W sprawie "ortów"/"ortografów" ostatnio na Tuba Cordis ks. Kneblewski świetnie i krótko podsumował typowe "orty", przy czym nie zostawił suchej nitki na tzw. netykiecie:
Poprawność językowa: Pisownia w sieci [Tuba Cordis 28 IV A.D. 2021]

No wiesz...czasy ks. R. Kneblewskiego to były czasy, gdy do liceów chodziło tylko 20% młodzieży a egzamin maturalny z j. polskiego kończył się oceną niedostateczną za 3 błędy ortograficzne. Trzy błędnie postawione znaki interpunkcyjne były liczone jako jeden błąd ortograficzny. W liceach nikt nie robił błędów ortograficznych, bo do nich też były egzaminy wstępne, więc żaden dyscośtam się nie dostał, bo dys- to był eliminowany. Normy licealne były normalne dla najzdolniejszej młodzieży. W klasach ponad 40 osobowych było np dwóch uczniów pochodzących z rodzin robotniczych (w dziennikach lekcyjnych była rubryka - pochodzenie społeczne).
Jeszcze inaczej. Ks. R. kneblewski kończył elitarne liceum i wówczas liceów w Bydgoszczy było 6. Dziś mamy kilkadziesiąt. Musiało polecieć po poziomie, bo uzdolnionych ludzi rodzi się tyle co zawsze, wg krzywej Gaussa. Kiedy jednak ks. R. Kneblewski zamarzył sobie o elitarnym liceum katoliockim i je stworzył, po jakimś czasie jego wymagania okazały się dla kadry nauczycielskiej zbyt wygórowane i został odwołany z funkcji dyrektora. Pisałam już, czasy się zmieniają i to niekoniecznie zawsze w najlepszym kierunku. Są potrzebne szkoły elitarne, ale na nich edukacja się nie kończy. Internet pozwala na prezentowanie się wszystkim, więc jest jak jest; równanie w dół. Chamstwo, brak kultury, nieuctwo, lenistwo umysłowe będzie więc drażnić jednych a drudzy będą widzieli tych co wyżej i zrobią wszystko, by ich poniżyć. Wówczas mają złudzenie, że są powyżej katedry.

Gdyby to było możliwe to forum nie powinno mieć żadnego regulaminu, tyle że musielibyśmy cofnąć się pół wieku.

Cenne uwagi, można z nich wyciągnąć adekwatne wnioski. Skoro lata temu ludzie potrafili używać ortografii, a my żyjemy w świecie rzekomo tak mądrym i który poszedł tak bardzo do przodu, to tym bardziej powinniśmy potrafić się wyrażać.
Druga sprawa, to rzeczy, na które ks. Kneblewski zwrócił uwagę, to rzeczy bardzo proste i podstawowe - nawet nie wymagające żadnego zastanowienia, znajomości reguł, czy kojarzenia słów. Tak małe kroczki, chyba każdy mógłby się postarać uczynić, już nie ze względu na to, aby spełniać jakieś wymagania, ale żeby życie społeczne/kulturowe podźwignąć. Kiedyś w wielu miejscach były plakietki o tekście podobnym do tego "Żądasz czystości? Zachowaj ją sam." - tak proste, a jak celne. Każdy w swoim sumieniu może się zastanowić, czy chciałby coś w świecie poprawić, jeśli tak, to powinien to zacząć od siebie.

On jest urodzonym nauczycielem. Pracował jako nauczyciel akademicki, to wchodzi w krew. Poza tym potrzeba ciągłości pokoleniowej dla zachowania tożsamości, zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i zbiorowym. On czuje więc powinność w tym zakresie. Drażni go bylejakość i chamstwo. Opowiadał o tym jak bezwzględnie potraktowano go w jednym z warszawskich szpitali. A był śmiertelnie chory. W innym jednak udzielono mu pomocy i rozpoznano to z czym inni nie dawali sobie rady: znalazł się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie.
[autociach
Ks. R. Kneblewski nie zna całego bogactwa internetowego kreowania siebie. Poznaje i trudno mu się godzić...Jeśli komuś pomoże to chwała mu za te edukacyjne pogawędki.

