Zdecydowanie się zgadzam - wiele postów na forach kobiecych dotyczące kobiet, małżeństwa, rodzicielstwa i dzieci poruszane są z punktu widzenia osób, które niekoniecznie wierzą w Boga, albo zapominają, że wierzą na czas pisania posta.

Dobra , kolejne dywagacje z cyklu " dlaczego , jako wierzący, jestem lepszy od ateisty ? " można zostawić bez komentarza - natomiast dziwi mnie ,że w ogóle możliwy jest taki sposób patrzenia na świat , w którym porównuje się dwa zbiory pod względem nieistniejącej cechy wspólnej

Matematycznie rzecz biorąc pod względem nieistniejącej cechy wspólnej tak. Tyle tylko, że po za matematyką są jeszcze inne przestrzenie, które tego typu rozumowanie nie obejmuje.

Pytanie dlaczego , jako wierzący, jestem lepszy od ateisty ? jest przykładem niewłaściwego odczytywania. Na tak postawione pytanie odpowiedź powinna brzmieć:

Mam coś lepszego i cenniejszego od tego co mnie otacza, a nie jestem lepszy. Daje mi to sposób na życie tu i nadzieje na wieczności. Łatwo to stracić, łatwo zagubić się ogłuszonym przez otaczającą rzeczywistość.

Zgoda Robur, poza tym cecha wspólna jest, są nią kobiety

Trudno też chyba wyciągac daleko idące wnioski tylko z pobieżnej obserwacji iż na mszę jakoby przychodzi więcej kobiet niz mężczyzn oraz na forach pisze więcej ateistek niż kobiet wierzących.

Oraz z dyskusji zrobił się tu magiel