zarzucający mi jest też czasem tatusiem...też mu zależy. Zakladalam ci wątki i przyglądałam się jak sobie radzisz. Najpierw wątki, potem pojawiły się oceny. Ma ktoś coś wiążącego do powiedzenia czy zachowuje się jak Luter. Ty nawet protestantyzm potrafisz przywołać, nazwać kogoś kryptoateistą, bo nowego słówka się nauczyłeś. Możesz to sprzedać na bazarze, ale takim barneyom nie wciśniesz byle czego. Czynisz więc to co lewackie myślenie wskazuje, bazujące na najniższych instynktach: zdeptać kogoś, użyć inwektyw, ośmieszyć. Może się przylepi. Wiedzą, że tłum jest bezrozumny i osiągną zniszczenie człowieka. Na to właśnie liczysz, nie kochasz siebie i czerpiesz siłę z ośmieszania innych.
Masz puzzle z różnych ukladanek i wrzeszczysz, że to co ukladasz to całość. Popisy, bo widać tylko krzykacza. Wyżej jest o Barneyu. Rabin to zawód, to zmarnowane powołanie, elita społeczna lub człowiek żyjący tym co głosi (tyle na szybko). Tak jak nie różnicujesz tego pojęcia znaczeniowo, tak też jednowymiarowo widzisz człowieka. Nie jesteś jednowymiarowy i tylko dlatego jesteś na tym forum. Podkreślałam to już, widzę potencjał. Można rozwijać potencjał intelektualny w dwóch kierunkach będąc w środku Kościoła. Przypowieść o synach i kochającym ojcu o tym mówi. Kiedy ktoś wchodzi w tryb jednowymiarowości musi stąd odejść.
To miejsce dla tych, którzy potrafią pokonywać mury urzedzeń. Tak argumentować, by wpisywało się to w kanony dyskusji a nie głoszenia.

O Kościele nie będę się tu specjalnie spierał, bo to wątek do pyskowania a nie do poważnych tematów.

Co do Barneya - rabina, jak go nazwałem, to z tego powodu że wchodzi w jakieś polemiki, kłótnie i próbuje arbitralnie rozstrzygać kto ma rację, nie w ten sposób że dokłada swoje zdanie i opinię (do czego każdy tu ma prawo) ale tak jakby miał jakiś autorytet do rozsądzania nadany z góry, "przez wspólnotę" jak to w kongregacjach żydowskich ma miejsce.

Barney wyczuwa Ducha prawa, łaczy to z prawem, więc odpada z judaizmu. Judaizm zresztą to też piękne interpretacje niektórych fragmentów Pisma. Znów prezentujesz schemat zerojedynkowy. Kiedy jednak duch prawa wchodzi na miejsce prawa i zmienia to prawo (manipulacyjnie), mamy do czynienia z posoborowiem - w negatywnym tego słowa znaczeniu - tam, gdzie taką zamianę uczyniono. Na kościele w mieście austriackim wywieszono tęczową flagę jako znak solidaryzowania się z ludźmi innych orientacji - zyskalo poparcie duchownych. W Warszawie zbudowano instalację tęczową na placu przy kościele. Jaka była reakcja? U ciebie to wszystko schowane w jednym worze. Nic nie da krytykanctwo, bo słowo Boga ma moc jedynie w jego prawdłowym przepowiadaniu. To czyni Barney w odpowiedzi na krytykanctwo. Widzisz to czy skupiasz się na łapaniu haków? Głoście Ewangelię - o to prosił Jezus swych wyznawaców. Żyjcie Ewangelią. Bądźcie solą i światłem. Nie sprawadzajcie życie do banałów, czyli życia na powierzchni. Uważajcie, by wam nie podmieniono znaczenia pojęć, bo zostanie wam podmienione myślenie; tak jak z tymi dwoma przykładami.
Miałeś rację pisząc, że katolicyzm to najtrudniejsza droga życiowa. Najtrudniejsze w tym najtrudniejszym jest jednak znaleźć proporcje między rolą nauczyciela i ucznia i nigdy nie zrezygnować z roli ucznia oraz zmysłu poszukiwania dobrego nauczyciela - człowieka.

