No nie wiem.. Fala hejtu? Serio?? Chciałeś odpowiedzi na przez Ciebie sformułowane pytanie, czy może temat do dyskusji, to i masz.. Drogi chrześcijaninie, chrześcijaństwo polega na naprawianiu.. siebie. Ty raczej nie masz tego zamiaru, do tego tak niebotycznie zadzierasz nosa, że aż strach. Ty uważasz się za supermena cnót wszelakich, innych traktujesz z wyższością i się dziwisz, że żadna ("porządna") Cię nie chce. No niestety, ale JAK SAM SIĘ NIE ZMIENISZ, nie zmienisz SWOJEGO PATRZENIA NA BLIŹNICH, przede wszystkim z miłością, to nigdy nie znajdziesz sobie żony. Która kobieta chce mieć takiego "superideała" który wszystkich dookoła traktuje z góry?
Być może taki w rzeczywistości nie jesteś, ale oceniony zostałeś za to co sam o sobie napisałeś.

Z Ewangelii św. Jana, rodz. 8.
Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?» Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień». I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz!».

Przyjacielu, jeśli tak dobrze oceniłeś sytuację tych dziewczyn, to może Bóg chce, abyś nie rzucał w nie kamieniami, lecz wybaczał im, modlił się za nie, uzdrawiał ich serca, nawracał i upominał. Nie skupiaj się na sobie, lecz na cierpieniu tych dziewczyn. Dostrzegaj w nich swojego bliźniego, który może jest zagubiony, może również cierpi ukryty za pozerstwem. Pomagaj im - nie wymagaj. Naśladuj Pana Jezusa.

No i masz, oberwało się nam, kobietom.



Tys prowda.

A ja uważam, że Bylisto zazdrości grzesznikom, bo oni już mają to czego on nie może mieć, bo on chce to tak jak powinno być, a oni biorą to od razu na skróty. Nie może wejść w grzech więc się na nich wyżywa.

O tym, ze Cię ciągnie świadczą wpisy jak to MY FORUMOWICZE namawiamy cię do wyuzdania. Że już, już idziesz grzeszyć, bo taki naród co zamiata pod dywan!

Ja miałem tak na studiach (sorry za porównanie), że nie istotne było, że ja się nie douczyłem, ale że tamten idiota dostał lepszą ocenę, a przecież ściągał!!! Albo dostał ten łatwiejszy zestaw pytań!!! Ja się uczę, on nie. Ja mam tylko 3, a on się pokłada ze śmiechu z 4.

Jeżeli taaaaak Ci zależy na czystej kobiecie, to musisz spokornieć i grzecznie czekać w modlitwie. Na bardzo ważne rzeczy można czekać długo. Nagroda będzie tego warta. Na dobitkę powiem Ci, że moja żona okazała się super i to ja byłem tym który drzewiej grzeszył (teoretycznie nie powinna mnie chcieć według Twojego sposobu myślenia). Po małżeństwie role się trochę odwróciły

Grzeszyłbyś sam zamiast z dziewczyną. I to grzech i to grzech.

Spotkałem sie ze stwierdzeniem, że to co nam najbardziej przeszkadza w innych jest zwykle naszym głównym problem w ocenie swojego postępowania, postrzegania siebie.
Słowa, które padły od autora i prawdopodobnie oparte na rzeczywisty zdarzeniach wyrobiły zaprezentowaną opinię. Wierzę, że może mieć dużo racji bo wbrew pozorom nie dla wszystkich formowanie się poprzez przynależność do wspólnoty, duszpasterstwa jest tą poprawną opcją.
Stąd rozumiem, że jeśli ktoś doświadczył rozczarowani, a ktoś inny wręcz przeciwnie pojawia się konflikt.
Mniemy nadzieję, ze sugestia o głębszym spojrzeniu w siebie otworzy nowe alternatywy. Niebezpieczna do jej znalezienia jest ta ogromna generalizacja jakie to są współczesne dziewczyny. Czy znajdzie się tam szansa, aby dostrzec konkretną osobę?

O rany....Boję się Ciebie.....
Słuchaj nie można ot tak pogardzać innymi ludźmi,ponieważ Ty jesteś takim a nie innym człowiekiem.
Kiedyś nie byłam zbyt wierząca,narobiłam wiele głupot,ale w tej chwili jestem zupełnie innym człowiekiem. Wierzę w Boga,praktykuję swoją wiarę. Mój mąż ma trochę luźny pogląd na te sprawy,ale pracuję nad nim. Modlę się do św. Rity o jego całkowite nawrócenie. Dziękuję Panu Bogu za niego i powierzam go właśnie Jemu. Nawet dyskutujemy na tematy związane z wiarą i zaczynam już dostrzegać pierwsze owoce tej mojej pracy i mych modlitw.
Może ktoś też potrzebuje Ciebie, byś ją poprowadził
Zaufaj Panu Bogu,daj mu się prowadzić. Polecam modlitwę o. Dolindo Ruotolo "Jezu, Ty się tym zajmij!"