Bóg zapłać za wydzielenie tematu. To fakt, ks. Kneblewski to diament - elita w zdrowym sensie tego słowa, także pod względem wiedzy i wykształcenia. Zgadza się, on jest bardzo przejęty na punkcie zachowania narodowej tradycji i tożsamości. Historią się szczególnie nie interesowałem, dopiero po jego wykładach i dr Jana Przybyła zacząłem się fascynować naszą historią.

Głównym tematem nie jest osoba ks. Kneblewskiego, ale sam trend, który jest widoczny, gdy się przesłucha jego nagrania. Nie chodzi tutaj o księdza, który się nie chce pogodzić z Internetem. Chodzi tutaj o problem społecznej barbaryzacji. Nie tak dawno temu wstyd było przeklinać przy kobietach, dziś kobiety w tej kwestii potrafią "przodować". To, co się wyłania z krótkiego materiału o poprawności językowej mówi bardzo dużo o kulturze. Trafnie też zauważa, że tzw. netykieta bywa wykorzystywana do równania kultury w dół, że jest albo "poprawna ortografia i polszczyzna albo haniebne orty".

Działalność księdza Kneblewskiego jest niestety szkodliwa. Nie jest autorytetem w żadnej dziedzinie, chociaż może w ortografii jest tego najbliżej.

Dziwna ta koncentracja na osobach, zamiast na temacie. Jeżeli już się rzuca oskarżenia, to wypadało by jakoś to uargumentować, bo tak są po prostu bez pokrycia. Owoce tego księdza są zdrowe i płodne. I dzięki Bogu jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.

Jeśli ktoś podprowadzi innego człowieka ku Bogu, nakieruje go na rozwój w kierunku dojrzałości to należy to docenić. Jeśli jednak wykorzystuje swój autorytet, by wypowiadać się w sprawach medycznych (tu się nie zna) to sieje zamęt. W okresach zagrożeń epiedemiologicznych pracowali z chorymi ci, którzy chcieli tego dobrowolnie, myślę o księżach. Nie wymagano od wszystkich heroizmu.
Tak jak zasadne jest pielęgnowanie historii Polski, budowanie tożsamości narodowej, kultywowanie tradycji, by jej nie przerwać...tak samo nierozsądne jest ciągnięcie tradycji w sprawach zmiennych, np postępu medycznego. Gdyby nie aparatura ksiądz dawano by umarł, żyje, bo jest inna niż kiedyś. Ludzi chorych zakaźnie izolowano już w czasach ST. Głoszenie, że kościoły nie powinny być objęte zakazami dotyczącymi miejsc publicznych jest szkodliwe. Sieje to w wiernych zamęt. Ten czas oddalenia od mszy można wykorzystać tak, by ludzie ewangelizowali się w inny sposób. To należy podkreślać. Pojawiły się nowe filmiki, np zielone pastwisko. Z jednej strony ojciec Piotr komunikuje, że miesięcznie w archidiecezji łódzkiej mają 300 apostazji, ale stamtąd mamy też teraz codzienny komentarz do czytań mszalnych. I gdzie tu tradycja? Pojawiają się inne formy ewangelizacji, więcej: moża wrócić i odsłuchać jeszcze raz, nic nie umknie. Tradycja to nie archeologia i msza to nie archeologia mówił kiedyś ks. R.Kneblewski. Tymczasem zbyt szeroko ogarnia przeszłością świat.

W takim razie podaję siebie jako przykład, którego ten kapłan zdecydowanie zbliżył do Boga. W tematach medycznych każdy ma prawo się wypowiedzieć. Od tego Bóg dał nam rozum i wolną wolę, abyśmy wszelkie informacje wykorzystywali, a nie tylko z koncesjonowanych źródeł.
Ten ksiądz nie jest przeciwnikiem aparatur, jest przeciwnikiem zamordyzmów, totalitaryzmów i innych tego typu pomysłów. Przecież to słychać po nim, jakie ma podejście do socjalizmu, dokładnie takie jakie jest w encyklikach sprzed 150-70 lat.

Tradycja ma się dobrze, do czasu ogłoszenia pandemii kaplice Tradycji pękają w szwach. Do tego są transmisje radiowe, telewizyjne oraz mnóstwo nagrań z kazań i rekolekcji.