Głoszenie Ewangelii to głoszenie dobrej nowiny, wbrew swemu doświadczaniu zła. Tak uczynił Chrystus w swym nauczaniu, nawet będąc na krzyżu, nie narzekał, tylko wypowiedział w jednym z ostatnich jego słów, kolejną dobrą nowinę. Do dobrego łotra, jeszcze dziś będziesz ze mną w raju. By głosić dobrą nowinę, trzeba ją widzieć i to z całą pewnością , nie przypuszczeniem.
Narzekanie bo tym jest to że widzi się, co prawda mylące w lepszym pojmowaniu Ewangelii jej zapisy. Sprawia to że trudniej ją głosić, to wszystko prawda. Nie idź jednak tą drogą - Wespecjanie. Bo to co jest zbyt łatwe, więc i głoszenie Ewangelii nadziei wbrew nawet swej nadziei. Jest przyczyną jednocześnie upadku zbyt wielu, zbyt mocnych ludzi, by to im się mogło przydarzyć. A jednak się przydarzyło. Moc w słabości się doskonali. A słabość w trudnościach. Nie narzekaj na to co jest nie tak w Kościele, tak nic nie zmienisz, a sobie zamkniesz drogę we wzrastaniu w pokonywaniu trudności. Które to dopiero doświadczenia, uczynią cię wielkim w oczach Boga, o ile tego pragniesz.
To taki głos rozsądku, dla twego przemyślenia.

Tu popieram spokój z jakim -Robur przedstawia racje uznając je za zasadne w takich sytuacjach. Do idealizmu należy dążyć, lecz nie za wszelką cenę. A już nie można go narzucać, z prostej przyczyny. Nawet widać że się tak nie da, nie wychodzi bo taka jest ułomność człowieka. Dzieją się tylko spięcia, a efekty idealizmu będą widoczne nie na tym świecie. Zresztą same życie wiarą jest nakierowane na owoce w przyszłości, wieczności. Choć dobrze mieć i teraz pożytek. Tu nie wypracujemy jakiegoś innego rozwiązania, przynajmniej trudno tego oczekiwać, zwłaszcza na tym forum. Za to pomóc zrozumieć stan swego umysłu, już możemy innym. Sama wiara uświadamia to, czego umsył nie chce zaakceptować, innego wyboru człowiek nie ma, bo to jest jego ja.

Domaganie się kar czy równego traktowania karami ludzi, nie jest takie proste. Po pierwsze to nie najlepsza metoda wychowawcza, bo jest metodą przymusu, nawet bez zrozumienia. A to nic innego jak powtórka z rozrywki. Powróci ten sam problem, bo nie było zrozumienia. A nie o to chodzi, by mieć zajęcie i ciągle karać. Ci co karają dobrze o tym wiedzą. Można mieć dość wyjaśnień temu czy innemu. Lecz brak cierpliwości nie może być orężem walki przeciw innym, pomimo sfrustrowania ich oporem przyjmowania treści. To nasze chcenie, lepiej jemu nie ulegać. Inaczej to burzymy to co jest istotne w wierze, cierplie upominanie. To że było zgłoszenie do kary, nie oznacza że ma ona zaistnieć. Najlepiej ochłonąć i pozostawić, było minęło. To moje spojrzenie na to zagadnienie, nie na ludzi uczestników tego.

Sam Kościół to już jest misja, choćby głoszenie dobrej nowiny. Natomiast co do forum, to wygląda na to że -Berney chce, by ta misyjność forum była zakreślona do granic. Które by ograniczały jałowość samej dyskusji. Tym samym sama optyka forum by na tym zyskała. Czyli coś takiego jak odgórne dążenie do ideału, przez same ustawienie granic. Co by uprościło też moderacji czuwanie nad forum.
Co oznacza też że część z piszących, musiała by sobie odpuścić zadawanie pytań, nie kumając w temacie, bądź słabo kumając. No bo nie umiała by z odpowiedzi odpowiednio skorzystać. To był by koszt poniesiony przez część pytających, w zamian za lepszy porządek dyskusji.
Zgadzam się też z argumentacją -Jokeja powyżej.