P.S. A może warto przestać koncentrować się na sobie, poszukując partnerki???

Wiesz to w dużej mierze od stylu w jaki interpretuje się otaczający świat. JEśli dominującym jest ja a inni, nie jest to takie proste. Najpierw musi się w miarę poukładać w sobie, by móc w innym człowieku dostrzec osobę, a nie jakiś obraz swoich wyobrażeń.

Ja nie szukalam ,ja sie modlilam o dobrego meza (pielgzymki piesze autobusowe ,rozaniec litanie..........) wszystko po to trafic na kogos dobrego ,bo sakrament malrzenstwa zawiera sie na cale zycie.Modlitwy nie pomogly zrozpaczona opisalam swoja historie jednemu ksiedzu ktory mi odpowiedzial ze modlitwa to za malo ,trzeba bylo faceta sprawdzac i nie ufac .
I tak wyszlam za "okazje" z 5 reki chyba.Moj maz na miejsu mozgu mial penisa.Tylko jego przyjemnosc sie liczyla nie wazne ze ranil osoby .Stalo sie zostalam jego zona i bylam w stanie mu wybaczyc nie potepiac, ale niestety ten Typ nie potrafil mnie uszanowac mnie kochac ignorowal zachowywal sie jak panisko i egoista i manipulator.Teraz po 20 latach malzenstwa doszlo do jego mozgownicy ze jestem ladna zgrabna cierpliwa pracowita...........Ja do niego zaufania nie mam wiem ze gdybym znala jego bogata przeszlosc i klamstwa nigdy bym go nie poslubila ,ale on tak dobrze sie maskowal z tym wszystkim ,a mnie w zyciu do glowy mi nie przyszlo zeby go szpiegowac i podejrzewac ze to taki gnojek .Dzisiaj placze czesto ,zycie jest piekne ale nie moje.Pociecha moja sa synowie.
Mam nadzieje ze Ty znajdziesz kogos dobrego i bedziesz szczesliwy czego ci z calego serca zycze.

Ja żonę znalazłem z kościele, ale nie jest to kościół katolicki, a protestancki. W zasadzie to modliłem się do Boga o żonę i na drugi dzień ją poznałem, więc akurat tę modlitwę Bóg wysłuchał bardzo szybko

Oczywiście zgadzam się z tym, co napisałeś, że jest wiele osób nieszczerych, jednak mam wrażenie, że znajdujesz jakieś skrajne przypadki. Musi być jakiś powód w Tobie, że koncentrujesz się właśnie na takich osobach i takie Cię przyciągają. Możliwe, ze podświadomie wybierasz pewien typ człowieka.

Np. DDA często mylą litość z miłością i wiążą się z osobami, nad którymi mogliby się litować i coś ciągle z siebie dawać. Być może trzeba szukać w tym kierunku. Myślę, że w takich wspólnotach znajdziesz osoby bardziej szanujące siebie.

Kiedyś chodziłem do pewnej wspólnoty katolickiej z moją byłą dziewczyną. Raczej nie zmianiało to wiele jeśli chodzi o "te" sprawy i jej dziwny pęd w kierunku seksu. Potem się okazało, że w dzieciństwie była ofiarą molestowania przez kogoś z rodziny.

Dlatego moja rada jest taka - zbadaj swoją przeszłość.

Ja moją żonę poznałem na pielgrzymce, jeszcze na studiach. Nie miałem wtedy odwagi do niej podejść, ale Bóg nad nami czuwał, bo spotkaliśmy się na tej samej pielgrzymce rok później i tak już zostaliśmy razem
Polecam szukanie żony w taki sposób.

Czasem sobie myślę jak to biedni jesteśmy, że Pan Bóg dał nam pragnienie posiadania żon, ale nie dał nam żony. Można jakoś wyłączyć to pragnienie bez skutków ubocznych? W psychiatryku przez to wyląduje.
Jeszcze dzisiaj się dowiedziałem, że niewiasty zakochują się w mężczyznach towarzyskich, a ja jestem introwertykiem czyli co nie mam szans?

Zazdroszczę Świadkom Jehowy. Tam się żenią między sobą, sprawa jest prostsza, sekta im znajduje żony, przyjaciół, organizuje czas.

Na tym etapie zapomnij o żonie. Pielęgniarki - dziewicy potrzebujesz.

przestań mi ciągle dokuczać, zajmij się sobą.