Dokładnie, Tradycja to nie archoeologia, stół jest właśnie archeologią. Poniżej cytat z encykliki Piusa XII "Mediator Dei et Hominum" (O świętej liturgii):
"Stadium starożytności jest nader pożyteczne, jednak starożytność nie stanowi jedynej normy

Jest zapewne rzeczą mądrą i godną pochwały powracać myślą i sercem do źródeł liturgii świętej. Badanie bowiem przeszłości nie mało przyczynia się do głębszego i dokładniejszego poznania znaczenia świąt i treści używanych formuł i świętych ceremonii. Natomiast nie jest rzeczą ani mądrą, ani godną pochwały wszystko i w każdy sposób cofać do starożytności. I tak, aby użyć przykładu, błądzi kto chce ołtarzom przywrócić pierwotny kształt stołu; kto chce wykluczyć czarny kolor z szat kościelnych; kto nie dopuszcza w kościele posągów i świętych obrazów; kto wymaga, aby wizerunek Zbawiciela przybitego na krzyżu tak był dostosowany, iżby na Jego ciele nie było znać okrutnych mąk, które poniósł; kto wreszcie gani i odrzuca wszelką muzykę polifoniczną, choćby nawet przystosowaną do przepisów wydawanych przez Stolicę Apostolską."

Całość encykliki online można znaleźć tutaj.

Ksiadz Kneblewski nie rozumie ze netykieta przyszla z jez angielskiego, ktory jest miedzynarodowym jezykiem swiata i z anglosaskiej spolecznosci gdzie stosunki miedzyludzkie inaczej wygladaja niz w Polsce i gdzie nie ma zadnego panowania sobie, a wszyscy sa ze wszystkimi na ty. Z utrzymywaniem pisowni polskiej na poziomie na polskich forach, listach czy portalach jak najbardziej sie zgadzam.

Ks. Kneblewski zna język angielski i wie skąd się wzięła netykieta wraz z jej etymologią. Słyszałem go mówiącego po angielsku, wiem że tłumaczył piosenki, etc. więc wie, o czym mówi.
Odnośnie formy "ty" ("you"), to w angielski są dwie formy kolektywna (collective) i specyficzna (specific). Pierwsza to liczba mnoga i forma grzecznościowa, druga to liczba pojedyncza i forma zwykła. Ks. Kneblewski do tego się też odnosił i mówił, że to "you" funkcnonowało w tej formie grzecznościowej z liczby mnogiej i to jeszcze w archaicznej formie "thou". Bodajże w tym materiale to poruszał:
Poprawność językowa: Tytułowanie [Tuba Cordis 24 III A.D. 2021]
ale nie jestem pewny.

Obejrzałam z zaciekawieniem linkowany filmik z pierwszego posta. Pomieszanie z poplątaniem.
Część uwaga słuszna (o niektórych zasadach pisowni, choć to niekoniecznie sprawdzi się w spontanicznym pisaniu w internecie ), część nonsensowna (o netykiecie jako takiej, zupełnie niezrozumianej). Wyznaję, że nie chce mi się liczyć, ile razy ksiądz powtarza ten sam rusycyzm, budzący pewne obiekcje w starannym języku. Wiele. Troszeczkę, wybaczcie, przyganiał kocioł garnkowi...

_____________________________

Nie mogłam juz edytować. Uwagi z filmiku o tytułowaniu też są tylko częściowo dorzeczne. Rozwoju języka i jego przemian, na przykład związanych z mediami, nikt, także ksiądz nie zatrzyma. Czasu i przemian obyczajowych też nie. Daremne żale.

Czyli co, mamy się biernie przyglądać jak nasze otoczenie ulega barbaryzacji?

Kiedyś zapytano Matkę Teresę o receptę na naprawę świata. Odpowiedziała, że świat będzie lepszy, jeśli zaczniemy go naprawiać od siebie. Wymieniała w kolejności: najpierw siebie, potem pytającego. Jeśli nie stosujemy się do tej reguły to myślimy niedojrzale.
JPII powiedział to w innej formie: świat nie potrzebuje nauczycieli, ale świadków. I świadczył sobą. Gdyby pisał w sieci to byłby sobą i w sieci: znienawidzony, uwielbiany, poruszający ludzkie serca. On jednak potrafiłby te reakcje właściwie zobaczyć. Dlaczego? Bo ćwiczył cnoty: łagodności, otwartości na innych, panowanie nad sobą, lojalność. To jest pernamentna praca, bo wciąż pojawiają się nowe obszary, aby wprowadzać dobre nawyki.
Nie wytrzymujesz krytyki? To oznacza, że pycha nadal króluje nad pokorą i chcesz uchodzić za kogoś kim nie jesteś. Tylko ćwiczenie w pokorze pozwala na osiągnięcie pewności siebie i wiarę we własne siły. Wówczas odczytasz wolę Bożą i będziesz wiedział czy to twoja robota i w jakim zakresie.
Żydzi powiadają, że jak pomożesz jednemu człowiekowi to jakbyś pomógł całemu światu (jakoś to tak leci).

