Zona i motocykl - moja odpowiedz
Chmm, jestem motocyklista od 45 lat, moje malzenstwo ma dopiero lat 32
.
Zona od poczatku wiedziala z kim sie wiaze i ze z mojego hobby nie zrezygnuje mimo ze zbyt bezpieczne nie jest.
Nigdy nie stawiala sprawy "motocykla albo ja" - jest na to o wiele za inteligentna, ale w pewnym momencie powiedziala ze nie lubi ze mna jezdzic jako pasazer, wiec jesli jezdzimy gdzies razem to ona samochodem a ja na moto.
Ma to zalety dla obu stron, bo ona wiezie bagaz.
Radze pomyslec o tym rozwiazaniu.
Zona rowniez puszcza mnie na samodzielne wyjazdy kilkudniowe " z chopakami", tak zebym pobyl w meskim towarzystwie, popil, popieprzyl glupoty i ogolnie odstresowal sie i dobrze wie ze motocykl to moj Prozac, dzieki niemu potrafie zachowac rownowage psychczna w codziennym, pelnym stresow zyciu.
To jedna strona medalu.
Z drugiej strony ja nie robie wyrzutow zonie za laszki kupione przy okazji zakupow "dla domu" bo zdaje sobie sprawe ze jest to podreperowanie sobie samopoczucia i ona sama to kontroluje, nie opieram sie przeciwko duzym projektom podnoszacym wartosc domu i ogolnie pomagam w domu w tym co bardziej przemawia do mnie niz do niej jak, odkurzanie, zmywanie, wynoszenie smieci, mopowanie i wszelkie problemy domowo mechaniczne.
Chce zeby czula ze dbam o jej dobre samopoczucie, ze z niczym nie jest sama, ze we wszystkim coby sie nie stalo ma moje poparcie.
Jezeli ona wie ze to poparcie i zrozumienie zawsze ma, to rozmowa o kilkudniowym wyjezdzie nigdy nie przerodzi sie w klotnie.
Poza tym czysto taktyczna rada - jesli cos planujesz to zawsze z wyprzedzeniem, mow wiec z wyprzedzeniem o swoich planach, daj jej czas na przygotowanie sie psychiczne do czegokolwiek co planujesz.
No i szczera rozmowa jest najwazniejsza.