W skrócie, bo nie lubię się rozpisywać. Rozumiem że trwa dyskusja czy to forum ma być ciaśniejszą "bańką informacyjną" w której katolicy będą sobie kadzić jaka wspaniała jest wiara, czy też bardziej otwarte jak dotychczas. Chociaż moim zdaniem i tak od kilku lat trwa powolny proces zamykania się na "wątpiących i poszukujących". Jeśli Barney uzbroi się w cierpliwość, wkrótce będzie to portal tylko dla wierzących.

Dziękuję Witoldowi i InczuCzunie za zaprezentowanie swoich domysłów, co ja ponoć "chcę".
Na przyszłość może po prostu czytajcie co piszę, bo jak widać zgadywanie Wam nie wychodzi.

Dyskusja na temat JAKA POWINNA BYĆ misja na razie się nie rozpoczęła (a tym bardziej ja się na ten temat nie wypowiadałem). Powiedziałem tylko - i podtrzymuję - że konieczne jest jej określenie, mianowicie odpowiedź na pytanie "Po co jest to forum".
Jest to normalne działanie w przypadku każdego przedsięwzięcia, jeśli mamy działać rozumnie i sensownie.

To, jaka jest misja forum, jest tematem pobocznym i nie ma znaczenia w kwestii, która stoi u podstawy tej dyskusji: Roztaczania parasola ochronnego nad pewnym użytkownikiem tego forum, a w konsekwencji do tego, jak niektórzy moderatorzy podchodzą do wymagania stosowania się do niego.

Mnie tam się podoba luźniejsza formuła tego forum..Ale ja nie traktuje internetu i działalności w nim poważnie. Życie jest gdzie indziej. A po co jest to forum? Dla mnie to forma odskoczni, ja nie realizuje tu żadnej misji. Może czasem - taka mam nadzieję - spełnię tu jakiś uczynek miłośierdzia. I obawiam się że jeśli w istocie misja ta zostanie określona to ja się w nią zapewne nie wpiszę. I zapewne takich osób jest wiecej. Co do zasady zgadzam się z Inczuczuną że najpewniej wtedy ostanie się na forum jakąś garstka - nie wiem czy akurat katolicy. Zresztą z moich obserwacji wynika że największe problemy na forum mają osoby "z misją". Gdy wszyscy będziemy mieć misję, choćby w założeniu, to dla mnie jest to jakieś takie sztuczne.

No zobacz a mnie sie caly czas zdawalo ( tzn od paru lat kiedy tu zagladam ) ze formula tego forum jest coraz ciasniejsza, a jakiekolwiek poglady rozne od "forumowo obowiazujacych" sa coraz dokladniej tepione. I nie dotyczy to tylko pogladow religijnych ale wszelkich innych nie zgadzajacych sie z "obowiazujaca linia" prezentowana np przez Yarpena czy Jockey'a.
Czyli zamiast platformy dyskusyjnej o roznych pogladach na dany temat mamy zaciekle klotnie konczone wyrzucaniem postow i w koncu banami ludzi o odmiennych pogladach.
Dla mnie jest to karykatura mojego wyobrazenia o forum gdzie jak sama nazwa wskazuje rozne poglady moga byc prezentowane bez potepienia ludzi je prezentujacych. W dodatku jezyk uzywany przez obu wymienionych, epitety ktorymi obrzucani sa nielubiani dyskutanci ( jak Boro, Irbisol, czy kiedys Exceter ) "wolaja o pomste do nieba", choc dla mnie przede wszystkim daja swiadectwo poziomu ludzi ich uzywajacych. Test jezykowy Robura byl tu swietnym przykladem tego jezyka.
Od dawna wiadomo ze nikt nikogo nie przekona zadna pisanina na forum jesli chodzi o zagadnienia spoleczne, polityczne czy religijne, wiec klotnie te sa dla mnie zupelnie bezproduktywne i bezsensowne - sztuka dla sztuki, ale jak ktos lubi sie klocic, to kto mu zabroni?

Taka moja obserwacja osoby niezbyt zaangazowanej.