Przecież napisałem jasno, że zmienianie świata należy zacząć od siebie. Napisałem to przytaczając często widywane kiedyś plakietki z napisem "Żądasz czystości? Zachowaj ją sam."

Nie wiem, czy brak pokory to pod moim adresem, jeśli tak to proszę o wykazanie, najlepiej cytat, gdzie to jest ten brak tej pokory.

Co do powiedzenia żydowskiego o ratowaniu człowieka to tam brakuje jednej informacji. W talmudzie nie każdy jest człowiekiem. Jeśli ktoś nie jest żydem to jest gojem, nie jest współplemieńcem i jemu nie przysługują prawa człowieka.

Poniżej kilka cytatów obrazujących to pojęcie i prawa "człowieka":
Majmonides, „Hikhoth Akum” (X, 1):
„Nie zezwala się na litowanie się nad nimi, bowiem jest napisane: „Nie będziesz miał nad nimi litości” (Pwt., VII, 2). Przeto jeśli ktoś widzi akuma (bałwochwalcę), któremu grozi niebezpieczeństwo, lub który tonie, niech nie spieszy mu na ratunek. Jeśli widzi go w obliczu groźby śmierci, niechaj nie wydziera go [z paszczy] śmierci. Jednak nie jest czymś sprawiedliwym własnoręcznie zabicie go, wrzucenie go do studni lub postąpienie z nim w inny sposób – chyba, że prowadzi z nami wojnę”.

Sefer Or Israel (177b) – Lalkut Simoni 245 c, 772 – Bamidbar rabba 229 c:
“Odbierz życie klifothom (=chrześcijanom) I zabij ich; będzie to miłe w oczach Najwyższego – jak ktoś, kto składa ofiarę z kadzidła”.

Abhodah zarah (26b, Tosefoth):
"Nawet najlepszy z gojów (niewiernych, bydląt, zwierząt) powinien zostać zabity”.

"Goje rodzą się tylko po to, by nam służyć. Bez tego nie mieliby po co istnieć na tym świecie"
"Co się tyczy nie-żydów, podstawowa zasada talmudyczna mówi, że życia goja ratować się nie powinno, z drugiej jednak strony zabrania się także żydom umyślnego ich mordowania.

Sam Talmud wyraża to w maksymie „gojów nie należy wyciągać [ze studni] ani [do niej] wrzucać”."
"Goje uważani są za skończonych łgarzy i zabrania im się zeznawać przed sądami rabinackimi. Pod tym względem posiadają oni, teoretycznie, status żydowskich kobiet, niewolników i osób niepełnoletnich. W praktyce jednak ich status jest znacznie gorszy, bowiem dzisiaj w pewnych sprawach kobiety żydowskie mogą zeznawać przed sądem rabinackim, który „daje im wiarę”, natomiast gojowi nie uwierzy nigdy."

"posiadłość nie-żyda jest jak dobro bezpańskie, kto pierwszy przychodzi, ten ma pierwszeństwo" [Choschen hamischpath § 156. 5.), (Baba batra, 54b)

Katolicy często popełniają ten błąd, że zakładają, że te same słowa w innych religiach mają takie samo znaczenie. Nic bardziej mylnego. Dla nas człowiekiem/bliźnim jest każdy, nawet ktoś wobec nas wrogi. Talmudyzm jest plemienny, za człowieka (wraz z prawami) uznaje tylko współplemieńca/współwyznawcę. Podobna plemienność funkcjonuje w religii islamskiej. I proszę się tutaj nie doszukiwać fobii czy antyislamosemityzmów. Tamte kultury i religie są po prostu tak bardzo różne od naszej. No bo kogo stać na kochanie wrogiego nam człowieka (każdego człowieka bez żadnego wyjątku), jak nie katolika pełniącego Wolę Bożą.